Polska okiem Czeszki

Czesi mogliby nauczyć Polaków zadowolenia z siebie” P

Urodziła się pod Pragą, ale od piątego roku życia mieszka w Gdańsku. Nadal czuje się jednak Czeszką z krwi i kości. Sandra opowiada o wzajemnych relacjach Czechów i Polaków, różnicach między oboma narodami i o tym, czego nauczyło ją życie w Polsce.

W Twoim głosie nie słychać obcego akcentu.

Dlatego, że od pierwszego roku życia wychowywałam się w dwóch miejscach: w Czechach i w Polsce. Tutaj rozpoczęłam naukę i nawet najlepiej w całej szkole zdałam maturę z polskiego, co nie znaczy, że na początku nie miałam trudności z językiem. Dzisiaj jednak to ja poprawiam moich kolegów w pracy, wyłapuję literówki, błędy interpunkcyjne.

Podobno Polak jest w stanie opanować język czeski w ciągu 3 miesięcy. Nie wiem, czy w przeciwną stronę działa to podobnie.

Po tylu latach trudno mi to stwierdzić. Na pewno Czesi rozumieją Polaków, ale wbrew pozorom nasze języki się różnią. Niewiele pojawia się wspólnych słów, a jeśli są, to często mają zupełnie inne znaczenie. Stąd wynikają nieporozumienia językowe i dlatego komunikację z Czechami trzeba traktować z dystansem.

Jak teraz wyglądają Twoje związki z Czechami?

Kiedyś jeździłam tam niemal co tydzień. To było na tyle częste, że celnicy nawet już nie sprawdzali mojego paszportu. Dzisiaj bywam już znacznie rzadziej, mimo to Czechy wciąż są obecne w moim życiu. W Pradze, na Moście Karola, się zaręczyłam. Marzyłam, aby wydarzyło się to właśnie w tym mieście. Uwielbiam je! Jest tak otwarte, dynamiczne, żywiołowe. Czuję się tam jak w domu. Nawet bardziej niż w swojej rodzinnej miejscowości pod Pragą.

Mieszkasz w Polsce od wielu lat. Czujesz się bardziej Polką niż Czeszką?

Nie powiedziałabym tego. Mam czeski paszport, moje nazwisko jest czeskie, rozumiem język czeski, choć teraz już trudniej mi się nim posługiwać niż polskim czy angielskim. Czuję coś w rodzaju patriotycznego przywiązania do Czech. Polacy mnie zresztą tego nauczyli.

Mariusz Szczygieł napisał, że Czechów wymyślono po to, by wprawiali Polaków w dobry nastrój. Odwrócę tę sytuację i zapytam, w jakim celu Polacy mogli zostać wymyśleni dla Czechów.

Żeby nauczyć ich zacięcia i determinacji. Czesi są bardzo neutralni, dostosowują się do sytuacji, zamiast ją kreować. Zadowala ich to, co mają. W Polsce nauczyłam się tego, żeby dążyć do wyznaczonego celu. Czechom przychodzi to z trudem, bo za bardzo myślą o innych, zamiast o sobie. Starają się działać tak, aby nikomu nie zrobić przykrości. To sprawia, że są przyjaznym, otwartym i empatycznym narodem. Wymyślili zresztą piwo – to chyba najlepszy dowód (śmiech).

Choć za Polakami podobno nie przepadają.

To dlatego, że Polacy śmieją się z ich języka. Gdy w Polsce mówiłam komukolwiek, że jestem Czeszką, w odpowiedzi zawsze słyszałam to samo „Wow, ale super! Powiedz coś po czesku”. Miałam już nawet przygotowanych kilka stałych skeczy, po których wszyscy się śmiali. Ciągnęło się to za mną aż do studiów i zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Większość Czechów czuje się jednak skrępowanych, gdy Polacy przysłuchują się im na ulicach i uśmiechają pod nosem, mimo że zdają sobie sprawę, że jest to jedynie przejaw sympatii.

To dlatego Czesi nie lubią jeździć do Polski?

Na pewno nie jeżdżą tak chętnie do Warszawy, jak Polacy do Pragi. Myślę, że to wynika właśnie z tego, że czują dyskomfort wśród Polaków. Choć akurat cała moja rodzina lubi przyjeżdżać do Gdańska, bo jest tu morze, do którego Czesi nie mają dostępu. Bardzo im tego brakuje. Ale rzeczywiście, coś w tym jest, że chętniej wybierają się na wakacje np. do Grecji lub Chorwacji. Mogą nawet polecieć do Stanów Zjednoczonych bez wizy, o czym chyba niewiele osób wie.

Co jeszcze nas różni?

Stosunek do religii. Zanim wyjechaliśmy do Gdańska na stałe, moja mama, żeby mnie ochrzcić, musiała specjalnie zamówić mszę, bo w Czechach się one nie odbywają. Zrobiła to, bo wiedziała, jak duże znaczenie ma chrzest w Polsce. Nie chciała, bym odstawała od rówieśników. Kolejna sprawa to samochody – Czesi w większości jeżdżą Škodami. To chyba wynika z pokoleniowego przywiązania do tej marki. Podobnie przywiązani są do miejsc pracy. W fabrykach, w małych miastach, pracują całe rodziny. Nie zauważyłam, by w Polsce tak to funkcjonowało. Moja mama też pracowała w takiej fabryce. Tam zresztą poznała mojego tatę.

Wciąż skupiamy się na różnicach między Polakami a Czechami. Może pomówmy teraz o tym, co nas łączy.

Gościnność. Zarówno Polacy, jak i Czesi nikogo nie wypuszczą z domu głodnego. To chyba cecha wszystkich Słowian, choć w Czechach przejawia się ona znacznie silniej niż w Polsce.

Zwłaszcza że w ostatnim czasie mówi się o Polakach jako narodzie nietolerancyjnym i zamkniętym na obcych.

Trzeba to powiedzieć, że Polacy odsuwają się od inności i niekoniecznie chcieliby wpuszczać do kraju obcokrajowców. Myślę jednak, że to wynika raczej z obawy niż braku sympatii do cudzoziemców. W Gdańsku w ogóle tego nie odczuwam. Spotykam tutaj wielu Ukraińców i wydaje mi się, że nie ma wobec nich niechęci. Ja staram się im pomagać, bo wiem, jak to jest przyjechać do obcego kraju.

Czego Polacy mogliby się nauczyć od Czechów?

W Polsce wszyscy chcą się samodoskonalić, coachować, chodzić na siłownię, żeby być piękniejszym. Myślę, że Polakom przydałoby się więcej zadowolenia z siebie. Powinni spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie z satysfakcją „Jestem fajny, jestem fajna, nie mam sobie nic do zarzucenia”. Oczywiście nie oznacza to rezygnacji z wyznaczania sobie celów. Samorealizacja jest ok, ale tylko wtedy, gdy nie dąży się do niej za wszelką cenę i nie krzywdzi przy tym innych osób.

Jaki jest Polak w oczach Czechów?

Odważny i otwarty na nowe sytuacje. Z tym kojarzą mi się moje pierwsze lata pobytu w Polsce – z ciągłymi zmianami. To też odróżnia Polaków od Czechów, którzy wolą raczej stałość i stabilizację.

Z kolei Czech w oczach Polaka to wesoły facet, który lubi piwo i mówi śmiesznym językiem. Patrzymy na Czechów stereotypowo i chyba tak naprawdę nie znamy ich kultury.

Gdy Polak jedzie do Czech, obowiązkowo musi napić się piwa, zjeść knedliczki i kupić czekoladę Studentská. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że czeska kuchnia jest znacznie bogatsza. Popularnym przysmakiem są np. saláty, które kupuje się w tzw. potravinach. Nie mają nic wspólnego z polską sałatką. To połączenie szynki, majonezu, groszku i innych warzyw. Kupuje się to na kelímky, czyli plastikowe kubki w dwóch rozmiarach. Niewielu Polaków o nich słyszało, a są naprawdę smaczne. Podobnie mało osób wie, że Studentská produkuje firma Orion, która wyrabia całą serię fenomenalnych słodyczy. I wreszcie w Czechach trzeba spróbować Pomazánkové máslo. Co, ja bym dała, żeby można to było kupić w Polsce! Chyba tego mi właśnie najbardziej brakuje – czeskich potraw.

Chciałabyś wrócić do Czech?

Wyobrażam sobie, że gdy już się zestarzeję, kupię mieszkanie na mojej ulubionej ulicy w Pradze, Na Příkopě. Moim marzeniem jest spędzić tam ostatnie lata życia. Ale to daleka przyszłość. Póki co chciałabym przeżyć jeszcze wiele niesamowitych chwil tutaj, w Polsce. Na razie nie wyobrażam sobie, żebym mogła mieszkać gdzie indziej niż w Gdańsku.

5/5 - (1 głosów)

Polecane:

3 komentarze

  • Paweł pisze:

    Bardzo fajny artykuł. Pozdrawiam.

  • A pisze:

    Czy ja wiem z tymi ukraincami? To tania sila robić a i tak trzeba ich traktowac żeby na głowy nie weszli jak to ma miejsce w innych krajach eu. Pozatym czesi to tacy smiszni ala polacy malo czysty etnicznie narod jesli ktos wie o czym mowie. Raczej nie powinni nas niczego uczyc a napewno nie tego ich otwarcia

  • Tomasz pisze:

    Daje do myślenia to co Pani mówi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *