Jest 2010 rok, 82. gala rozdania Oscarów. Osiemdziesiąt jeden nagród za reżyserię otrzymali mężczyźni. I nagle pojawia się Kathryn Bigelow ze swoim filmem „The Hurt Locker. W pułapce wojny”. Osiemdziesiąty drugi Oscar reżyserski ląduje w rękach kobiety.
To było sześć lat temu i choć nadzieje całego świata mocno się wtedy rozbudziły, niewiele się zmieniło w świecie filmu i traktowania w nim kobiet. Chociaż nie brakuje utalentowanych reżyserek, które bez wahania podejmują się trudnych, ważkich tematów, to wciąż mężczyźni wiodą prym w zamkniętym światku kinematografii.
Wziąć ich szantażem
Hollywood nie jest ślepe. Dawno zauważyło dysproporcje płciowe w przemyśle filmowym. Niewielu jednak zależy na tym, aby cokolwiek zmieniać. Przyzwyczajeni do ciepłych posadek i wysokich pensji mężczyźni, często zbywają kobiece uwagi pobłażliwym uśmiechem. Bo wszystko to nasze wyimaginowane obrazy szklanych sufitów, patriarchatów i uprzedmiotowienia. Czy aby na pewno?
Aktorka Robin Wright musiała się posunąć do szantażu, żeby wywalczyć sobie gażę równą tej, którą otrzymuje Kevin Spacey na planie serialu „House of Cards”. Oto, co powiedziała mediom w tej sprawie: Zaczęłam się interesować statystykami i okazało się, że był czas, w którym postać Claire była popularniejsza niż postać Franka i bardziej angażowała widzów. Postanowiłam tę wiedzę wykorzystać. Powiedziałam wprost – chcę zarabiać tyle, co Kevin. Albo będę zarabiać tyle, co on, albo upublicznię sprawę. Zgodzili się.
Czy kobiety naprawdę muszą posuwać się do takich środków żeby wywalczyć należne im miejsce w świecie filmu? Na szczęście, także w zdominowanym przez mężczyzn świecie Hollywood są ludzie, którym sytuacja kobiet nie jest obojętna. Organizacja We Do It Together powstała, by walczyć o równe prawa mężczyzn i kobiet pracujących w przemyśle filmowym. Założyły ją kobiety związane z branżą – chcą finansować i produkować filmy i seriale tworzone przez kobiety oraz takie, które nawołują do zmian w zamkniętym, hollywoodzkim świecie.
Kręcić filmy – po prostu
Dobrze się dzieje, że kino realizowane przez kobiety nabiera rumieńców. Wystarczy spojrzeć na liczbę hollywoodzkich aktorek, które śmiało sięgają po kamery. Najpierw Angelina Jolie, teraz Kirsten Dunst – aktorka ma zrealizować film na podstawie autobiograficznej powieści Sylvii Plath – wielkiej amerykańskiej poetki i pisarki, która swoje życiowe zmagania opisała w „Szklanym kloszu”. Miesiąc po wydaniu książki pisarka popełniła samobójstwo.
Cieszy więc, że kobiety kina zabierają się dziś za tematy poważne i bardzo ambitne. Ale przecież zanim zaczęły to robić cenione aktorki, była cała masa artystek tworzących świetne kino w męskim świecie. Sofia Coppola, Kathryn Bigelow, Agnieszka Holland, Bianca Lucas. Wszystkie robią znakomite, doceniane na całym świecie filmy. Coppola zadebiutowała jako roczny maluch, grając rolę chłopca w „Ojcu chrzestnym”. Dziś, 34 lata później, jest reżyserką filmową, scenarzystką, fotografką i projektantką mody. Holland zrealizowała kilkadziesiąt filmów, za które zgarnęła liczne nagrody. Jej dzieła podejmują ważne, ciekawe tematy, bazują na klasycznych tekstach literackich, obalają stereotyp „grzecznych, słodkich filmów dla pań”. Niech dowodem na wielką klasę reżyserki będzie fakt, że zaproszono ją do poprowadzenia kilku odcinków hitowego serialu „House of Cards” (tego samego, w którym walkę stoczyła Robin Wright, która jest jedną z twórczyń „Together Now” – ależ ten świat mały, prawda?).
Królowa wśród dziewczyn
Mówiąc o światowej klasy reżyserkach, nie sposób nie wprowadzić do tekstu jeszcze jednej postaci. Lena Dunham to prawdziwa dziewczyna guru dla całego pokolenia młodych mieszkanek świata. Tak, świata. Bo fenomen doskonałego serialu „Girls” stworzonego przez Dunham szybko obiegł cały świat. Dzisiaj młoda reżyserka jest symbolem wyzwolonej, odważnej kobiecości.
Lena swój podbój filmowego świata rozpoczęła w 2010 roku, po realizacji przytulnego filmu „Mebelki”. Tutaj zaczęła się też przygoda twórczyni z bliskim jej tematem, który już na długo pozostanie klasycznym, dunhamowskim samograjem. Szybko stała się dla dziewczyn na całym świecie symbolem odwagi i nauczycielką pewności siebie. Jako jedna z niewielu hollywoodzkich aktorek śmiało paraduje po ekranie z bladymi fałdami tłuszczu na brzuchu, pulchnymi udami i bez makijażu. Młoda gniewna? Nie. Młoda normalna. Złoty Glob i nagroda Gildii Scenarzystów? Czekamy na Oscara.
Tekst: Katarzyna Sudoł