Kiedy ona zarabia więcej niż on

nsu

Coraz częściej zdarza się, wbrew mitowi na temat mężczyzny jako jedynego żywiciela rodziny, że to kobieta zarabia znacznie więcej niż jej partner. Jakie niedogodności niesie ze sobą taka sytuacja? Czy można im zapobiec, nie tracąc przy tym poczucia własnej wartości i zawodowych ambicji?

Stereotypy dotyczące kobiet w biznesie, „szklane sufity” związane z ich karierami, tworzenie przestrzeni biznesowych przyjaznych kobietom… O wszystkim tym już od dłuższego czasu jest głośno, a przeciwdziałanie nierównościom społecznym w biznesie jest wszechobecne. Znacznie mniej mówi się o konsekwencjach tych działań. A jakie one są? W ogromnej większości pozytywne. Osiągnięcie równości i pełnoprawności jest celem, do którego dąży niejedna kobieta. Ale to na pewno sytuacja idealna? Okazuje się, że nie do końca… Bo jak nieprzygotowani jeszcze na zmiany społeczne mężczyźni mają sobie poradzić z faktem, że nagle kobiety zarabiają więcej od nich? I mowa tutaj nie o rzadkich wyjątkach, a coraz częstszej tendencji.

Trudna walka ze stereotypami

W chwili obecnej co piąta kobieta zarabia więcej od swojego partnera. I liczba ta stale rośnie. Badania socjologiczne pokazują, że żadna ze stron nie ma z tym większego problemu. 67 procent Polaków deklaruje, że bez znaczenia dla nich jest to, kto przynosi do domu więcej pieniędzy. Jednak okazuje się, że są to tylko deklaracje, bo w praktyce zarówno dla mężczyzn, jak i dla kobiet większe zarobki płci pięknej powodują często dyskomfort.

Stereotypy – jakkolwiek się z nimi nie zgadzamy – są obecne i wpływają na nasze życie od tysięcy lat. To mężczyźni chodzą na polowanie (zarabiają pieniądze) i nie wracają do domu, póki nie upolują zwierzyny. Coś tak mocno zinternalizowanego, jak patriarchalny podział ról, nie zniknie w mgnieniu oka. Potrzeba na to czasu.

Jednak my nie potrafimy przyznać się sami przed sobą, że potrzebujemy na to czasu. Walczymy z naszymi psychologicznymi uwarunkowaniami, deklarując, że jesteśmy postępowi, że nie mamy kłopotu z dynamicznie zachodzącymi zmianami społecznymi. A rzeczywistość znacznie odbiega od deklaracji.

Udobruchać „samca alfa”

Po pierwsze kobiety zarabiające więcej od swoich partnerów muszą uciekać się do różnych sztuczek, by w domu panowała harmonia. Bardzo się starają nie poruszać ze swoimi partnerami pewnych kwestii związanych z pieniędzmi – by nie urazić ich dumy i nie spowodować u nich złego samopoczucia. Mało tego – same umniejszają swoje sukcesy i osiągnięcia, by uboższy od nich „samiec alfa” mógł w swoim mniemaniu zachować obraz głowy domu. Często też same hołdują istniejącym stereotypom i uważają, że to jednak mężczyźni powinni być żywicielami rodziny. Zatem z jednej strony ciągle uważają na to, co mówią – mając na uwadze komfort psychiczny partnerów – a z drugiej rośnie w nich frustracja wynikająca z braku ich komfortu psychicznego w domu oraz stereotypowych przekonań związanych z rolami społecznymi.
Część z kobiet godzi się na takie funkcjonowanie, część natomiast z niego rezygnuje, stając się singielkami. Te drugie wychodzą z założenia, że przecież i tak są samowystarczalne, świetnie sobie radzą i są z tego dumne. Nie godzą się więc na życie w oparciu o „poprawność polityczną” tylko po to, by mężczyzna nie czuł się przy nich zagrożony.

„Polowanie” na wygodne życie

Po drugie sami mężczyźni są dość zagubieni w nowej sytuacji. Męskość od wieków postrzegana jest przez pryzmat skuteczności – im lepszy myśliwy tym atrakcyjniejszy, bo zapewni byt i bezpieczeństwo. Po dziś dzień część mężczyzn chętnie pokazuje swoją skuteczność „w polowaniu” poprzez zakup różnych drogich „zabawek”. Wysyłają w ten sposób komunikat: „Jestem tak skuteczny, że mnie po prostu na to stać”. A co się dzieje, gdy partnerka okazuje się być jednak skuteczniejsza od mężczyzny?

Dla części z nich jest to cios poniżej pasa, z którym na rozmaite sposoby próbują sobie poradzić. Ich poczucie własnej wartości znacznie podupada. I albo wraz z kobietą starają się je odbudować, albo zaczynają z nimi rywalizować, chcąc się je prześcignąć w zarobkach, albo związek nie wytrzymuje tej próby – mężczyźni wolą uciec od bodźca (w tym wypadku zaradnej kobiety), który powoduje w nich dyskomfort i cierpienie.

Dla innej części mężczyzn skuteczniejszy myśliwy w domu jest impulsem, by – często nieświadomie – zmienić relacje partnerskie w zależne, w których kobiety zaczynają pełnić rolę opiekunek (na wzór matek). A mężczyźni? Oni mentalnie wracają do okresu, gdy jeszcze nie wymagało się od nich życiowej zaradności – do dzieciństwa. Zaczynają wykazywać bezradność, by nie dopuścić do konfliktu wewnętrznego w postrzeganiu siebie samego. W ten sposób podświadomie chronią swoje ego. No bo jak mieliby sobie poradzić z sytuacją, w której robią wszystko, co w ich mocy, by zapewnić byt rodzinie, ale ciągle są daleko z tyłu za partnerkami? Musieliby przyznać sami przed sobą, że w danym aspekcie są mniej zaradni od kobiet. A to dla niektórych wydaje się być istną porażką. Dlatego właśnie wybierają inną opcję – nie robią nic, więc i niczego nie osiągają , wychodząc z założenia: „Tak wybrałem, mam wygodne życie. Inni faceci mogą mi pozazdrościć! Ale gdybym tylko zdecydował się działać, to odniósłbym spektakularny sukces! Poczekam jednak z tym działaniem do jutra.”

W poszukiwaniu równowagi

Jest jeszcze jedna grupa mężczyzn i to ona daje nadzieję na to, że zmiany społeczno – ekonomiczne związane z większymi zarobkami kobiet zostaną niebawem bardziej zaakceptowane w realnym funkcjonowaniu. Są to osoby, które mają mocno rozwinięte poczucie własnej wartości i dobrze prosperujące partnerki nie są dla nich zagrożeniem, gdyż nie wpływają swoim statusem majątkowym na ich samoocenę. Mężczyźni Ci są dumni zarówno z siebie, swoich osiągnięć i sukcesów, jak i z osiągnięć i sukcesów swoich partnerek. Potrafią „dzielić się” obowiązkiem zarabiania na dom, jak i obowiązkami związanymi z porządkami, opieką nad dziećmi i innymi stereotypowo kobiecymi zajęciami. Poczucie własnej męskości czerpią ze swojego wnętrza, nie zaś z czynników zewnętrznych, takich jak grubość portfela.

I to jest właśnie tajemnica równości i równowagi – wewnętrzne poczucie własnej wartości, dojrzałość emocjonalna i osobiste spełnienie. Wówczas nie ma mowy o tym, by pojawiło się w związku poczucie zagrożenia, zazdrość czy rywalizacja. Dbajmy więc o poczucie własnej wartości tak, jak dbamy o dobre samopoczucie innych. Stwórzmy wkoło siebie zrównoważony, spełniony świat.

Oceń ten artykuł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *