Oporni na odporność

Był taki czas, gdy sama jego nazwa elektryzowała. Społeczeństwo ogarnęła panika przed wirusem HIV. Potencjalnego nosiciela „udawało się rozpoznać na odległość”, a wokół możliwości zarażenia powstały legendy. Winę przypisano narkomanom, bezdomnym, afroamerykanom i gejom. Chciano palić ich na stosie, składając na barki odpowiedzialność za rosnące statystyki zachorowań i za całe zło, które działo się przez nich.

Nauka obaliła stereotypy

Na szczęście ze stereotypem wygrała nauka. Pojawiły się informacje ucinające łeb domniemaniom i teoriom wyssanym z palca. Wbrew opiniom choroba nie wybiera na podstawie pochodzenia, religii i orientacji seksualnej. Kryterium nie stanowi również płeć, wykonywany zawód i wykształcenie. Przed wirusem chroni znajomość dróg jego transmisji oraz świadome stosowanie metod zmniejszających ryzyko zakażenia. Postęp medycyny spowodował, że skuteczność leczenia rośnie, o ile rozpocznie się ono jak najwcześniej. Diagnoza jest wstrząsem, ale lekarze uspokajają, że z HIV można żyć. Przez całe lata, jeśli w codziennym funkcjonowaniu będziemy pamiętać o tym, co nam wolno, a czego nie.

Pacjenci, u których rozpoznano Zespół Nabytego Niedoboru Odporności (HIV), są pod stałą opieką specjalistów i PrEP – profilaktyki lekowej zabezpieczającej przed zakażeniem. Stosowane farmaceutyki mają na celu zmianę wiremii czyli ilości kropli wirusa w organizmie. Oznacza to, że nie w każdym przypadku zakażenie doprowadza do pełnoobjawowego AIDS. Pokazują to krajowe statystyki – w marcu 2018 roku zarejestrowano 85 nowo wykrytych zakażeń HIV, 9 zachorowań na AIDS i 4 zgony osób chorych na AIDS (na podstawie danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, Zakładu Epidemiologii Chorób Zakaźnych i Nadzoru).

Tylko mnie kochaj

Zarażeni rozpoczynają leczenie antyretrowirusowe. Terapia nie stanowi antidotum i nie zwalnia ze stosowania zabezpieczeń, ponieważ leki nie niwelują wirusa.
Wirus HIV powoduje zniszczenie układu odpornościowego u osoby zakażonej. W niektórych przypadkach dochodzi do rozwoju różnych infekcji i nowotworów, które określane są mianem AIDS. Podawane leki nie niszczą wirusa. Spowalniają jego tempo i hamują namnażanie.

Karol był kawalerem z wyboru. Na dzieci i rodzinę zostawił sobie czas, do momentu stabilizacji finansowej i spadku sił na wieczorne rozrywki. Lubił seks i przygód sobie nie odmawiał. Na randki zapraszał dziewczyny z klasą – wykształcone, z dobrą pracą, zadbane i otwarte na łóżkowe nowości. Zawsze korzystał z prezerwatyw, wyznając zasadę, że nie wszystko złoto, co się świeci. Nawet w najbardziej upiornych snach nie przypuszczał, że wirus, który kojarzył mu się z dworcem i brudną strzykawką, stanie się częścią jego życia.

Z nią jakoś tak wyszło. Spotykali się regularnie, znajomi zaczęli uważać ich nawet za parę. Nauczycielka po rozwodzie całkowicie zawróciła mu w głowie. Chętnie został u niej na weekend. Tak upojnego nie przeżył od dawna i pewnie dlatego w ogóle nie miał problemu z brakiem zabezpieczenia. Dalej było coraz fajniej. Po kilku tygodniach, gdy jedli kolację, powiedziała, że powinien coś o niej wiedzieć. – Jednak masz męża? – aż sam się zaśmiał, co za absurd. Usłyszał, że już nie, ale były mąż był nosicielem wirusa HIV, więc prędko powinien się zbadać.

S.O.S

– Wszystko w porządku? – odruchowo zatrzymała się przy mężczyźnie w średnim wieku, który opierał się o ścianę kamienicy. Pokiwał głową i od razu chwyciły go torsje. Wymiociny wylądowały na jej ubraniu i twarzy. Przepraszał zawstydzony, a ona zapewniała, że nic się nie stało. Szybko zapomniała, zatrucie – normalna sprawa.

Złe samopoczucie początkowo złożyła na karb jesiennej pogody. Deszcz, plucha i wpisane w porę roku wirusy to w końcu nic nadzwyczajnego. Miodek, herbata z malinami, aspiryna i wizyta w przychodni nie przyniosły poprawy. Grypa ani myślała odpuścić i przy kolejnym spotkaniu lekarz zwrócił uwagę na mocno powiększone węzły chłonne. Pomógł antybiotyk. Przed Wielkanocą kuzynka skomentowała, że schudła. – Zabrałam się za siebie – tłumaczyła rodzinie. Prawda wyglądała nieco inaczej. Coraz częściej łapała ją gorączka, bolał brzuch w okolicy wątroby. Zmęczenie potęgowała biegunka, która łapała nawet w środku dnia. Zaczęła szukać, co jest przyczyną. Wróciła do gabinetu lekarza i wypaliła wprost „Czy mam HIV?”.

HIV ostrożność

HIV bardzo szybko ginie poza organizmem człowieka. Zabija go temperatura powyżej 56 stopni Celsjusza, środki dezynfekcyjne i woda z mydłem. Nie jest wyłącznie wirusem seksu. Do zakażenia może dojść poprzez wrażliwą błonę śluzową jamy ustnej – krew, wymioty, płyn preejakulacyjny, nasienie podczas kontaktów oralnych.
Osoby zarażone wirusem HIV starają się żyć normalnie. Zdarza się, że decydują się na potomstwo. Jest to możliwe, o czym świadczą narodziny dzieci, których chore mamy przebywały pod opieką lekarzy, zajmujących się terapią zakażonych HIV. W takich przypadkach szansa na zdrowe dziecko wynosi 99 procent. Z drugiej strony, plemniki nie przenoszą wirusa – metoda „płukania” plemników podawanych matce pozwala ochronić ją przed zarażeniem. Jeśli kobieta nie będzie zarażona HIV, dziecku nic nie grozi.

Opowieści o HIV krążącym w powietrzu, w gabinecie dentysty i cudownej szczepionce należy włożyć między bajki. Możemy czuć się bezpieczni, mając pewność, jeśli narzędzia zostały wysterylizowane, personel medyczny trzyma się procedur, a my mamy wiedzę, w jaki sposób może dojść do zakażenia.

Oceń ten artykuł

Polecane:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *