To historia pewnej pożeraczki książek, niedoszłej wampirzycy, potencjalnego (prawdopodobnie marnego) chemika. To też historia miejsca, które wzięło się z owego pożerania książek, inklinacji do wampiryzmu, makabry i z miłości do sztuki. Poznajcie Renatę Kuryłowicz – historyka sztuki, specjalistkę od sztuki współczesnej i architektury romańskiej… no i właścicielkę Worka Kości.
Jak byłam mała, byłam brzydkim kaczątkiem. Pozostając zawsze z boku rówieśników i rodziny, dzieciństwo i dojrzewanie spędzałam, nieustannie ucząc się, bujając w obłokach i czytając setki, wręcz tysiące książek. Jak ja kochałam Sienkiewicza! I te wszystkie opisy krajobrazów w „Nad Niemnem”! Spijałam każde słowo z polskiej klasyki, potem z literatury niemieckiej, romantyków pochłaniałam, zachłystywałam się Mannem, rzecz jasna nic z niego nie rozumiejąc, czciłam Dostojewskiego i wielkich pisarzy rosyjskich XIX wieku. Lałam łzy przy wierszach Norwida, uczyłam się na pamięć „Hamleta” – z powodzeniem. Przyznaję się też do lektury powieści socrealistycznych oraz bałwochwalczej biografii Lenina. Każda książka była natychmiast „konsumowana”.
Sztuka w nagrodę
A o mojej przyszłości najmocniej zaważyły… albumy o sztuce. Ojciec, żołnierz służący w wojskach komunikacyjnych, budował mosty, ale też kilkakrotnie ratował powodzian. Za służbę narodowi otrzymywał w nagrodę albumy o sztuce. Pięknie wydane, na bogato, w dużych formatach, ze wspaniale jak na owe czasy opracowaną stroną edytorską. Zaczytywałam się w opisach dzieł, biografiach artystów, a obrazy, zdjęcia architektury i rzeźb bardzo szybko znałam na pamięć.
Plany na wampiryczną przyszłość
Zanim jednak nauczyłam się czytać, pierwszym moim planem na życie, i to długie życie, było zostać wampirem. Wsuwałam plastikowe wystające zęby i ganiałam w wieku lat 5 za innymi dzieciakami, strasząc za dnia wyssaniem z nich całej krwi. Zrezygnowałam z tego planu, gdy wydoroślałam na tyle, że załapałam, iż to nie takie proste, a przy tym odrobinę kłopotliwe w funkcjonowaniu. Natomiast specyficzna czułość dla makabry i spraw ostatecznych pozostała mi do dziś.
Później marzyłam, że będę fizykiem, a zaraz potem astronomem. Na wspomnienie, że przez chwilę pomyślałam o studiowaniu chemii, robi mi się słabo. Bardzo długo chciałam zostać poetką, w okresie licealnym nabrałam pewności swojego pióra na tyle, że postanowiłam (sic!), iż zdobędę Nagrodę Nobla. Oczywiście wszystko w cichości i skrytości serca. Zaliczyłam też intensywny okres religijności (przeszedł jak ręką odjął w odpowiednim momencie) i marzeń o klasztornej celi, którą wyobrażałam sobie jako idealne miejsce do czytania książek (o naiwności!).
Uroki dorosłości
W wieku 21 lat zamieniłam się w łabędzia, duszę towarzystwa i zaczęłam się tatuować. Z przytupem i w pięknym stylu studiowałam historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim, którą skończyłam jako specjalista od sztuki współczesnej i… architektury romańskiej. Eklektyzm i szeroki rozstrzał zainteresowań wciąż mi towarzyszył.
Drogę życiową odnalazłam w wieku 30 lat, rozpoczynając długą przygodę w świecie wydawniczym. Przeszłam drogę od specjalisty w dziale promocji (promowałam kryminały wówczas jeszcze niemodne) do właścicielki wydawnictwa. Miłość do książek stała się sposobem na życie oraz utrzymanie. Z sukcesem.
Nieoczywista miłość do nieoczywistej rozrywki
Jednak… dopiero w wieku 42 lat poczułam prawdziwe spełnienie, otwierając Worek Kości. Miejsce krzyżowania się moich zainteresowań, pasji i nieoczywistych miłości do nieoczywistej rozrywki.
Miłość do książek – Worek Kości powstał w hołdzie dla ukochanego Stephena Kinga, którego powieści najpierw promowałam, potem wydawałam w dwóch wydawnictwach. Tytuł ulubionej jego książki stał się nazwą lokalu, a zarazem hasłem przewodnim miejsca wypełnionego setkami pięknych czaszek (to ledwie część mojej prywatnej kolekcji). Worek jest autorskim cocktail barem, gdzie koktajle tworzone są z inspiracji literaturą, a dosłownie powieściami i opowiadaniami Kinga. Choć nie tylko. Znalazło się też miejsce dla seryjnych morderców znanych z popkultury. Śmiało przyznaję, iż jest to odwaga do wykraczania poza strefę komfortu w mojej branży w celu wyłącznie rozrywkowym.
Kultura – to jazz i smooth jazz na scenie, grany i śpiewany w różnych stylach, koncerty łączy wyjątkowa jakość, której się trzymam od 3 lat. Książki? Worek jest księgarnią!
Rozrywka – podjęłam ryzyko i otworzyłam w Worku burleskową scenę, pierwszy i największy dom burleski w Polsce, gdzie co tydzień od niemal 3 lat, w każdy czwartek przedstawiamy burleskowe show, każde inne, na inny temat, w innej oprawie. Szaleństwo? Nie, konsekwencja i wierność swoim pasjom.
I w końcu makabra – podejrzewam, że Worek Kości jest jedynym cocktail barem na świecie, w którym odbywają się wykłady z kryminalistyki, kryminologii, psychologii śledczej, sądowej, suicydologii, psychologii kłamstwa i pokrewnych im dziedzin. Wykładają wyłącznie specjaliści. Tylko tu można posłuchać o śledztwach, popijając najlepsze koktajle w Warszawie.
Ciągle się rozwijam, będąc kolorowym wytatuowanym ptakiem, który bardzo daleko i wysoko wzbił się od rodzinnego Płocka i dziecięcych marzeń. Bez nich jednak, bez tak otwartej głowy i głodu wiedzy, nie dokonałabym właściwych wyborów, nie dotarłabym do miejsca, w którym jestem dziś i które sama stworzyłam.