Bulimia

Zmagała się z nią księżna Diana. Ukochana przez tłumy Królowa Ludzkich Serc w blasku monarchii walczyła z brakiem akceptacji, samotnością i niskim poczuciem wartości. Bulimia nervosa, czyli żarłoczność psychiczna dopada najczęściej kobiety. Napadom objadania towarzyszy strach przed przyrostem wagi. Sposobem wydaje się prowokowanie wymiotów, leki przeczyszczające i obsesyjne ćwiczenia.

W szczytowym momencie pochłonęła bochenek chleba, parówki, opakowanie nutelli, paczkę żelków i dużą czekoladę. Jadła jak opętana, wyciągając z reklamówki kolejne produkty. Głód nie dawał spokoju, mimo sygnałów, że więcej się nie zmieści. Po wejściu do domu od razu zwymiotowała do pustej siatki.

Wiadro żarcia

Minęły już lata, jak toczy swoją wojnę. Bywają miesiące, kiedy zapomina, że jest chora. Jednak zdarza się, że nadchodzi czas, który burzy spokój. Zaczyna zajadać emocje, stres w pracy i konflikty w związku. Pozornie wszystko jest pod kontrolą… Bez śladu na twarzy po prowokowanych wymiotach, w miejscach, które nie przyszłyby do głowy zaniepokojonej rodzinie i podejrzliwemu mężowi.

Wszystko zaczęło się zaraz po urodzeniu dziecka. Sporo przytyła i za punkt honoru wzięła sobie powrót do dawnej sylwetki.
– Byłam jedyną matką na pierwszym roku studiów – wspomina Daria. Dwadzieścia lat temu brak obrączki i wczesne macierzyństwo przysparzały głównie komentarzy i kłopotów. Wielka gwiazda, której figurą zachwycał się każdy, nagle przed porodem ważyła 100 kilo. Po rozwiązaniu wzięła się za siebie.
– Byłam ciągle głodna. Zapach jedzenia powodował, że mnie skręcało. Przekonywałam samą siebie, że cel uświęca środki i się nie złamię – opowiada.
Ćwiczyła dwa razy dziennie, jadła głównie warzywa, a waga pozostawiała wciąż wiele do życzenia. Nie pomagało samotne macierzyństwo, które dawało się we znaki. Rodzice pomagali, ale widziała, że nie o takiej przyszłości marzyli dla zdolnej jedynaczki.

– Na parapetówce u kolegi nie wytrzymałam i rzuciłam się na chipsy. Zjadłam całą miskę. Potem wielką pizzę i chyba z pięć opakowań ciastek. Nie mogłam się powstrzymać, ale i tak sprawdzałam, czy mi rosną boczki. Takiej ilości żarcia zalanej alkoholem nikt by nie wytrzymał i po chwili wymiotowałam. Gdy się doprowadziłam do ładu, poczułam ulgę. Nie było wyrzutów sumienia. Zjadłam to, na co miałam ochotę, i miałam pewność, że nie przytyję – Daria odkryła idealne rozwiązanie.

Trochę idealna

Początkowo zwracała wyłącznie nadwyżkę. Czekoladę, lody, makaron z sosem. Przestała sobie odmawiać, bo wystarczyło włożyć głębiej palec i było po kalorycznym kłopocie.

– Wtedy to jeszcze były incydenty. Zrobiło się gorzej, gdy zaczęłam się opychać, bo mała płacze, bo dzień był kiepski i deszcz padał. Wymiotowałam do krwi i miałam wrażenie, że gdy wycieram buzię i przepłukuję zęby, to staje się czysta. Stres schodził – tłumaczy.
Rekordem było kilka sesji dziennie. Sama była zdumiona, ile jest w stanie pochłonąć. Brała ostatni kęs i natychmiast biegła do toalety. Puszczała wodę w kranie, by zagłuszyć odgłosy. Przy wyjściu kichała i kaszlała, uzasadniając zaczerwienione i załzawione oczy.

– O tym, że zmagam się z bulimią, brutalnie uświadomił mi mąż. Byłam załamana i wściekła. Wydawało mi się, że tracę wszystko, co udało się zbudować. Pokochał mnie i małą traktował jak córkę. Rozumiał, jak nikt na świecie. Przyłapał i zagrał w otwarte karty – wspomina.
Nie krytykował. Nie brzydził się. Zastanawiał się, jak długo jeszcze dałaby sobie radę. Bardzo szczupła, o niskim poczuciu wartości. Spanikowana brakiem komplementów i domagająca się na każdym kroku akceptacji.

– Trzymał mnie za poraniony zębami wierzch dłoni i patrzył w milczeniu. Podświadomie wiedziałam, że to przełom i nadejdzie pomoc. Wymiotowałam wszędzie – w pociągu, w kinie po zjedzeniu popcornu, w pizzeri i po 5 big macach. Dla siebie byłam wstrętna. Zdarzało się, że resztki wydalonego jedzenia skapnęły na ubranie, ledwo wytrzymywałam ten smród – przyznaje z obrzydzeniem.
Pierwszy raz na terapię poszli razem. Milczała, a on opowiadał. O samotnym macierzyństwie, niespełnionych nadziejach, braku wiary w siebie i kompleksach, do których nie chciała się przyznać. Ulżyło, znał ją lepiej, niż ona siebie.

Syzyfowa praca

Jednoznaczna przyczyna bulimii nie istnieje. Najczęściej jest nią błędne postrzeganie siebie, które pojawia się na podłożu psychicznym. Chora ma bardzo niską samoocenę, kiepsko radzi sobie z problemami, które niesie życie. Presja promowanego wyglądu staje się silna, a chora dostrzega każde odstępstwo. Bulimia często wywołuje długotrwałe lub nieodwracalne skutki. Utrata minerałów zaburza prawidłową pracę serca, powoduje problemy z układem kostnym. Do tego ciągłe podrażnienia gardła i przełyku, które w ekstremalnych przypadkach doprowadzają do przerwania jego ciągłości. Zniszczenie szkliwa na zębach, zapalenia dziąseł, owrzodzenia jamy ustnej i zaburzenia pracy nerek przez częste odwadnianie organizmu to tylko kilka dolegliwości, które wpisane są w konsekwencje choroby. Do tego zaburzenia cyklu miesiączkowego, skutkujące jego zatrzymaniem i nienawiść do samej siebie, która powoduje silną depresję.

Pod kontrolą

Leczenie jest procesem długotrwałym. Przy wsparciu psychologa i często psychiatry chora burzy mylnie postrzegany obraz siebie. Uczy się stawać na nogi z przekonaniem, że jest coś warta. Przy pomocy dietetyka równolegle naprawia zrujnowany wymiotami i przeczyszczaniem organizm, powoli doprowadzając go do normalności.

Pamięta, że cuda nie istnieją. Nawet teraz, gdy w restauracji wychodzi do toalety, ma wrażenie, że on kontroluje czas. Gdy późna kolacja powoduje nerwy, walczy z odruchem i powtarza sobie, że nic się nie dzieje, a nadmiar kalorii spali jutro na siłowni.

Oceń ten artykuł

Polecane:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *