Femen – niech żyje naga rewolucja!

 

Kobiecy Ruch Femen to ukraińska organizacja, niezarejestrowany ruch społeczny powstały w Kijowie, w 2008 roku. To jedna z najpopularniejszych grup kobiecych aktywistek. Dziewczyny z Femenu zasłynęły swoim specyficznym, niecodziennym podejściem do walki o równouprawnienie.

Na początku było ciało, poczucie kobiecej cielesności, radość z tego jak lekkie i wolne jest. Później była niesprawiedliwość, tak ostra, że aż dla tego ciała bolesna. Niesprawiedliwość, która zniechęca do działania. I nagle orientujesz się, że twoje ciało jest zakładnikiem. Więc wykorzystujesz to ciało przeciwko niesprawiedliwości, mobilizujesz każdą jego komórkę do walki z patriarchatem i upokorzeniem. Mówisz światu: Nasz Bóg jest kobietą! – tak piszą o sobie działaczki Femenu, które do zmagań z nierównością wobec kobiet zaprzęgają własne ciała. Ich misją, jak mówią, jest protest, a ich bronią – nagie piersi.

Kijowski początkowo Femen to dzisiaj międzynarodowa organizacja zrzeszająca kobiety, które jednoczą się wokół wspólnych dla wszystkich problemów. Na początku członkiniami grupy zostały studentki kijowskich uczelni i uczennice. Głównymi problemami, którym przeciwstawiają się te współczesne Amazonki, są: prostytucja, przemoc wobec kobiet, przedmiotowe traktowanie kobiecego ciała. Dziewczyny głośno potępiają patriarchalizm.

Przeciw możnym

Kobiece aktywistki z Femenu są wyjątkowe. Specjalnie szkolone – zarówno fizycznie, jak i psychologicznie – by być gotowymi stawić czoła zagrożeniom wiążącym się z ich protestami budzącymi kontrowersje. „Prowokacja”: oto słowo klucz ku zrozumieniu femenowych akcji. – Jesteśmy siłami specjalnymi feminizmu, współczesną inkarnacją nieustraszonych i wolnych Amazonek – mówią o sobie bojowniczki.

Femenki” wychodzą na ulicę miast całej Europy. Są wszędzie tam, gdzie kobieca opresja, gdzie niesprawiedliwość i uprzedmiotowienie. I, obnażone, z kwiatami wplecionymi we włosy i hasłami wypisanymi na całym ich ciele, protestują.

Ich akcje budzą kontrowersje i sprzeciw prawicowej części społeczeństw, zwłaszcza że kobiety, zgodnie z tym, iż same nie są oszczędzane, nie oszczędzają nikogo. W 2011 roku protestowały na Placu Świętego Piotra w Watykanie. Sprzeciwiały się tam „papieskiej propagandzie patriarchalnej i mizoginistycznej polityce Kościoła katolickiego”. Kilka dni później aktywistki zebrały się pod domem Dominique Strauss-Kahna – dyrektora zarządzającego Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Strauss-Kahn był wcześniej aresztowany w związku z zarzutem napaści seksualnej na pokojówkę.

Strauss-Kahn, Bill Clinton, Silvio Berlusconi – ci panowie stali się symbolem bezkarności wysoko postawionych gwałcicieli, przykładami chuci i zakłamania „elit” politycznych. Strach pomyśleć, że piękna Francja może znaleźć się w rękach starego rozpustnika – powiedziała rzeczniczka prasowa ruchu.

Sekstremizm, ateizm, feminizm

Członkinie Femenu są nieustraszone, odważne i… kontrowersyjne. Ich akcje spotykają się zwykle z prawdziwą burzą medialną. Niejednokrotnie oskarżane o obrazę uczuć religijnych i niemoralność, nie przestają prowokować. Chcą skończyć z patriarchatem, a ich hasła to: sekstremizm, ateizm i feminizm.

Żyjemy w świecie męskiej ekonomii, kulturalnej i ideologicznej okupacji. W tym świecie kobieta jest niewolnikiem odartym z prawa do posiadania, nawet do posiadania własnego ciała. Wszystkie funkcje kobiecego ciała są pod ścisłą kontrolą, są regulowane przez patriarchat. Odseparowane od kobiety, jej ciało staje się obiektem patriarchalnego wyzysku, produktem wytwarzania męskiej przyjemności, pornografii, profitów dla mężczyzn – tak opisują swój światopogląd. I ta największa ofiara męskiej dominacji – kobiece ciało – staje się jednocześnie narzędziem na drodze ku wyzwoleniu. Dziewczyny z Femenu chcą, za jego pośrednictwem, zakopać pod ziemią okrutny system i wyzwolić całą kobiecość.

To właśnie nagie ataki są symbolem konfliktu między kobietami a systemem. To najbardziej widoczna, jednoznaczna ilustracja tego, z kim i o co chcą walczyć.

Znakami rozpoznawczymi Femenu są: kwiecista korona – symbol kobiecości i dumnej niezgody, nagie ciało zapisane hasłami, Ф – litera zaczerpnięta z Cyrylicy, której kształt jest podobny do kobiecych piersi, będących symbolem organizacji, oraz slogan: „moje ciało jest moją bronią”.

Nagie skandalistki

Femen od zawsze wzbudza i będzie wzbudzał kontrowersje. Ich działalność – momentami agresywna, obrazoburcza i prowokacyjna – odbija się szerokim echem na całym świecie.

Z jednej strony trudno nie zgodzić się z większością poglądów Femenu, z drugiej – trochę wydają się być krzykaczkami, które często nie za bardzo zastanawiają się na tym, co robią. Zgadzamy się oczywiście, że świat powinien zainteresować się problemem praw kobiet, nierówności między płciami i nietolerancją względem mniejszości. Nie jestem jednak pewna, czy same happeningi organizowane przez Femen w tym pomagają – mówi filozofka, Zuzanna Biedzińska-Musiewicz. Trudno nie zgodzić się z obserwacją dotyczącą femenowego skandalizowania. Dziewczyny z organizacji doskonale znają swoje postulaty. Zdają się jednak nie pamiętać o tym, że przekazy medialne kierują się swoimi prawami. I w dużej mierze skupiają się na ich chuligańskich wybrykach, nie zaś na tym, dlaczego do nich dochodzi. Idealnie byłoby, gdyby – obok nagich ciał – w działalności Femenu zagościł dialog, chęć rozmowy, szerzenia pokojowej ideologii. Bo tym przecież sam feminizm jest chęcią zrównania praw, szerzenia pokoju. Problem zauważa też Biedzińska-Musiewicz, która podkreśla mocno agresywny język i zachowania działaczek. – Nie podoba mi się zniszczenie krzyża w Kijowie. Coś, co miało być protestem przeciwko ciemiężącej kobiety religii, stało się symbolem wandalizmu. Krzyż bowiem okazał się być pomnikiem ofiar stalinizmu. Po drugie – udawane samobójstwo w katedrze Notre Dame, dzień po faktycznym samobójstwie pewnego mężczyzny jest po prostu niesmaczne. Wyraża raczej brak szacunku wobec życia ludzkiego niż chęć poprawy sytuacji jakiejś grupy społecznej – mówi filozofka.

Dokąd?

Dziś Femen funkcjonuje gdzieś na granicy akceptacji a pełnej pożałowania tolerancji dla „wygłupów grupy studentek”. To właśnie kontrowersyjne działania aktywistek doprowadziły do ogólnego niezrozumienia, braku społecznego przyzwolenia na ich działania. Najpewniej gdyby spokojnie wyłożyć ich poglądy, większość ludzi zgodziłaby się co do ich trafności. A na pewno większa część niż dziś. Choć nieznajomość ta nie usprawiedliwia ataków na Femen, to idealnie odzwierciedla płytkie spojrzenie dzisiejszych społeczeństw.

Zgadzam się, że trzeba zwracać uwagę na problemy, o których mówią działaczki z Femenu. Zupełnie mi nie przeszkadza, że w tym celu rozbierają się i wychodzą na ulice. Nie podoba mi się jednak często agresywny i nienawistny sposób narracji. To wzbudza raczej niechęć gapiów wobec ruchów feministycznych. A na pewno nie przemawia do rozsądku czy serca. Ludzi trzeba uczyć, rozmawiać z nimi. Przemoc, jak wiadomo, budzi przemoc i najpewniej z ulicznych bijatyk z policją nie wyniknie nic dobrego – podkreśla Zuzanna.

Tam, gdzie sprawa kobieca, jest i morze kontrowersji. Od zawsze tak było i nie zapowiada się na to, aby cokolwiek miało się zmienić. My, kobiety, mamy tutaj wyjątkową misję do spełnienia. Zawsze jednoznacznie i bez wahania podkreślać własną wartość, odrębność, przynależność naszego ciała do nas. I tylko do nas. To robią dzisiaj działaczki Femenu – ostre, głośne i pozbawione skrupułów. W swoich nagich protestach podkreślają znaczenie kobiecego ciała jako narzędzia – „nie odbierzecie nam także tego”, chcą powiedzieć światu. Ideałem byłoby, gdyby ich krzykliwe protesty uzupełnić dialogiem. Bo to on, tak naprawdę, może znieść męską dominację. Jesteśmy kobietami, mamy ciała – mamy też umysły.

Tekst: Katarzyna Sudoł

Oceń ten artykuł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *