Dama na salonach

sex masterka

Damą być… niejedna marzy. Piękną i docenianą, której cały męski świat składa hołd. Całuje rączki i pada do stóp, dziękując za to, że jest i zaszczyca. Nawet gdy tylko leży i pachnie przez ekran matrycy, niosąc swoje przesłanie, aby inspirować miliony. Pokazując na każdym kroku, że z życia na świeczniku można uczynić sztukę.

Na szczęście sztuka ma różne oblicza, a prawdziwa artystka eksperymentów się nie boi, więc drzwi wymarzonych salonów szybko stają otworem. Jednak zanim czerwony dywan całkowicie się ziści, trzeba włożyć odrobinę pracy i sporo zaangażowania w promocję. Recepta na sukces wydaje się prosta. Jeśli mnie polubią, świat zacznie przypominać bajkę, a pieniądze płynąć wartkim strumieniem, zasilając konto.

Sex nauczycielka

Każdy ma jakiś talent. Kwestia, jak szybko zdoła się przekonać o powołaniu i predyspozycjach. Pomocne stają się zainteresowania, wszak wiadomo, że najbardziej jesteśmy przekonujący w tym, co lubimy zgłębiać. Na takiej bazie wystarczy tylko podkręcić coś, co zawsze się sprzedaje. Czyli sex.
Śpiewa, tańczy, ale recytować jeszcze nie próbowała. Aniela Bogusz, lepiej znana jako SexMasterka, stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób robiących karierę w internecie. Zagrała va banque – kontrowersyjna i ordynarna przyciągnęła przed matryce tysiące obserwujących. „Poka sowe” nucił ten młody i tamten z wąsem, pamiętając, jak fikuśnie eksponowała wszystko, co ma najcenniejsze. Uczyła otwartości na ludzi w „Wyślij nudesa”, przekonując słowem, że dobre zdjęcie, szybciej niż można się spodziewać, zmieni nawet nędznie nudne życie. „Głębokie gardło” w jej wykonaniu stało się postulatem i bezcenną lekcją sexu oralnego, której nie powstydziłby się doświadczony seksuolog. Szybko, miło i z łatwym bitem brnęła przez arkana tego, czego Michalina Wisłocka przez lata starała się nauczyć Polaków. Pchała się na ścianki, bywała tam, gdzie być nie powinna, cały czas próbując zaistnieć jako rewolucjonistka seksualna, która mocno średnim głosem zmieni skostniałe podejście do miłości. Coś jednak zawiodło, dlatego ostanie nagranie Anieli mocno odbiega od tematu. W przebijającym się właśnie w sieci „Raku” słychać żal i zniechęcenie. Tyle starania poszło na nic. Przewrotnie śpiewa, że jest jak rak – święcie wierząc, że nieoczekiwana zmiana frontu będzie jak najszybszy rollercoster do sławy.

Ikona

Barbie dla wszystkich była boginią. Najbardziej popularna lalka o posągowych kształtach, ku zaskoczeniu producentów zabawki, narzuciła kanon piękna i idealnej sylwetki, stając się inspiracją dla wielu pań, którym marzyła się jej perfekcyjna talia i długie do nieba nogi. Inspirująca zabawka pchała je pod nóż, pozwalając wierzyć, że takie ciało pozwoli stać się królową każdego salonu w huku braw, zachwytów i błysku fajerwerków.
Ostre cięcie jest niełatwą sprawą. Efekty nie dzieją się od razu – zdradziła Anella, określana jako najbardziej rozpoznawalna polska Barbie. Dumna z wizerunku, o który biją się zachodnie media, pokazując, że faktycznie tylko niebo jest granicą. Anella poszła na całość. Przy pomocy chirurga i litrów wpompowanego „plastiku” dopasowała się kształtem do ikony. Monstrualne usta, uniemożliwiające prawidłową artykulację, talia osy i niebotyczne szpilki na wychudzonych nogach szybko zaprowadziły ją na kanapy popularnych programów. Doradzała w „śniadaniówce”, wyjaśniała w „talk – show”, natychmiast stając się ekspertką od spraw wszelakich. Jej wystąpienia przyciągały widzów niczym magnes. Choć mało kto wiedział, o co chodzi, to gasił telewizor, wierząc, że wszystko teraz jest możliwe. W tej powadze i zainteresowaniu Anella nabierała wiatru w żagle, upewniając się, że wybór był strzałem w dziesiątkę. Misja znajdzie rzesze naśladowczyń, a jej piękno powinno być do podrobienia.
sex

Śpiewać każda może

Najlepiej sprawdzone przeboje, a takie z pewnością są popularne kolędy. Czas świąt to okres wybaczania i miłości, więc karierę sióstr Godlewskich zaplanował najprawdopodobniej mistrz. Zaśpiewały i pokazały, co miały największego. Gdy tłum ochłonął, natychmiast oszalał, a siostry można było spotkać o każdej porze zawsze i wszędzie. Na plotkarskich portalach, w telewizji, na promocji w markecie i w popularnym radio, gdzie a’capella śpiewały ile sił w silikonowych piersiach. Szły jak taran, przekonując, że wreszcie nastał ich czas, w którym dzięki rozlicznym talentom świat z pewnością padnie im do stóp, a one wreszcie udowodnią mało życzliwym, że całkowicie pomylili się w ocenie. Sporo w tym racji, ponieważ internetowe zasięgi mówią same za siebie. W tym zakresie zazdrościć im może niejeden sławny aktor czy politycznie rozpoznawalna twarz.

Lwice salonowe łączy jedno. Determinacja, jakiej pozazdrościć powinna zwykła śmiertelniczka. Stawiają na jedną kartę, przekonane o swoich kwalifikacjach i drzemiącym pod sercem potencjale. Wymagającym pewnie odrobiny inwestycji i poprawy, ale przecież kto nie ryzykuje, nie pije szampana. Im marzy się schłodzony, w smukłym kieliszku odbijającym blask drogich żyrandoli. Nawet na jedną chwilę, którą spokojnie można uczynić wiecznością, bo przecież od czego jest internet i magia jego zasięgów.

Oceń ten artykuł

Polecane:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *