„Ten skecz nie mógłby powstać, gdyby w zespole nie było kobiety!” – skomentował ni z tego, ni z owego mój narzeczony, gdy pewnej leniwej niedzieli trafiliśmy na Kabaret Hrabi pt. Savire-vivre. I na tym w zasadzie można by zakończyć temat. Wszak niepodważalny jest fakt, że wiele rzeczy by w ogóle nie powstało, gdyby zespoły je tworzące nie były mieszane.
Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle
Przeglądając historię wynalazków i odkryć, napotyka się na informacje, dzięki którym szczęka co poniektórym może lekko opaść. Bo kto by pomyślał, włączając dziś ogrzewanie w samochodzie, że mamy je tylko dzięki temu, że w końcówce XIX wieku pewnej pani bardzo zmarzły stopy podczas jej przejażdżki automobilem i postanowiła jakoś temu zaradzić, nie poprzestając na ciepłych skarpetkach. Margaret A. Wilcox, bo o niej mowa, skonstruowała pierwszy na świecie układ ogrzewania samochodowego wykorzystującego ciepłe powietrze znad silnika. Ile ludzkość musiałaby czekać, by mężczyźnie w jego, bądź co bądź ulubionej, zabawce zaczęła doskwierać taka drobnostka?
Jeszcze bardziej zachwycający jest fakt, że dziedzinę programowania komputerowego zapoczątkowało zetknięcie się Ady Lovelacy (córka Lorda Byrona) z planami „maszyny analitycznej” (pierwotnego komputera) Charlesa Babbage? To właśnie te plany i ich twórca zainspirowały Adę do opracowania stylu programowania algorytmów matematycznych.
Kontynuatorką w dziedzinie komputerowego programowania była amerykańska kontradmirał dr Grace Murray Hopper, która wraz ze swoim zespołem Marynarki Wojennej stworzyła podstawy pierwszego przyjaznego dla użytkownika języka programowania – COBOL. To też dzięki niej współcześnie wirusy komputerowe określamy mianem „robaka” (bug). Użyła tego zwrotu po raz pierwszy, gdy odkryła, że problem w jej komputerze wywołała prawdziwa ćma.
Nie wiadomo, gdzie bylibyśmy w dziedzinie branży IT i wielu innych, gdyby nie spotkanie umysłów różnych płci.
Różnorodność skuteczniejsza od jednorodności
Co sprawia, że zespoły damsko-męskie są optymalnym rozwiązaniem współpracy? Zetknięcie się różnych punktów widzenia w niemal każdym aspekcie życia przyczynia się do powstawania innowacji, a tzw. homogeniczność może powodować zastój. Jakiś czas temu miałam okazję poznać firmę, w której w skład zespołu działu PR wchodzą same kobiety w podobnym wieku. Taki stan rzeczy trwa tam od kilku miesięcy i doprowadził do tego, że nie ma w nich już krzty energii, dziewczyny całymi dniami siedzą, niemalże w ciszy wykonując swoje obowiązki. Przez to wszystko jakość wykonywanej pracy i poziom pomysłów spadł niewspółmiernie w stosunku do tego, co było wcześniej, gdy zespół był mieszany.
Część osób odmienne widzenie rzeczywistości postrzega bardziej jako narażenie na sytuacje konfliktowe niż szansę na zbudowanie czegoś nowego. Owszem, poniekąd mają oni rację, gdyż w takich zespołach też trzeba się nauczyć pracować.
Na szczęście, są sposoby, które niwelują to zagrożenie, o czym będzie mowa w dalszej części. Najpierw jednak musimy się przyjrzeć głównym aspektom, w których różnice te występują, by wiedzieć, jak z nimi pracować. Miejmy jednak świadomość, że na potrzeby artykułu generalizujemy.
Kobiety vs. mężczyźni
Przede wszystkim kobiety i mężczyźni różnią się swoimi skalami wartości. Mężczyźni najbardziej cenią siłę, zaradność, umiejętność rozwiązania problemu i osiągnięcie zamierzonego celu. Zamiast mówić, działają, bardziej niż relacjami i uczuciami zajmują się rzeczami i sprawami. Marzą o szybkich samochodach i potężnych technologiach. Są zadaniowi. W momencie, gdy rozmawiają z osobą opowiadającą o swoim problemie, słuchają tylko do czasu, gdy nie zrozumieją, w czym rzecz i nie zaczną proponować rozwiązań. Stąd też o mężczyznach często się mówi, że nie słuchają. A oni po prostu są zaprogramowani na rozwiązanie problemu, nie na jego roztrząsanie i analizowanie, jeśli nie przynosi to żadnego rezultatu. Wynik to wspólny mianownik, który przyświeca życiu mężczyzn, a on wraz z potrzebą udowadniania swoich kompetencji nie pozwala mężczyznom prosić o pomoc. Wyznając takie wartości, sami też zbyt często nie oferują pomocy, wychodząc z założenia, że druga strona źle się będzie czuć przy takiej ofercie.
Kobiety natomiast są nastawione przede wszystkim na relacje, uczucia, wspieranie i udoskonalanie. Ich stan ducha oraz samopoczucie zależą od stanu ducha i samopoczucia otaczających osób, stąd w pierwszej kolejności dbają o otoczenie, pomagają i doradzają. W komunikacji na pierwszym miejscu jest dzielenie się swoimi przeżyciami i odczuciami, potrzeba sukcesu natomiast jest odstawiona na dalszy plan. Kobiety wychodzą z założenia, że jeśli coś działa, to może działać jeszcze lepiej, a udoskonalaniu może pomóc dzielenie się swoimi przeżyciami i ich głęboka analiza. Mężczyźni – nic z tych rzeczy! Przez życie prowadzi ich dewiza, że jak coś działa, to nie należy tego ruszać, póki się nie zepsuje.
Drugim ogromnie istotnym obszarem, w którym kobiety różnią się od mężczyzn, jest przeżywanie stresu i radzenie sobie z nim. Istotnym dlatego, że w pracy często spotykanym. Kobiety większość trudnych dla siebie sytuacji potrzebują omówić, rozpamiętują i co rusz na nowo przeżywają. Możliwość „przegadania” problemu pomaga kobietom go zrozumieć i uporać się z nim. W ten sposób wszystkie związane z nim emocje znajdują ujście, a kobiety – ukojenie i często też jego rozwiązanie.
Mężczyźni natomiast udają się w drugą stronę, czyli tam, gdzie nie trzeba rozmawiać i rozpamiętywać problemu. Zdecydowanie wolą przetrawić stres w samotności, czasem na chwilę się od niego odciąć poświęcając się ulubionym czynnościom, a następnie wymyślić rozwiązanie. To właśnie ten ostatni element przynosi im wyraźną ulgę i powrót „do świata żywych”. A problemy niemożliwe do rozwiązania? Przy nich mężczyźni po prostu dłużej poświęcają się swojemu hobby czy innym czynnościom, które ich relaksują. Muszą zbić napięcie do poziomu dla nich znośnego.
Podejmowanie decyzji – kolejny obszar bez którego działanie jest niemożliwe. Często się mówi, że kobiety nie potrafią podejmować decyzji. To absolutna nieprawda! Takie przekonanie wynika jedynie z faktu, że kobiecy proces decyzyjny trwa dłużej niż męski. Dlaczego? Bo przetrawiają więcej informacji – poza danymi czysto faktograficznymi, koncentrują się również na kwestiach emocjonalnych, które – jak już wiadomo – są dla nich najważniejsze. Kobiety w efekcie muszą wyważyć te dwie kwestie. Mężczyźni natomiast od samego początku postrzegają sprawę jasno – głównie przez pryzmat faktów, dostępnych danych. Emocje w znacznej większości odchodzą na bok. Stąd też decyzje podejmują zazwyczaj znacznie szybciej od kobiet.
Współpraca jest możliwa
Przyglądając się powyższym różnicom, widać, że mężczyźni i kobiety żyją w dwóch różnych światach. Nieświadomość ich istnienia często prowadzi do samoistnego i niezamierzonego konfliktu. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni działają w znanym głównie sobie stylu i wydaje im się, że płeć przeciwna tak samo podchodzi do różnych kwestii. Oczekują więc reakcji takich samych jak u siebie. Napotkanie zgoła inne zachowania rodzą złość, frustrację i bezradność.
Współpracując w zespole mieszanym, trzeba pamiętać o wyżej przywołanych różnicach – kobiety i mężczyźni są ulepieni z nieco innej gliny i inaczej podchodzą do życia. Już samo to może w dużym stopniu ułatwić wspólne funkcjonowanie. Nie ma większej siły we współpracy, jak zrozumienie ludzi, z którymi się działa. Natomiast świadomość i zrozumienie różnic pomaga w formułowaniu komunikatów odpowiednich dla danego stylu postrzegania świata. Nie od dziś wiadomo, że płynna współpraca w dużej mierze jest uzależniona od właściwego porozumiewania się.
Kolejnym aspektem, który może być krokiem milowym we współpracy zespołów mieszanych, jest nabycie umiejętności krytycznego spojrzenia na własne pomysły i działania. Wszak „to, co moje, wcale nie znaczy, że lepsze”. Większość ludzi lubi mieć rację, a chwile, gdy to właśnie ich pomysł zostaje przyjęty przez zespół, są jednymi z milszych momentów tworzenia projektu. I to jest jak najbardziej zrozumiałe. To normalne, że lubimy nieomylność. Jednak funkcjonowanie w środowisku zamkniętym na alternatywy nie rozwija. Dajmy więc sobie szansę na stworzenie nie „czegoś mojego” albo „czegoś Twojego”, ale „czegoś naszego”.
Tekst: Marika Kłuskiewicz