Wierność a wolność w związku

Autor: Ayaka Suzuki
Lektorka języka japońskiego oraz autorka artykułów międzykulturowo-pedagogicznych. Prowadzi szkolenia o kulturze Japonii, Japońska autorka. Była lektorka języka japońskiego dla cudzoziemców w Japonii oraz były kierownik w japońskiej fundacji pomocy społecznej.




Wierność jest podstawą budowania związków. Mogą być dwa rodzaje braku wierności: romans fizyczny lub romans psychiczny. W mojej ocenie oba są zakazane. Najbardziej jednak bolała mnie zdrada psychiczna. Po niej zaczęły pojawiać się sny o zdradzie partnera. Czasem wspominam tamtą relację i zastanawiam się, czy nie byłam w niej zbyt nadopiekuńcza. Okazywałam swojemu partnerowi dużo miłości, byłam przy nim i dbałam o niego. Jednak tą miłością nie trafiłam do niego. On chciał wolności, dlatego w nowym roku zdecydowałam się na zrobienie ważnego kroku.

Początek naszej miłości

fot. Matheus Viana

Jestem Japonką. Od 4 lata mieszkam w Polsce. Po rozwodzie zastanawiałam się, czy wrócić do swojego kraju, czy jednak zostać tutaj. Wówczas pojawił się przy mnie on. Gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, poczułam, że topnieje mi serce. Zobaczyłam błysk w jego oczach. Wtedy jeszcze nie miałam zaufania do mężczyzn – on to zmienił. Nagle poczułam, że on będzie moim partnerem, i zakochałam się w nim. Trzy miesiące później zaprosił mnie na pierwszą randkę. Dokładnie pamiętam gdzie, o której godzinie, co piliśmy itp. „Chcę być z nim na stałe”, „będę go kochać do końca swojego życia” – tak zdecydowałam, że resztę mojego życia będę układać w Polsce.

Moja wierność

Gdy dwie osoby są parą, to nawet w gorszych chwilach się wspierają i starają wzmacniać związek. Kiedy zaś czujemy spadek namiętności, wspominajmy pierwsze spotkanie. To są moje podstawowe zasady budowania związku.
Cały czas pamiętam, jaka byłam z nim szczęśliwa, bardzo go kochałam… nadal go kocham. Jest pomiędzy nami spora różnica wieku, przejdzie na emeryturę 15 lat wcześniej ode mnie, rozpoczęłam więc naukę, by w przyszłości wspierać go do końca. Gdybym z nim była, pokonałabym wszystkie trudności. Tak czułam.

Cień kobiet

fot. Cristian Dina

Czas upływał, nasza relacja powoli się zmieniała, coraz częściej pojawiały się konflikty. Zawsze mi powtarzał, że to z powodu różnić kulturowych. Część konfliktów owszem, ale nie wszystkie. Początkowo z jego słów wnioskowała, że to ja powoduję wszystkie konflikty i różne środowiska, w których zostaliśmy wychowani. Później jednak na własne oczy zobaczyłam go z jakąś kobietą sam na sam. Było zauważalne, że nie są jedynie przyjaciółmi. Nie mogłam zaakceptować jego relacji z innymi kobietami. Dodatkowo coraz częściej mówił, że nie ma dla mnie czasu. Narastała we mnie coraz większa złość, nie zapraszał mnie już do swojego mieszkania, sporadycznie u mnie nocował.
Moje serce zostało złamane. Chciałam mu ufać mu, bo znam dużo jego pozytywnych cech, ale rzeczywistość na to nie pozwalała. Pewnego dnia do mnie zadzwonił i spytałam, co robił wczoraj, z kim był. Odpowiedział, że nic, że cały dzień był w domu. Okłamał mnie. Wiedziałam o tym, bo gdy chciał coś ukryć, zmieniał się ton jego głosu. Wtedy właśnie zaczęłam myśleć o rozstaniu. Początkowo nie byłam w stanie, bo cały czas wspominałam jego pytanie z drugiej randki „ożenisz się ze mną?”. Odkąd zaczęłam go podejrzewać o zdrady, codziennie żyłam w lęku, że właśnie teraz jest z inną. Często go pytałam, z kim teraz jest, błagałam, by nie całował i przytulał innych kobiet. Zawsze odpowiadał „nie będę”, ale to też nie była prawda. Nie widziałam już u niego miłości, ciągle coś przede mną ukrywał.
Jestem osobą, która będąc w związku, patrzy tylko na partnera, więc chciałam też być jedyną jego partnerką. Dostrzegłam jednak, że mimo mojej ogromnej miłości do niego, moje marzenie o prawdziwym związku z nim się nie spełni. Miał inne priorytety, chciał dowolnie spędzać czas z innymi kobietami, a ja mu w tym tylko przeszkadzałam.
Wolność w związku i wierność – nie potrafiliśmy się porozumieć. Zdecydowałam się więc go pożegnać, bo go kocham…

Walka ze sobą

W Polsce nie mam nikogo, kto mógłby wesprzeć mnie w tych trudnych chwilach. Tylko on istniał w moim polskim życiu jako swoiste psychiczne lekarstwo. Nadal widzę go we śnie, a serce dalej bardzo boli. Dotychczas nikogo nie pokochałam tak jak jego i nie wierzę, by kiedykolwiek pojawiła się w moim życiu osoba, która znów zapuka do mego serca. Nauczyłam się, że pożegnanie z partnerem to jest jeden z wielu sposobów okazywania miłości.

Tym tekstem chciałam powiedzieć wszystkim czytelnikom, że jeśli teraz jesteście szczęśliwi ze swoimi partnerami, to walczcie o nich i pamiętajcie o szacunku. A jeżeli tkwicie teraz w konflikcie, to wspominajcie, jak się poznaliście i dlaczego się pokochaliście. Relację ludzką bardzo łatwo nieodwracalnie zniszczyć.

fot. Kerri Shaver
4.7/5 - (13 głosów)

2 komentarze

  • Ela pisze:

    Ayako,
    myślę, że Twój ukochany nie był wobec Ciebie uczciwy. To, że potrzebował więcej wolności, niż Ty mogłaś mu dać, nie usprawiedliwia jego zdrad i kłamstw. Jeśli jego zdaniem byłaś wobec niego zbyt zaborcza, powinien był Ci o tym szczerze powiedzieć i nie pozwolić Ci cierpieć. Ty go bardzo kochałaś, on, najwyraźniej, był dużo mniej zaangażowany uczuciowo. Być może w Waszym związku zabrakło elementu „starania się o partnera”, być może zabrakło tej szczypty niepewności, która w początkowym okresie związku podkręca ekscytujące napięcie i chęć „wykazania się” przed partnerem. Ale poza tym wszystkim, co jest tylko moim domysłem, na pewno zabrakło – z jego strony – szczerości i uczciwości. Nie wróży to związkowi nic dobrego na przyszłość.

  • Patryk pisze:

    Wielkim wyzwaniem jest poczuć znowu pasję po kilku-kilkunastu latach związku. Kiedy pojawia się rutyna, przywiązanie, niechęć do zmian…które zastępują prawdziwą pasję, żar i namiętność. To bardzo trudne zadanie, ale jednocześnie warunek trwałej i prawdziwej miłości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *