Wełniana pasja tworzenia, czyli Prulla i jej rękodzieło!

 

Rozmowa z Agnieszką Baaske – twórczynią marki Prulla.

Kiedy nauczyłaś się robić na drutach i czy od razu poczułaś, że będzie to Twoją wielką pasją?

Gdy miałam 8 lat, podczas ferii zimowych babcia postanowiła nauczyć mnie podstaw dziania. Pamiętam bardzo dokładnie, że dostałam powyginane druty z aluminium i elastyczną wełnę w kolorze białym. Nie szło mi zupełnie i zdecydowanie nie było nawet blisko narodzin pasji. Dopiero na studiach projektowych, gdy przyszło mi wykonać jedno z zadań – powróciłam cierpliwie do dzianiny, która wydawała mi się wtedy idealną odpowiedzią na zadanie. Prułam swoją pracę kilkanaście razy, by w końcu uzyskać zamierzony efekt.

Jak zrodził się pomysł na założenie biznesu z dzierganymi cudami?

Zainteresowanie moimi dzianinami zrodziło się z zapotrzebowania. Kilka lat temu niepowtarzalna, właściwie zaprojektowana czapka z wysokiej jakości wełny to była rzadkość. A jeszcze do tego zrobiona ręcznie i w ulubionym kolorze! Zaczęło się od bliskich, znajomych i poszło tzw. pocztą pantoflową pt. „skąd masz taką fajną czapkę?”. W tej chwili działam równolegle w dwóch obszarach: prowadzę warsztaty robienia na drutach i szydle oraz wykonuję dzianiny na zamówienie.

Czy uważsz, ze polski rynek docenia już rękodzieło? Czy rośnie świadomość wśród klientów?

Jest coraz piękniej. Przez ostatnie kilka lat obserwuję zdecydowany wzrost zainteresowania akcesoriami wykonanymi ręcznie. Cieszy mnie to, że sprawą kluczową jest wysokiej jakości materiał – wełna owcza, z alpak czy merynosów – najczęściej wybierane przez klientów.

Obserwuję szacunek do autorskiego projektu oraz pracy moich rąk. Klienci widzą tzw. wartość dodaną, która tak naprawdę jest połączeniem indywidualnego wyczucia, głębokiego zaangażowania, nierzadko poświęcenia – pasji właśnie. Moje dzianiny to nie tylko akcesoria modowe. To przede wszystkim małe dzieła sztuki – misternie wymodelowane, dziane z uważnością i najwyższą starannością. Perfekcyjnie wykończone. Ważna jest dla mnie prostota i naturalność. Każda dzianina mojego autorstwa jest pojedynczym egzemplarzem. Przyznaję, że traktuję dziewiarstwo jako dziedzinę sztuki wizualnej. Wełna jest nośnikiem. Dłonie i oczy są narzędziami. To nie są zwyczajne czapki, kominy czy pufy lub dywany…

Ile pracy potrzeba, zeby powstała taka cudna czapka jak Twoja?

W zależności od skomplikowania modelu, „wydzianie” jednej czapki zajmuje mi od 45 minut do półtorej godziny.

Jaki produkt najcześciej kupują Twoi klienci?

Czapki właśnie. W tej chwili (i od dłuższego czasu) najpopularniejszym modelem jest czapka o wzorze ryżowym ze ściągaczem. Dzianina ryżowa święci triumfy już kolejny sezon, i to nie tylko w Polsce. Również kominy – duże, otulające.

Co Ty lubisz robić na drutach najbardziej?

I znów czapki! Szczególnie te gładkie w naturalnych kolorach. Czapka jest wyjątkowym tworem. Otula nam skronie. Chroni przed zimnem, zdobi. Jest dla mnie rodzajem korony. Często wybór czapki determinuje coś więcej niż zabezpieczenie przed chłodem. To klienci zwrócili na to moją uwagę. Mówią o swoich czapkach z czułością, tęsknotą. Są do nich autentycznie przywiązani. Cierpią, gdy je zgubią…

Jaką najdziwniejszą rzecz udzirgałaś do tej pory?

Ha! Zdaje się, że hamak gigant z liny żeglarskiej. Mam jeszcze zaległe zlecenie od znajomego, który zażyczył sobie skarpetoszalik!

Gdzie można kupić Twoje rzeczy i czy jest możliwość zamówień indywidualnych według pomysłów klientów?

Jak najbardziej – zamówienia indywidualne. Zamówienia najczęściej przyjmuję w formie elektronicznej. W sezonie moje dzianiny można dostać w kilku wybranych butikach w Polsce oraz w galerii sztuki w Tokio.

Na jakich targach mozna ciebie spotkać?

Prulla jest bardzo często zapraszana na różnego rodzaju targi w Polsce i za granicą. Dzięki temu, że Prulla jest nadal przed wszystkim pasją – wybieram tylko te najmilsze propozycje. Należą do nich oczywiście BAKALIE – wybitne targi trójmiejskie. Od kilku sezonów biorę również udział w wydarzeniu PRZEDPROŻE SZTUKI, organizowanym przez Gdańską Galerię Miejską w Gdańsku.

Czy masz klientów spoza Polski? Czy zdarzyło Ci się wykonywać duże zlecenie dla klienta z zagranicy?

Oczywiście, dziergałam do Norwegii, Anglii, Niemiec i Japonii. Największa realizacja zagraniczna to moja autorska wystawa dzianin SECOND SKIN w Tokio, której otwarcie odbyło się w zeszłym miesiącu. Pokazywałam swetrzyska, kominy i czapki. Wszystko wykonane z najczystszej wełny i w naturalnych kolorach. Przeprowadzałam tam również warsztaty. Moje dzianiny spotkały się tam z najcieplejszym odbiorem. Zdaje się, że moje decyzje estetyczne idealnie trafiają w gusta tych wyjątkowych ludzi, jakimi są Japończycy. Można powiedzieć, że rozumieliśmy się bez słów. To była niezwyczajna przygoda. Z pewnością jeszcze nie raz będę współpracować z tokijskimi artystami.

Z czego jesteś najbardziej dumna jeśli chodzi o Twoją markę Prulla?

Rozpiera mnie duma, gdy słyszę: „wreszcie znalazłam moją idealną czapkę!” lub: „ratunku, zgubiłam moją ukochaną prullową czapkę!”. Klienci wracają i to jest dla mnie największa nagroda za dziesiątki godzin ręcznej pracy pełnej pasji. Prulla to także warsztaty – ogromnej radość, którą czuję gdy moi uczniowie kończą swoje pierwsze dzianiny, piszcząc z zachwytu – nie da się porównać z niczym innym! Dzielenie się pasją jest najprzyjemniejsze.

Jakie masz jeszcze ukryte talenty i pasje oprócz robienia na drutach?

Jestem absolwentką Akademii Sztuk Pięknych. Działam również w dziedzinie instalacji artystycznych. Moje prace MUM 2012 i SUKNIA 2014, można było zobaczyć podczas dwóch edycji festiwalu NARRACJE w Gdańsku.

Uwielbiam prowadzić warsztaty dzianinowe. Od kliku lat współpracuję z Instytutem Kultury Miejskiej, gdzie na spotkaniach uczę dziania na drutach i szydle. Propaguję dziewiarstwo jako sposób na zmniejszenie stresu, międzypokoleniową integrację oraz zaspokojenie potrzeby przynależności. Jestem również psychologiem. Pasjonują mnie zależności systemowe, oparte na współdziałaniu i współoddziaływaniu na siebie. W grupie siła, prawda? Mogę to regularnie obserwować na naszych wyjątkowych spotkaniach.

Czy jest coś, czego nie potrafisz zrobić z włóczki?

Jasne, nie potrafiłabym zrobić czegoś przesadnego. Czegoś pozbawionego równowagi estetycznej. Nie znoszę nadmiaru i niepotrzebnych kombinacji. Opanowałam jedynie podstawowe umiejętności dziewiarskie – kilka podstawowych wzorów. Pracuję na zawężonej gamie kolorów. Im prostsze sploty, tym piękniej. Im czystszy przekaz, tym lepiej. Opracowuję nieskomplikowane autorskie kroje i fasony. Najchętniej sprowadziłabym wszystko do kwadratów, prostokątów i tub. Hołduję nieustannie idei Less is more.

Wywiad: Katarzyna Lepianka-Głuszkiewicz

Oceń ten artykuł

Polecane:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *