Tajlandia – podróż pełna słonecznych plaż i egzotycznych smaków!

Tajlandia

Wyjazd do Tajlandii planowałyśmy wspólnie z Kają, moją przyjaciółką już od dawna, ale przy naszym intensywnym życiu zawodowym, dopiero niedawno udało zrealizować się to marzenie. Obydwie lubimy egzotyczne klimaty i uwielbiamy tajską kuchnię, więc z radością wyruszyłyśmy w tę wspólną, babską podróż.

Wylądowałyśmy w Bangkoku i prosto z lotniska pojechałyśmy do hotelu, gdzie zawiózł nas prywatny transport zorganizowany przez biuro podróży. Bangkok urzeka już od pierwszego wejrzenia feerią barw, dźwięków i zapachów. Ponieważ zgodnie z dobrą radą pracowników biura postarałyśmy się w miarę możliwości wyspać w samolocie, nieco wypoczęte ruszyłyśmy zwiedzać miasto, aby jak najwięcej zobaczyć i doświadczyć. Nigdy nie byłam typem turysty, który ogranicza się do biernego odpoczynku, nie lubię długo tkwić w jednym miejscu, lubię korzystać z życia i dobrze się bawić, więc szkoda było mi czasu na leniuchowanie w hotelowym łóżku.

Bangkok jest bardzo zakorkowanym miastem, dlatego postanowiłyśmy korzystać z transportu rzecznego, który jest wygodny i w miarę szybki. Na tuk-tuki decydowałyśmy się dopiero po godzinach szczytu. Jeszcze w Polsce przygotowałyśmy sobie listę tego co chcemy zobaczyć i zwiedzanie rozpoczęłyśmy od Wat Pho, czyli Świątyni Leżącego Buddy. Jest to imponująca budowla, budząca podziw dla jej architektów, którzy z wielką precyzją zadbali o mnogość detali i ozdób. To prawdziwa uczta dla oka i czas zachwytu nad możliwościami konstrukcyjnymi i artystycznymi człowieka. Równie imponujące wrażenie robi Pałac Królewski wraz ze Świątynią Szmaragdowego Buddy oraz Dzielnica Królewska Dusit.

Między zwiedzaniem kolejnych miejsc znalazłyśmy oczywiście czas na kosztowanie tajskich przysmaków. Osobiście byłam zachwycona zupą Tom yam oraz Larb, czyli sałatką mięsną. Kai najbardziej do gustu przypadła Pad Khra Pao, czyli nieziemsko przyprawiona wieprzowina z jajkiem sadzonym. Udało nam się wziąć również wziąć udział w specjalnym kursie gotowania i kuchnia tajska od tamtej pory na stałe zagościła w moim domu.

Z Bangkoku samolotem dostałyśmy się do miasta Chiang Mai, które słynie z lokalnego rękodzieła i nieco innej kuchni, niż ta z którą zetknęłyśmy się w Bangkoku. Wycieczka motorowerowa po okolicy była świetnym rozwiązaniem, ponieważ dzięki temu środkowi transportu mogłyśmy w krótkim czasie zobaczyć więcej miejsc zarówno w mieście jak i poza nim. Niesamowitym doświadczeniem był dla nas trekking do wioski Plemienia Karen żyjącego na wzgórzach, w której spędziłyśmy noc. Następnego dnia udałyśmy się do kampusu słoni, gdzie udało nam się odbyć wycieczkę na tych ogromnych i budzących respekt zwierzętach. Kolejnym punktem programu był rafting na tratwie zrobionej z drewna bambusowego, która pomogła nam dostać się do wioski Shan. Z niej prywatnym transportem dostałyśmy się ponownie do Chiang Mai, gdzie spędziłyśmy noc a rano wyruszyłyśmy zwiedzić przepiękną świątynię Wat Phra That.

Po Chiang Mai naszym kolejnym przystankiem w podróży była wyspa Koh Phangan. Jest to niezwykle urokliwe miejsce, pełnie niebiańskich wręcz plaż. Czas tutaj spędziłyśmy nurkując z rurką i podziwiając przepiękne rafy koralowe. Wynajęłyśmy również skutery i na nich zwiedziłyśmy pobliskie wioski rybackie. Udało nam się również odwiedzić dżunglę znajdującą się w głębszych częściach wyspy. Z Koh Phangan udałyśmy się promem do portu w Surat Thani, a następnie na lotnisko, skąd poleciałyśmy z powrotem do Bangkoku.

Nazajutrz miałyśmy samolot powrotny do Polski, więc postanowiłyśmy optymalnie wykorzystać czas jaki nam pozostał. Wybrałyśmy się na spacer po ulicach Bangkoku, a na kolację zatrzymałyśmy się w jednej z knajpek na Khao San Road. Kosztowałyśmy owoców morza, obserwując życie miasta, tłoczących się turystów, wdychając mieszaninę aromatów różnych potraw i słuchałyśmy wesołej muzyki sączącej się z radioodbiornika. Był to wspaniały wieczór pożegnalny, tak samo wspaniały jak cała podróż, która na zawsze pozostanie w naszej pamięci.

Po nocy spędzonej w przytulnym hotelu, wyruszyłyśmy w drogę na lotnisko, gdzie dotarłyśmy prywatnym samochodem. Z nieukrywanym żalem wsiadałyśmy do samolotu, rzucając ostatnie, tęskne spojrzenia na piękną Tajlandię, a ponieważ bakcyla podróżniczego nie da się, ot tak, w sobie wytępić, zanim wylądowałyśmy w Polsce miałyśmy już gotowy szkic kolejnej wspólnej podróży…

http://planetescape.pl/

5/5 - (1 głosów)

Polecane:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *