„Dzikie historie”. Szalone opowieści o zemście

Narastające negatywne emocje: złość, żal, frustracja i nienawiść to tykająca bomba z opóźnionym zapłonem. Co się wydarzy, gdy wybuchnie? Efektownie i z rozmachem odpowiada na to pytanie Damian Szifrón w filmie „Dzikie historie”.

Na obraz Szifróna składa się sześć samodzielnych opowieści, które łączy motyw gniewu, agresji i zemsty. Pierwsza z nich rozgrywa się w samolocie z nieprzypadkowymi, jak się później okazuje, pasażerami na pokładzie. Reżyser w tym kilkuminutowym wstępie intryguje, bawi i zaskakuje, wprowadzając nas w nastrój kolejnych części filmu pełnych niespodziewanych zwrotów akcji, czarnego humoru, absurdu i sprzecznych emocji.

Poznajemy tu historię kelnerki zmuszonej do obsłużenia klienta, który w przeszłości zamienił życie jej rodziny w koszmar. Śledzimy brawurową potyczkę dwóch kierowców na górskiej drodze. Przyglądamy się walce skąpego inżyniera z absurdami biurokracji. Obserwujemy nerwowe próby wyciągnięcia z tarapatów syna milionera. Wreszcie bierzemy udział w weselu, podczas którego panna młoda dokonuje nieoczekiwanego odkrycia.

Kadr z filmu

W spirali przemocy

Każda z „dzikich historii” zaczyna się niewinnie, od pozornie prozaicznych sytuacji. Ktoś zajeżdża drogę mężczyźnie w luksusowym samochodzie. Nerwowy inżynier dostaje mandat za złe parkowanie. Nastolatek udaje się samochodem ojca na nocną przejażdżkę po mieście. Na początku żadne z tych wydarzeń nie zwiastuje spirali przemocy i nienawiści, która w miarę rozwoju akcji nabiera coraz większego rozpędu. Każde z nich działa jednak jak iskra. Lont się zapala. Napięcie rośnie. Bomba wybucha.

Z czasem rozszyfrowujemy schemat, jaki rządzi opowieściami Szifróna. Zaczynamy przeczuwać, że coś wisi w powietrzu i życie bohaterów wkrótce wywróci się do góry nogami. Pomimo to nie można o „Dzikich historiach” powiedzieć, że są przewidywalne. Reżyser doprowadza bowiem fabularne sytuacje do niewyobrażalnych granic absurdu, bohaterów zaś – na skraj psychicznej wytrzymałości. Ich jedynym celem staje się zemsta, do której dążą za wszelką cenę, nie zważając na konsekwencje.

Kadr z filmu

Filmowe katharsis

Damián Szifrón osadza akcję filmu w swoim ojczystym kraju, Argentynie, i opowiada o bolączkach argentyńskiego społeczeństwa: klasowych nierównościach, prawie działającym na szkodę obywatela. W rzeczywistości tworzy jednak opowieść uniwersalną, dzięki czemu nie czujemy się w tym świecie wyobcowani. Nawet jeśli nie doświadczyliśmy bezpośrednio tego, co bohaterowie, znamy targające nimi emocje: złość, rozczarowanie, frustrację, poczucie niesprawiedliwości, chęć odegrania się za dawne krzywdy. Jedno nas jednak od nich odróżnia. Oni, aby doznać oczyszczenia, podejmują działania, na które nikt w realnym życiu by się nie zdobył. Nam do przeżycia katharsis wystarcza, że jesteśmy tych działań ciekawskimi podglądaczami. Emocje kanalizujemy poprzez utożsamienie się z bohaterami i śmiech, nawet jeżeli jest nam z tych śmiechem niewygodnie. Kryje się bowiem za nim gorzka refleksja nad ludzką naturą i negatywną stroną otaczającej nas rzeczywistości. 

Oceń ten artykuł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *