Piękno ma wiele imion – Miss Północy 2016

 

W piątek 25 listopada br. w Sopocie odbyła się gala finałowa wyborów Miss Północy 2016, regionalnych eliminacji do konkursu Miss World Poland. To nowa inicjatywa w dziedzinie konkursów piękności. Laureatką konkursu została Anny Rochlicka z Gdańska, z którą rozmawiamy na łamach naszego magazynu.

Co może Pani opowiedzieć o sobie? Prosimy o krótką autoprezentację dla naszych czytelniczek.

Jestem skromną osobą. To mój pierwszy wywiad w roli Miss, dlatego nieco się denerwuję… Prowadzę normalne życie – uczę się, pracuję. Jestem rodowitą gdańszczanką. Od urodzenia mieszkam we Wrzeszczu z moją wspaniałą rodziną, która, niestety, od ośmiu lat jest niekompletna – moja mama zmarła. Mam natomiast cztery cudowne siostry (jedną młodszą i dwie starsze) oraz brata. Na czele naszej rodziny stoi mój fantastyczny tata, którego kocham ponad wszystko. Na co dzień pracuję w restauracji, w weekendy uczęszczam do szkoły biblijnej. Udzielam się w kościele ewangelicznym, gdyż zależy mi na innych. Staram się pomóc ludziom odnaleźć ich drogę przez życie, poznać swoją wartość, wspierać ich w trudnych sytuacjach.

Jestem spokojną, zrównoważoną dziewczyną, która wie, czego chce i dąży do założonych celów. Uważam się za osobę pogodną i wesoła. Staram się być sympatyczna, unikam konfliktów, jestem ugodowa i łatwo się ze mną dogadać w każdej sprawie.

W wolnym czasie lubię czytać książki, dla relaksu rysuję – nie jestem może wybitną malarką, ale moim znajomym się podoba.

Skąd Pani decyzja o starcie w wyborach miss? To spontaniczny pomysł czy może realizacja długofalowego planu?

Moja koleżanka, Magdalena Figas, która również brała udział w konkursie Miss Północy i także dostała się do finałowej dziesiątki, przekonała mnie, abym się wybrała na casting, który odbył się w sierpniu w Gdańsku. Długo się zastanawiałam, czy jest to dla mnie, czy się nadaję, czy sobie poradzę. Nie myślałam nigdy o sobie w kontekście piękności, a raczej zwyczajnej, niebrzydkiej dziewczyny. Miałam inny pomysł na przyszłość, ale w drodze spontanicznej decyzji wysłałam formularz rejestracyjny i zostałam zaproszona na eliminacje. Omal się nie spóźniłam, gdyż tego dnia miałam wiele obowiązków i wszystko szło „nie tak jak trzeba”. Byłam chyba ostatnią uczestniczką, która zaprezentowała się przed Jury.

Dziś się bardzo cieszę, że się zdecydowałam i że ostatecznie dotarłam na casting. Lubię modę i kwestie z tym związane, więc może teraz z tego impulsywnego działania wyniknie rzeczywiście jakiś długofalowy plan.

img_6900

Traktowała Pani uczestnictwo w konkursie jako poważne wyzwanie czy raczej w kategoriach przygody?

Szczere…? Wyłącznie przygody! Widziałam to tak: za kilka lat fajnie będzie powspominać, że było się pięknym i młodym, móc opowiedzieć, że startowałam w wyborach miss. To miała być fajna zabawa, okazja, aby się nieco dowartościować. Chciałam nabrać trochę doświadczenia, zorientować się, jak wyglądają wybory miss od wewnątrz. Ale oczywiście podchodziłam do tego poważnie. Starałam się zawsze być jak najlepiej przygotowana oraz podchodziłam do wszystkich etapów i zadań bardzo sumiennie. Myślę, że miało to duży wpływ na mój awans to finału.

Jakie były Pani pierwsze wrażenia, jeszcze na etapie wstępnych eliminacji?

Kiedy pojawiłam się na castingu, byłam zaskoczona jego przebiegiem. Spodziewałam się po prostu, że zaprezentujemy się w różnych strojach przed jurorami, a wybór zapadnie wyłącznie na podstawie wyglądu i gracji. Okazała się inaczej. Casting polegał głównie na rozmowie. Męczyli mnie chyba 45 minut, pytając o moje zainteresowania, które są raczej nietypowe. I bałam się, jak zostanę odebrana. Wyszło bardzo pozytywnie. Wychodząc miałam poczucie, że dobrze mi poszło i że jest szansa awansować dalej.

Jak wyglądały dalsze etapy konkursu?

Dwa tygodnie po castingu pojawiły się wyniki na stronie organizatora – Fundacji Projekt Miss – i moje nazwisko znalazło się wśród półfinalistek. W trakcie kolejnych tygodni odbyły się kolejne eliminacje. Rozstrzygnięcie o tym, kto wystąpi na gali w Sopocie nastąpiło na zgrupowaniu kandydatek w Olsztynie, w hotelu Manor. Były to ciężkie cztery dni – wstawanie rano, sesje zdjęciowe, całe dnie prób choreografii (wielkie dzięki dla Justyny Jasiulewicz, która zadbała, aby nasz występ wypadł profesjonalnie). I choć rywalizowałyśmy o uznanie organizatorów i jurorów, to muszę powiedzieć, że była to rywalizacja w duchu fair-play. Naprawdę nawiązałam wiele przyjaźni, a atmosfera była wspaniała.

Jakie myśli przychodziły Pani do głowy na wieść o występie w gali finałowej?

Byłam przekonana, że wygra inna dziewczyna – siebie plasowałam w połowie stawki. Po zgrupowaniu i w trakcie przygotowań przed galą byłyśmy wszystkie bardzo zmęczone. Chciałam mieć to już za sobą. Naprawdę był to ciężki trening. Obawiałam się, ze nasz występ nie wypadnie dobrze. Miałyśmy obawy przed występem przed publicznością. W dniu gali pół dnia ćwiczyłyśmy na scenie, a ciągle zdarzały się drobne pomyłki. Przed samą galą nieco się stresowałam. Nie wiedziałam, czego się spodziewać.

Korona Miss Północy 2016 – i co dalej? Jakie są Pani plany na najbliższą przyszłość? Znajdzie się czas, by ochłonąć od emocji?

Dzień po finale byłam na sesji zdjęciowej, ale teraz mam kilka dni, aby odpocząć. Wkrótce zabieram się do pracy. Nie mam dużego doświadczania w dziedzinie modelingu czy występach publicznych, dlatego najpierw okres przygotowań: nauka autoprezentacji, ćwiczenie gracji i zachowań przed obiektywem oraz treningi na siłowni. A potem zobaczymy… Liczę, że będzie to dla mnie pierwszy krok w karierze – chciałabym zostać fotomodelką.

Czy Pani zdaniem formuła wyboru najpiękniejszej kobiety świata jeszcze się nie zestarzała? Można spotkać różne opinie na ten temat…

Świat idzie do przodu, a konkursy piękności trochę stanęły w miejscu. Myślę jednak, że właśnie dzięki takim ludziom, jak organizatorzy Miss Północy, to się może zmienić. Gala w Operze Leśnej była przykładem zmiany w tej dziedzinie. Wszystko było dynamiczne i nowoczesne. Na scenie nie było długich przemów, za to ciekawe występy artystyczne, zespół rockowy, skrzypce elektroniczne, śpiew operowy, atrakcyjne światła. Nasze wyjścia także były inne niż w podobnych konkursach – chorografia w stylu burleski, bardzo trudna, później wyjście na sportowo i dwa jak na typowym wybiegu w trakcie pokazu mody.

Potrafi Pani już teraz powiedzieć, jakie korzyści można odnieść z udziału w tak prestiżowej imprezie?

Myślę, że mogę się dzięki temu wypromować i dokonać zmiany w swoim życiu. Czuję się trochę jak księżniczka. Wszyscy znajomi dopytują jak się czuję, co u mnie słychać. Bycie Miss to szansa na wybicie się w świecie mody, urody i show-biznesu. To też spełnienie marzeń z dzieciństwa.

Czy zachęcałaby Pani inne kobiety do przełamania się i zgłoszenia do eliminacji wyborów miss?

Dla mnie osobiście było to fajne przeżycie. Dużo pracy, ale i frajdy. Kilka dni spędziłam z grupą świetnych dziewczyn, a wszystkie, co mnie mile zaskoczyło, były sympatyczne i pomocne. To był naprawdę cudowny czas, który będziemy wspominać przez długie lata. Dodatkowo mogłam poznać swoje mocne i słabe strony – porównać się z innym kandydatkami, zdobyć doświadczenie, nabrać wprawy w występach przed publicznością.

Wiele dziewczyn nie zgłasza się do konkursów piękności, gdyż albo nie wierzą w siebie, albo mają zła opinię o tego typu przedsięwzięciach. Ja osobiście myślałam podobnie, ale od dziś będę polecać udział w Miss Północy wszystkim moim koleżankom, a mam kilka ślicznych. Mi się udało wygrać, mimo że nie miałam żadnych znajomości wśród Jury czy organizatorów. Po prostu dałam z siebie wszystko i to wystarczyło. Zachęcam także Czytelniczki Mademoiselle, aby zgłaszały się do kolejnej edycji – to może być wspaniałe przeżycie.

img_7542

Tekst i wywiad: Michał Mikołajczak

Polecane:

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *