Metaliczne spełnienie

Kojarzy się jednoznacznie. Z erotyką i metalicznym błyskiem w oparach papierosowego dymu. Nic bardziej mylnego. Rura stała się sportem i puka do drzwi Komitetu Olimpijskiego. Pełnym poświęceń i żmudnych treningów, ponieważ w walce o medale liczą się wyłącznie umiejętności. Stereotyp nocnej tancerki łamie mistrzyni. Marta Stachowicz, medalistka Mistrzostw Świata i Polski, budzik nastawia bardzo wcześnie, codziennie balansując na granicy sztuki i nadludzkich akrobacji.

W czym miał pomóc taniec na rurze?

Zupełnie nie pamiętam, jak to się zaczęło. Pierwszą uprawianą przeze mnie dyscypliną był aerobik sportowy w sekcji uczelnianej. Wymyśliłam sobie najlepszy sposób, aby wymigać się z zajęć wf-u (śmiech).

Obudziła się pasja?

W szkole unikałam wf-u, bo mieliśmy tylko siatkówkę i koszykówkę, które zupełnie mnie nie pociągały. Jednak mieszkając na wsi, ciągle jeździłam rowerem, biegałam, pływałam, chodziłam po drzewach, całe lato spędzałam w lesie. Równocześnie fascynowała mnie natura pod względem bardziej naukowym. Uwielbiałam też historię.

Naukowiec wiruje na metalicznej rurze?

Aktualnie jestem w przededniu obrony doktoratu. Ukończyłam farmację na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym. Specjalizuję się w dietetyce i suplementacji w sporcie. Połączyłam wszystko, co lubię.

Nie szepczą w akademickich kątach?

Przyzwyczaili się. Rura sama w sobie zwiastuje egzotykę (śmiech). Wyłamałam się ze stereotypu mola książkowego w ciemnym laboratorium.

Przeznaczenie?

Pierwszy kontakt z rurą miałam w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie trafiłam w 2011 roku na zajęcia. Były fajne, ale ze względu na to, że studiowałam w Gdańsku, chodziłam na nie sporadycznie. Rura nawet mi się spodobała i dwa lata później kupiłam sobie własny egzemplarz do domu, stała jednak zakurzona w kącie. Wpłynął na to fakt, że przygotowywałam się do Mistrzostw Polski, Europy i Świata w aerobiku sportowym… Późniejsze problemy zdrowotne zmusiły mnie do rezygnacji, a start w zawodach Pole Sport okazał się idealną okazją, aby udowodnić sobie „że mogę”. Od trzech lat pole dance jest moim głównym sportem.

Nie boisz się erotycznych skojarzeń?

Są dwie możliwości. Można rurę wykorzystać do tańca erotycznego lub jako drążek gimnastyczny do robienia trików. Co kto woli (śmiech).

Korzystasz z obu opcji?

Rura ma kilka formuł. Jedną z nich jest Exotic, który wywodzi się z klubu, ale zawiera równocześnie typowo sportowe ewolucje. W mojej szkole zajęcia Exotic cieszą się dużą popularnością. Poza tym jest pole sport, ultra pole, pole art. Moim zdaniem, aby być dobrym zawodnikiem i trenerem, muszę być wszechstronna. Poza tym uwielbiam wszystkie odmiany pole dance. Każda ma swój urok.

Jako sport ciężki?

Każda dyscyplina uprawiana wyczynowo jest ciężka. Pole sport wymaga dużej wszechstronności, dokładnie tak, jak gimnastyka sportowa.

Jak często trenujesz?

Pierwszy dwugodzinny trening pole dance robię zawsze o 6 rano. Po powrocie z uczelni zajmuję się trójbojem. Ostatnia jednostka jest również rurkowa. Później prowadzę zajęcia.

Każdemu się uda?

Nie jest to sport wyłącznie dla wybranych. Wymaga zapału i systematyczności, ale warto włożyć w to trochę czasu, bo efekty są świetne. W trikach, w gracji, postawie i pewności siebie.

Skąd taka moc w drobnym ciele?

Pewnie trochę pomaga genetyka. Jestem niska, proporcje ciała sprzyjają niektórym akrobacjom, ale wykonanie innych – utrudniają. Co więcej, jest to praca: własna na treningach, współpraca z innymi trenerami, dokształcanie się na warsztatach i szkoleniach, odpoczynek, zdrowe jedzenie itd. Niestety część z listy, ze względu na szalenie napięty grafik, zaniedbuję (śmiech).

Pole Dance to sport?

Tak, uznawany w kraju i na świecie. Jest federacja IPSF, która zrzesza największą liczbę państw członkowskich ze wszystkich federacji pole sportowych. Działa w kierunku uznania rury za sport olimpijski. Pole Sport zdobył już status dyscypliny sportowej. Aby mógł być sportem olimpijskim, musi spełniać warunki dotyczące ilość zrzeszonych państw, kontroli antydopingowych, organizacji zawodów, jasnych kryteriów oceniania. Aktualny Code of Points ma około 137 stron plus dodatkowa książeczka z regulacjami narodowymi

Wróciłaś z medalem?

Miesiąc temu podczas Mistrzostw Świata IPSF zdobyłam brązowy medal w Ultra Pole.

Co to takiego?

Odmiana Pole Sport, typowo trikowa. Bardzo dynamiczna i wymagająca.

W Polsce należysz do czołówki?

W Pole Sport w kategorii solistek Elite byłam w tym roku trzecia, a w Ultra Pole zwyciężyłam. Otworzyło mi to drogę na Mistrzostwa Świata.

Konkurencja przytłaczała?

Traktuję jako zaszczyt i szansę rywalizacji z najlepszymi. To, że mogłam ich obserwować, rozgrzewać się koło nich, a co dopiero konkurować, wymieniać uwagami i mówić „cześć” ikonom dyscypliny? Obłędne doświadczenie!

Jaka atmosfera panuje na zawodach?

Na każdych zawodach trochę inna. Wszystko zależy od rangi zawodów, kategorii i uczestników. Wydaje mi się, że im bardziej artystyczne zawody, tym większa nerwowość za kulisami, bo na takich ocena artystyczna to około połowa możliwych do zdobycia punktów, a taką ocenę często odbiera się osobiście.

Sędziowie sprawiedliwi?

Nigdy nie miałam sytuacji, w której mogłabym poczuć się poszkodowana. To kwestia mojego nastawienia. Idę i robię swoje, nie koncentrując się na walce o miejsce. Oczywiście fajnie mieć medal. Jednak dla mnie bardziej istotne jest, jaki postęp zrobiłam, czy mój układ się podobał i wszystko się udało oraz, co najważniejsze, czy w trakcie miałam radość.

Sport dla zabawy?

Gdy stoisz na scenie i robisz triki, jest po prostu fajnie! W trakcie wpadam w „euforię biegacza” (śmiech). Uwielbiam, kiedy muzyka głośno gra, rura obrotowa szybko się kręci, a ja robię jakieś przerzutki na dużej wysokości. To chyba adrenalina.

Będziesz pierwszą polską olimpijką w Pole Dance?

Jeśli wiek pozwoli, z pewnością się postaram.

Wiek jest ograniczeniem?

Nie, ponieważ rywalizacja przewidziana jest w kilku kategoriach wiekowych. Trenować i startować może każdy. Jest też kategoria dla osób niepełnosprawnych, która sprawia ogromne wrażenie.

Masz jeszcze czas szkolić?

Założyłam szkołę Power Pole by Marta Stachowicz właśnie po to, aby dzielić się wiedzą i doświadczeniem. Cieszę się, że zainteresowanie rurą wciąż rośnie.

Nie wpadają przy Tobie w kompleksy?

Nigdy w życiu. Obie role, szkoleniowca i zawodniczki były mi pisane. Lubię uczyć i cieszę się, kiedy dziewczyny robią postępy, zyskują świadomość ciała, wykonują coś poza zasięgiem, nabierają pewności siebie, która przekłada się na wszystkie aspekty życia. Chodzi o to, aby czerpać z tych zajęć radość.

Oceń ten artykuł

Polecane:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *