Czy odnaleźliśmy eliksir długowieczności?

7 i pół roku – o tyle każdy z nas może wydłużyć swoje życie! I nie jest to życzeniowa formułka wygłaszana przez coachów podczas sympozjów, a naukowo udowodniony fakt, do którego badacze z Uniwersytetu w Yale dochodzili przez ostatnie 40 lat. Czyżbyśmy w końcu odnaleźli eliksir na długie życie?

40 lat badań

Przywołani wcześniej badacze rozpoczęli swoje badania w 1975 roku. Zgromadzili oni wówczas ponad tysiąc chętnych osób z miasteczka Oxford w stanie Ohio w wieku 50+ i poprosili o wypełnienie ankiet. Badani mieli się w nich wypowiedzieć na temat swojego życia pod kątem pracy, zdrowia, rodziny i zainteresowań (np. „Czy wraz z wiekiem człowiek staje się przydatny?”, „Czy w miarę upływu lat uważasz, że twoje życie jest udane czy jest bardziej rozczarowaniem?”, „Czy śnią Ci się wypadające włosy?„). Następnie testy te zostały policzone i… odłożone do archiwum. Powrócono do nich po dziesiątkach lat, z profesor psychologii Becca Levy na czele, zestawiając je z aktami zgonów osób badanych. Okazało się, że odpowiedzi na pytania były silną przepowiednią długowieczności uczestników. Ludzie, którzy wykazywali się optymistycznych nastawieniem do życia i pozytywnie postrzegali przyszłość, żyli średnio o 7 i pół roku dłużej niż osoby o bardziej negatywnym usposobieniu!

Jesteś tym, co myślisz

Co zatem zrobić, jeśli nie jesteśmy pogodni duchem? Gdy martwimy się teraźniejszością, a myślenie o naszej przyszłości i starości napawa nas lękiem bądź wręcz przerażeniem? Gdy wszelkie rozwiązania naszych spraw rysuje się nam w czarnych scenariuszach? Czy coś w ogóle możemy z tym zrobić? Wszak podejście do życia to efekt naszej osobowości, która dość opornie poddaje się zmianom. Jest ona złożoną oddziaływania na siebie naszych cech charakteru, emocji i trybu życia. Od jednej z tych składowych zależy czy jesteśmy optymistami, czy pesymistami. Stanowi ona również źródło najnowszych badań naukowych. Ale czy można ją w ogóle obiektywnie zmierzyć? Nie jest przecież równie łatwo mierzalna jak chociażby wiek, waga czy wiek. A jednak i z tym naukowcy sobie poradzili. Przyszedł im z pomocą pomiar aktywności elektrycznej mózgu, dzięki któremu każdy z nas może się dowiedzieć czy jest naturalnym optymistą, czy pesymistą. Możliwość taką daje fakt, że mózgi niektórych ludzi w sposób naturalny dostrajają się do bodźców pozytywnych, a innych – do negatywnych. Ponadto serie badań i eksperymentów wykazały zaskakującą zależność. Mianowicie w mózgach osób o wysokim poziomie pesymizmu, neurotyczności i fobii, kora czołowa wykazuje większą aktywność w prawej półkuli mózgu. To tzw. asymetria mózgu. Powoduje ona, że ludzie w większym stopniu nastawieni są na bodźce negatywne, szybciej je zauważają i na nie reagują, natomiast czas reakcji na bodźce pozytywne jest dłuższy. Innymi słowy – ich uwaga skierowana jest na wychwytywanie z otoczenia informacji negatywnych jak np. zagniewane twarze, złe emocje, kłótnie.

Ale dość o badaniach! Jak łatwo się domyślić, ciągłe martwienie się, oczekiwanie nieszczęść, ciągła czujność, nastawienie na zagrożenia i negatywne bodźce kosztuje człowieka dużo energii. Dużo więcej niż pogodne i ufne funkcjonowanie. Przypomnijmy sobie siebie, gdy byliśmy w silnym stresie i chwilę, gdy ten odpuścił. Silne napięcie – zarówno psychiczne, jak i mięśniowe – powodowało w efekcie wycieńczenie. Teraz wyobraźmy sobie, że nasze nie tak silne, ale ciągłe spięcie – spowodowane bardziej negatywnym niż pozytywnym nastawieniem do życia – powoduje to samo. To również nas wycieńcza, choć nie tak gwałtownie i spektakularnie jak silny stres. Jednak tak, jak kropla drąży skałę, tak i nas permanentne spięcie wykańcza. W efekcie… skracając nasze życie.

Jak zmienić osobowość?

A dokładniej i bardziej naukowo – jak obniżyć swój poziom pobudzenia nerwowego, zmniejszyć aktywność kory czołowej w prawej półkuli mózgu i zwiększyć ją w lewej? Jak sprawić, by nasz organizm i umysł w niektórych sytuacjach nie pracował na najwyższych obrotach i… nas nie postarzał? Rozwiązania–cud, które by zadziałało od pierwszej chwili, nie ma. Ale to dobrze! Coś, co działa od razu, nie przynosi trwałych efektów, jak np. głodówka, którą stosujemy w celu poprawy sylwetki.

Są jednak 2 genialne sposoby, które zmniejszają poziom stresu i negatywne odczucia. Warto po nie sięgnąć, gdyż udowodniono naukowo, że przyczyniają się one do trwałej zmiany przywołanej wcześniej asymetrii mózgu, a co za tym idzie – podejścia do życia. Każdy, kto chce stać się niepoprawnym optymistą i żyć dłużej, musi tego spróbować!

Technika modyfikacji uwarunkowań CBM

Technikę tę wypróbowało dotychczas ponad 5 tys. osób, z czego u 70% przyniosła skutek. Polega ona na obniżaniu podświadomych negatywnych skłonności i trenowaniu wyszukiwania pozytywów. Brzmi skomplikowanie? Wcale takie nie jest. W wersji pierwotnej całe zadanie polega na wychwytywaniu uśmiechniętej twarzy spośród neutralnych i negatywnych. Na ekranie komputera pojawia się obraz 12 twarzy. Należy jak najszybciej odnaleźć twarz z uśmiechem i ją wskazać. Wówczas na ekranie pojawi się 12 nowych twarzy, z którymi mamy zrobić to samo. Zaleca się, by zadanie to powtarzać co drugi dzień przez 10 minut. Wydaje się ono absurdalnie łatwe, jednak gdy się już nad nim usiądzie, początki są często trudniejsze, niż się wydaje. W obecnych czasach każdy z nas może sobie przygotować takie ćwiczenie samodzielnie, np. w programie do wykonywania prezentacji multimedialnych.

Technika nic nierobienia

W ciągu ostatnich 20 lat przeprowadzono wiele badań nad efektami medytacji, które dały bardzo różne rezultaty. Jednak ostatnio na kilku uczelniach świata rozpoczęto intensywne badania, które pozwoliły dostrzec naukowcom, co się dzieje w medytującym mózgu. U osób medytujących od dawna zmiany w mózgu są bardzo wyraźne, ale nawet u nowicjuszy widać zmiany już po 8 tygodniach. W obszarach odpowiedzialnych za kontrolę emocji pojawiło się znacznie więcej szarych komórek, a w lewej korze czołowej – odpowiedzialnej za pozytywne odczucia – zauważono zwiększoną aktywność. Fakty te mówią same za siebie: systematyczna medytacja może wywołać zmiany fizjologiczne. Zalecenie jest zatem proste. Medytujmy!

Idea jest prosta, wykonanie natomiast to już zdecydowanie ciężka praca. Z medytacją jest jak z ćwiczeniami czy dietą – tylko codzienne i systematyczne jej stosowanie przynosi efekty. Samo nic nierobienie i nic niemyślenie też może być z początku zaskakująco trudne. Wszak, kiedy ostatnio próbowaliśmy uspokoić swój umysł, skupiając się na swoim oddechu i starając się ignorować negatywne myśli?

Swoją przygodę z medytacją możemy zacząć od skupienia się na swoim ciele. Zamknijmy oczy i zobrazujmy sobie swoje ciało, począwszy od głowy. Spokojnie je prześwietlmy, zwracając uwagę na to, które jego części są rozluźnione, a które spięte. Gdy pojawią się myśli, pozwólmy im przepływać i odpływać. Jeśli się rozproszymy, spróbujmy na nowo się delikatnie skupić na ciele. Pozostańmy w tym stanie przez 15-20 minut.

Medytacja to trenowanie umysłu, nie frustrujmy się więc, że na początku nam nie wychodzi. Nikt od razu nie przebiegł maratonu. To dzięki treningowi będziemy bardziej skupieni. Nasz umysł nie będzie błądzić, będziemy mniej spięci, a co za tym idzie, zwalczymy nerwowe nawyki, stres, lęk, smutek… co tylko chcemy!

Czy to w ogóle ma szansę zadziałać?

Czy osobowość można w ogóle zmienić? Najnowsza nauka udowodniła, że zdecydowanie tak! Badania nad bliźniakami jednojajowymi, które jako jedyne na świecie mają takie same geny, pokazały, że w trakcie życia zmienia się coś, co jeszcze do niedawna uważaliśmy za niezmienne. Mowa o genach! To one w 50% odpowiadają za naszą osobowość (drugie 50% zależne jest od doświadczeń w życiu). Co jeszcze bardziej zaskakujące, wpływu na te zmiany nie ma ani spożywana chemia, ani choroby. Genezą zmian są wspomniane przeżycia i doświadczenia. To one powodują, że na pewnych etapach życia niektóre z naszych genów się włączają, a inne wyłączają. Przez to właśnie jeden z bliźniaków w dorosłym życiu jest niepoprawnym optymistą, a drugi ma stwierdzoną kliniczną depresję.

Wiemy więc, że skoro zdarzenia losowe mogą jakieś geny włączyć a inne wyłączyć, to nasze celowe i ukierunkowane działania mogą zdziałać to samo. Z tą jednak różnicą, że będziemy włączać geny wspierające nas w życiu, a wyłączać niepożądane. W ten sposób będziemy zmieniać swoją osobowość!

Czy warto się wysilać i „przestrajać”? A czy warto zyskać 7 dodatkowych lat życia?

Oceń ten artykuł

Polecane:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *