Słaba płeć, a jednak najsilniejsza (zawsze)

Ktoś kiedyś stworzył absurdalnie dziś brzmiące stwierdzenie, że kobiety są przedstawicielkami „słabej płci”. Słaba płeć? „Spróbuj urodzić dziecko” – należałoby odpowiedzieć. Dziś, wiele lat później, podobne przekonania dawno odeszły do lamusa. To oczywiste. Ale czy na pewno?

Bez wątpienia jeszcze dziś znajdzie się wiele kobiet, które na co dzień spotykają się z wyśmiewaniem i docinkami, tylko ze względu na to, że są właśnie kobietami. Ile razy w naszym życiu przyszło nam słyszeć prześmiewcze hasełka pt. „Taka feministka, ciekawe jak szafę wniesie”. Naprawdę, drodzy seksiści, jeśli swoją siłę widzicie tylko w większych mięśniach, to nie ma się czym chwalić.

– Jestem słaba ze względu na strach przed życiem i obcymi ludźmi. Często mam ochotę schować się i skulić i nigdy nie wychodzić z kokonu. Nie jestem słaba, ponieważ udaje mi się jednak z niego wychodzić i codziennie stawiać czoła życiu – mówi niespełna trzydziestoletnia filozofka, Zuzanna Biedzińska-Musiewicz. I to, właśnie taka postawa jest tym, co określić można jako prawdziwą siłę – przełamywać swoje strachy, walczyć z lękiem. Robię to każdego dnia, jestem silna.

– Jestem kobietą i nie czuję się słaba. Codziennie wykonuję swoją pracę najlepiej i najrzetelniej jak potrafię. Robię wszystko to, co robi mój partner, dzielimy się obowiązkami, nie mam problemu z dźwiganiem zakupów, gotowaniem obiadu ani zarabianiem pieniędzy. Bo jestem pełnowartościowym człowiekiem i – tak samo jak każdy inny pełnowartościowy człowiek – mam swoje mocne i słabe strony. Logicznym jest, że z racji bycia kobietą, nieszczególnie wysportowaną dodajmy, mam mniejszą siłę w mięśniach niż mój przyjaciel, partner czy ojciec. Dlatego to oni będą mi wnosić rower po schodach. Ale czy to czyni mnie słabą? – W mojej opinii to nie kwestia płci – często to kobiety są zdecydowanie silniejsze, wytrzymałe psychicznie, wykazują się większym zorganizowaniem w wielu sferach codziennego życia. Więc nie, nie jestem słaba, pomimo swojej kobiecości – dopowiada Natalia, dwudziestotrzyletnia studentka z Edynburga.

Kobiety sobie, słownik języka polskiego podaje tymczasem kilka definicji słowa „słabość”. Są to kolejno: brak sił fizycznych, brak energii, silnej woli, charakteru, brak odporności na zniszczenie, brak silnej władzy, autorytetu. Rozprawmy się z nimi wszystkimi.

1. Brak sił fizycznych

To właśnie najczęstszy zarzut w stosunku do kobiet, które mówią o sobie jako równych mężczyznom. Najbardziej popularne w tej kategorii przytyki to te o pracy w kopalni, na budowie lub przy odśnieżaniu ulic. Nie ma sensu chyba polemizować z podobnymi problemami – nie warto. Silna kobieta poradzi sobie ze wszystkimi tymi wyzwaniami znacznie lepiej niż słaby mężczyzna. A tacy istnieją. Siły ponadto nie rozpatruje się dziś, w czasach klimatyzowanych biur i jedzenia w sklepach, jako fizycznej mocy czy objętości mięśni. Większość kobiet świetnie radzi sobie ze wszystkimi czynnościami wymagającymi przeżycia. Tak samo jak większość mężczyzn. Co do tego nie ma reguły, bo wśród jednych i drugich znajdziemy zarówno umięśnionych, jak i pozbawionych siły fizycznej przedstawicieli. Zresztą jeśli komuś się wydaje, że to średnica bicepsa świadczy dzisiaj o naszej sile, to znaczy, że zatrzymał się w czasach około epoki kamienia łupanego.

2. Brak energii, silnej woli, charakteru

I znów – zarówno wśród kobiet, jak i wśród mężczyzn znajdziemy osoby pozbawione wszystkich powyższych cech. Są mężczyźni, którzy poddają się na pierwszym życiowym zakręcie, załamują pod wpływem presji i problemów. Są też i tacy, których nic nie złamie, którzy przez całe życie z odwagą będą kroczyć przed siebie, na przekór strachom. Jednak nawet ci drudzy, i tu zaskoczenie, przeżywają chwile słabości. Tym się tylko różnią, że chowają ją wewnątrz siebie. Nie użalają się nad sobą, nie wypłakują ukochanej. Za to obsesyjnie pakują na siłowni, godzinami spędzają czas w garażu lub nocami słuchają bicia własnego serca. Tak – wszyscy mamy emocje, z którymi musimy sobie jakoś radzić. I dokładnie tak samo jest z kobietami. Część z nas z dumą i siłą godną Hulka przemierza drogę swojego życia. Z podniesioną głową zdobywa kolejne bazy zawodowego sukcesu, cieszy się macierzyńskimi wyzwaniami, sportowymi zdobyczami. I ani na chwilę nie pokazuje światu zewnętrznemu, że coś czasem jest nie tak, coś boli, czegoś ma dość. A są też takie panie, które każdą małą porażkę przeżywają tygodniami, wypłakując oczy na romantycznych filmach. Jedna i druga postawa jest najzwyczajniej w świecie normalna.

W czasach, w których żyjemy, zacierają się na dobre różnice w życiu zawodowym kobiet i mężczyzn. W pracy wymaga się od nas tyle samo, co od naszych kolegów. I tylko my wciąż wymagamy od siebie znacznie więcej. To nadal nasz główny problem kobiecy. Tam, gdzie mężczyzna widzi swój sukces, kobieta szuka niedociągnięć i zastanawia się, co mogła zrobić lepiej. Brakuje nam, niestety, pewności siebie, swoich decyzji. Nie z naszej winy. Zamknięte przez setki lat w czterech ścianach domu, dzisiaj czujemy znacznie większą presję – „muszę pokazać wszystkim, że mogę, że potrafię, że niczego się nie boję”. A tymczasem boimy się – i mężczyźni też się boją. Nie ma niczego złego w strachu, stresie. Dopóki nie damy im nad sobą zapanować. A że większość z nas nie daje to silnego charakteru czy woli walki, nikt nam nie może odmówić.
Kobiety są obecnie prezeskami, szefowymi, dziennikarkami, lekarkami, aktorkami, piłkarkami i myślicielkami. A doszły do tego wszystkiego tylko dzięki sile swojej i swoich koleżanek.

3. Brak odporności na zniszczenie

Naprawdę? To my rodzimy dzieci, to my co miesiąc walczymy z bólem menstruacyjnym, którego siła porównywalna jest z bólem zawałowym, to my depilujemy nogi woskiem i wyrywamy brwi. Wreszcie – to my, już od setek lat, musimy udowadniać, że możemy, potrafimy, myślimy i chcemy działać. Cóż to innego, jeśli nie odporność na zniszczenia?

4. Brak silnej władzy, autorytetu

Siła człowieka może się wyrażać również w postrzeganiu przez innych ludzi. W tym kontekście kobiety faktycznie mają znacznie ciężej. Lata infantylizacji sprawiły, że dziś na każdym kroku wciąż musimy udowadniać, że oprócz biustu i uroczego charakteru mamy też siłę, mózg i inteligencję. Ale kto poradzi sobie z takim wyzwaniem, jeśli nie my?
Przede wszystkim kobieta od setek lat ma autorytet i władzę. W domu. Tutaj nikt długo jeszcze nie zagrozi jej pozycji. Sama potrafi zadbać o dom, dzieci, przygotować obiad, zrobić zakupy, pranie, prasowanie i setki innych, codziennych czynności, których przez lata nikt nie doceniał. Zmagania „pań domu” kwitowane były stwierdzeniem o „siedzeniu w domu”, choć z rzeczywistym siedzeniem niewiele miały wspólnego. Chyba że któryś mężczyzna jest w stanie wykonać wszystkie te obowiązki na siedząco – czekamy.

Oprócz domowego ogniska, współczesne kobiety muszą dbać często o ognisko firmowe. Zajmują pozycje prezesek, szefowych dużych firm, zarządzają zespołami ludzi i ogromnymi pieniędzmi. Jak wynika z raportu Grant Thornton, średnio co trzeci menedżer wysokiego szczebla w polskich firmach to kobieta. Badania dowodzą jednak, że musimy wykazać się znacznie większymi umiejętnościami i wyższym wykształceniem, by objąć to samo stanowisko, które zajmuje nasz męski kolega. Ponadto wciąż jesteśmy „podejrzewane” przez pracodawców o chęć wyłudzenia urlopu macierzyńskiego, ciągle musimy udowadniać, że można nam zaufać. Kobiety są dzisiaj menedżerkami ale wciąż tylko 5% dochodzi do stanowisk prezesowskich.

Wśród nas, kobiet, są takie, które są silne fizycznie; są siłaczki mentalne, doskonałe matki i wrażliwe kochanki. Są niestrudzone sportsmenki i nieustraszone żołnierki. I wszystkie – tak, wszystkie – są warte dokładnie tyle samo, co mężczyźni. Tak silni, jak i słabi. Umięśnieni i pozbawieni muskulatury.

– Dzisiaj „słaba płeć” już nie istnieje, uważam ze nie ma czegoś takiego. Grając w piłkę, udowadniam, że dziewczyny – kobiety – też potrafią. Niejedna kobieta potrafi więcej od faceta, co niektórych może dziwić, każdy jest znakomity w czymś innym, a to, kto się czym zajmuje, jest kwestią talentu czy też wypracowania – mówi Ewelina Kamczyk, piłkarka, zawodniczka GKS Górnik Łęczna.
Niestety, czy „stety”, żeby być sobą, robić to, co chcemy, musimy być po prostu lepsze. I to kolejne wyzwanie, z którym sobie radzimy. Godzimy rolę pracownicy, matki, żony, kucharki i sprzątaczki. Świetnie wyglądamy, dbamy o dobrostan naszych rodzin. I żyjemy.
A o słabości porozmawiamy, jak pierwszy na świecie mężczyzna zmierzy się z porodem. Nie możemy się doczekać i trzymamy mocno kciuki!

Oceń ten artykuł

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *