Flamenco, salsa, funky, soca – czy taniec może być terapią?

Na pierwszy rzut oka tańczą, bo lubią. Muzykę, ruch, rytm. Zajrzałam głębiej i zapytałam kilka tańczących kobiet: „Dlaczego tańczysz? Co się dzieje z twoim ciałem, emocjami i myślami?”. I wtedy wpadłam – wcale nie na innowacyjny pomysł, że taniec może działać jak terapia. Cokolwiek, co łączy pracę ciała i rytm, może być jak lekarstwo. Poprawia kondycję, zmniejsza depresję, wzmacnia układ odpornościowy. Ale nie tylko.

„W tańcach latynoamerykańskich jest miejsce na wszystkie emocje, na ból i opowieść o śmierci, zdradzie. Wszystko jest prawdziwe i rozpoznawalne sercem. Tańcząc, odkryłam, że ciało i umysł to jedno, że jestem, bo czuję. Taniec zmienił moje postrzeganie świata na jaśniejsze, spokojniejsze i lepsze”.
Na początku uczysz się kroków, ale gdy je opanujesz, uczysz się wyrażania siebie, opowiadania tańcem o swoich przeżyciach. Początkowo trudno jest dopuścić emocje do głosu, często wypierane, ukrywane, bo bywają nie do zniesienia, ale potem nabierasz odwagi, by je pokazać. Z jednej strony najbardziej się boimy ujawnienia emocji, a z drugiej to jest to, co najbardziej przyciąga do tańca.

„Salsa oznacza dla mnie radość, wolność, poznanie i możliwość wytańczenia tego, czego nie umiem wypowiedzieć”.
Współczesna psychologia korzysta z dobrodziejstw tańca. W psychoterapii tańcem i ruchem chodzi jednak o coś innego niż w tańcu. Tutaj ruch ma wyzwolić to, co jest zblokowane, ukrywane i nienazwane. Podczas tańca dzieje się bardzo dużo. Oczywiście wszystko zależy od świadomości, nastawienia i intencji tańczącego. Po jakimś czasie możesz na przykład zauważyć, że jesteś pewniejsza siebie, swobodniejsza, lepiej wyrażasz siebie. Tancerki – amatorki poszukują w tańcu pewności siebie, liczą, że mocniej staną na ziemi, pragną czuć się paniami sytuacji.

„Niech wszystkie terapie świata się schowają. Soca pomaga mi uwolnić napięcia nagromadzone w ciele pod wpływem stresu. Z pewnością każdy z nas miał okazję doświadczyć tego zbawiennego – szczególnie w trudniejszych momentach życia – uczucia oczyszczenia, lekkości, katharsis”.
Zapisać się na taniec, by poradzić sobie z pewnymi osobistymi problemami i trudnościami – niewiele osób na to wpada, ale potem okazuje się, że dowiadujesz się wiele na temat swojego ciała i możliwości, jakie skrywa. Taniec rozluźnia, otwiera, udostępnia możliwość prawdziwego bycia ze swoim ciałem. Lowen w „Duchowości ciała” pisze, że ciało reaguje na każde nasze doświadczenie, ma pamięć, w której zapisuje przeżyte emocje. Widać te zapisy w postawie ciała, gestach, sposobie chodzenia. To dlatego – mimo że na kursie tańca wszystkich uczy się tych samych kroków i tej samej techniki – w poszczególnych figurach każdy wygląda inaczej. Podczas tańca, kiedy już znamy kroki i nie musimy o nich intensywnie myśleć, pogłębiamy nasze doświadczenia, a pamięć ciała zaczyna wracać, jakby wypływać na wierzch. Można te skrywane emocje przepracować również za pomocą ruchu.


„Taniec nauczył mnie, gdzie jest moje centrum – miejsce, z którego wypływa balans mojego ciała, gdzie są moje granice i gdzie jestem najsilniejsza. Po czasie zauważyłam, że na pewne powtarzające się w życiu sytuacje reaguję inaczej, z większą pewnością siebie”.
W tańcu dowiadujesz się, że to nie ręce i nogi mają być najsilniejsze – to się nie sprawdza i źle wygląda. Następnie odkrywasz, że możesz być jednocześnie silna i delikatna, bo zmieniając swoje centrum na prawidłowe, zmieniasz nie tylko postawę ciała, ale również postawę wobec życia.

Taniec wspaniale się sprawdza u osób, które nie potrafią mówić o emocjach albo z jakiegoś powodu nie mogą, a dzięki ruchowi „rozpuszczają” wiele starych traum zapisanych w ciele, długotrwały stres, problemy z akceptacją ciała. Podobnie zbawienny może się okazać dla osób, które nie pójdą na terapię, ale chętnie pójdą potańczyć, albo dla takich, które chcą popracować nad sobą i czują, że praca z ciałem będzie dla nich najlepszą metodą na samorozwój.

Ponadto taniec poprawia krążenie, reguluje oddech i poprawia odporność poprzez pobudzenie mechanizmów obronnych. To też doskonała forma komunikacji z drugim człowiekiem. Pierwotny sposób na bliskość, na dotyk dwóch osób. Wchodzimy z drugą osobą w swoisty dialog, w którym porozumiewamy się na płaszczyźnie pozawerbalnej, w której trudno o fałsz i hipokryzję.

„Gdyby nie taniec – to byłoby mi ciężej w życiu. Dzięki niemu nie gromadzę trudnych emocji, a nawet jeśli się u mnie pojawią w nadmiarze, przepływają dzięki ekspresji, jaką daje mi flamenco”.
Nauka techniki tańca zajmuje trochę czasu, jednak potem ten taniec ci odpłaca, gdyż daje mnóstwo przestrzeni. Daje świadomość wolności i swobodę w wyrażaniu tego, co czujesz. Masz wtedy wrażenie, że to taniec ciebie tańczy, a nie ty taniec. Puszczasz kontrolę i nie wiadomo, co się wydarzy. A tam, gdzie odpada kontrola, tam widać prawdziwego człowieka, pełnego, ze wszystkimi zaletami i wadami. I chyba właśnie ta prawda tak bardzo przyciąga do jednej z najbardziej pierwotnych aktywności człowieka – tańca.

Oceń ten artykuł

Polecane:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *