Salma Hayek, Penelope Cruz, Halle Berry, Jennifer Aniston, Sandra Bullock… – one wszystkie skończyły pięćdziesiąt lat. W tym zestawieniu nie mogłoby zabraknąć Jennifer Lopez – piosenkarki pop, aktorki, tancerki i bizneswoman. W jednym z wywiadów, który ukazał się po jej pięćdziesiątych urodzinach, przyznała, że jest absolutnie przekonana, że najlepsze dopiero przed nią. To słowa kobiety, która sprzedała osiemdziesiąt milionów płyt, zagrała w około czterdziestu filmach, a jej marka osobista pozwoliła wygenerować zysk o wartości pięciu miliardów dolarów. Jennifer Lopez jest pierwszą artystką w historii, której płyta znalazła się na pierwszym miejscu listy przebojów magazynu „Billboard”. I tak można by jeszcze długo wymieniać jej sukcesy. Jednak zamiast odcinać kupony i dryfować jachtem po ocenie, ambitna artystka nie zwalnia tempa i nie zamierza spocząć na laurach.
W tym roku skończyłam trzydzieści cztery lata, ale doskonale pamiętam, jak miałam szesnaście. Nawet nie wiem, kiedy ten czas zleciał, a to znaczy, że kolejna „osiemnastka” upłynie równie szybko. Będę miała wtedy tyle lat, ile ma teraz Jennifer Lopez. I wiem, że będę posiadaczką lepszej figury niż obecnie. Skoro, pomimo latynoskich kształtów, ona może, to ja też! Jak to możliwe, że Jennifer Lopez tak wygląda? To pytanie zadaje sobie wiele kobiet. Często słyszałam: „gdybym miała tyle pieniędzy co ona i ten sztab ludzi, to też bym tak wyglądała”. Cisnęło mi się wtedy na usta: a co ma piernik do wiatraka? Przecież za J.Lo nikt pupy z łóżka nie podnosi. Owszem ma trenera personalnego, ale Ty też – Ewę Chodakowską przecież.
Odważnie się ubrała…
Nieraz to słyszałam. Nie będę ukrywać, że również w odniesieniu do siebie. I zawsze wtedy myślę sobie: odważny jest strażak, który ratuje ludzi z pożaru, a nie kobieta, która ubierze krótką spódniczkę. Nie wypada tego, tamtego… A kiedy już nie powinno się nosić mini? Sophia Loren ma 87 lat, nadal nosi sukienki i wciąż olśniewa.
Wybrałam się wczoraj do galerii handlowej. Kiedy mijałam kolejne sklepy, uświadomiłam sobie, że te wszystkie ubrania prezentowane na manekinach są zupełnie zwyczajne i coraz częściej produkowane w uniwersalnych rozmiarach. Popyt rodzi podaż. Kiedy godzinę później pod wspomnianym centrum handlowym czekam na taksówkę, obserwuję ludzi wychodzących z galerii. Większość z nich ma kilka toreb. Nie sposób nie zauważyć również tych sygnowanych nazwiskami znanych projektantów, których cena T-shirtu może dosłownie przyprawić o zawrót głowy. Widząc te osoby, pomyślałam, że te kilkaset złotych wydane na ubrania, tak naprawdę niewiele zmieni. Bo w tych torbach zapewne kryją się ubrania podobne do tych, które już mają na sobie. Zgodnie z myślą: koleżanki się tak ubierają, to nie będę się wychylać. Pamiętam, jak jedna z najbardziej znanych, polskich wokalistek podczas koncertu transmitowanego w telewizji wystąpiła w worku na ziemniaki. I wyglądała fantastycznie! Oczywiście scena rządzi się swoimi prawami, ale strój pozwala wyrazić więcej niż tysiąc słów.
Bardzo mi z tego powodu… Wszystko jedno.
Te słowa kojarzą mi się z mamą mojego przyjaciela, która odeszła rok temu w wieku siedemdziesięciu pięciu lat. Była nietuzinkową postacią. Zupełnie nie dbała o to, co powiedzą inni. Do końca nosiła spódniczki mini i przez to często była na językach. Znałam ją dwadzieścia lat, ale dopiero po ceremonii pogrzebowej, uświadomiłam sobie, że była kobietą, którą zapamiętam do końca życia. Lubię obserwować ludzi i dostrzegam, że większość z nas nie chce się wychylać. Coraz rzadziej publikujemy zdjęcia na Facebooku czy Instagramie, bo nie wypada, zastanawiamy się, co ludzie powiedzą, jeszcze ktoś pomyśli, że się chwalę. A, gdybyś miała Porsche, a na ogół jego posiadanie jest wynikiem ciężkiej pracy, to, czy trzymała byś je w garażu? Jeśli masz szczupłe, zgrabne nogi, dlatego, że, podobnie jak ja, odmawiasz sobie pizzy, lodów i wielu innych przyjemności, a zamiast oglądać serial na Netflixie, wylewasz siódme poty, to czy nie zasłużyłaś na to, żeby z dumą eksponować efekty wielu lat wyrzeczeń…
I am sexy and I grow it!
Odnoszę wrażenie, że żyjemy tak, jakby opinia innych liczyła się bardziej niż nasza własna, a jak powiedział Albert Camus: „nawet siedząc na ławie oskarżonych, lubimy słuchać o sobie”. Tak naprawdę poza kilkoma momentami w ciągu dnia, kiedy za pośrednictwem różnych platform społecznościowych „podglądamy” innych, każda z nas żyje własnym życiem, a nasze myśli nie są zdominowane przez to, co opublikowała w internecie Natalia, Patrycja czy inna koleżanka. Kobietą, która, niewątpliwie, nie kierowała się opinią innych, jest angielska gwiazda Joan Collins, czyli słynna Alexis. I właśnie to, a nie epatowanie przez nią luksusowym stylem życia jest powodem mojego uznania dla tej aktorki. Na pewno nie można odmówić jej, że oprócz niezapomnianych postaci wykreowała również niepowtarzalny styl, dzięki czemu stała się kobietą rozpoznawalną na całym świecie. Choć zagrała w blisko stu filmach i serialach, to sławę przyniosła jej dopiero rola Alexis w Dynastii, którą Joan Collins otrzymała tuż przed pięćdziesiątką.
Jak wskazują badania, za najszczęśliwsze uważane są osoby w „wieku średnim”, czyli między 40. a 60. rokiem życia. Jeśli miewasz momenty, w których myślisz, że Twoje życie się skończyło i nic dobrego już się nie wydarzy, to śpieszę poinformować, że ono dopiero się zaczyna. Większość z nas ma już wtedy „odchowane” dzieci, możemy skupić się bardziej na sobie. Jesteśmy zdecydowanie mądrzejsze niż, kiedy miałyśmy dwadzieścia lat. Wiemy, co chcemy, a na pewno, czego nie chcemy, a to nawet ważniejsze. Jesteśmy bardziej pewne siebie. Dla wielu kobiet ze świata show-biznesu najlepszy okres również zaczął się po czterdziestce. Ich kariera zdążyła nabrać rozpędu, bardzo często wtedy też znajdują prawdziwą miłość. Gwiazdy, które podziwiasz na szklanym ekranie w sferze prywatnej często nie miały lekko. Wzięłam pod lupę kilka i, jak się okazuje, na sukces w życiu uczuciowym każda z nich musiała dłużej poczekać.
Kinga Rusin – w wieku trzydziestu pięciu lat została rozwódką z dwójką małych dzieci, w dodatku porzuconą przez męża dla swojej najlepszej przyjaciółki, która była świadkiem na ich ślubie… Dwa lata później założyła firmę. Rok przed czterdziestką poznała partnera, z którym do dziś tworzy szczęśliwy związek (i moim zdaniem jest on o wiele przystojniejszy niż były mąż). Wspólnie prowadzą firmę Pat & Rub, której zysk ze sprzedaży kosmetyków w 2018 roku wyniósł dwadzieścia osiem milionów złotych. Za imponującymi wynikami wielu kobiet często kryją się naprawdę ciężkie doświadczenia. Jestem wręcz przekonana, że Kinga Rusin nie osiągnęłaby takiego sukcesu, gdyby nie trauma sprzed wielu lat… Być może nawet nigdy nie założyłaby własnej firmy.
Eva Longoria – aktorka znana z serialu „Gotowe na wszystko” miała trzydzieści osiem lat, kiedy poznała swojego obecnego męża, czterdzieści jeden, gdy wzięła z nim ślub. Dwa lata później urodziła pierwsze dziecko.
Joanna Przetakiewicz – przez wiele lat partnerka Jana Kulczyka, przez lata uznawanego za najbogatszego Polaka, z obecnym partnerem związała się w wieku pięćdziesięciu lat. Rok później wyszła za niego za mąż.
Wydawać by się mogło, że życie kobiet sukcesu zwłaszcza tak pięknych, inteligentnych i ambitnych, od początku było usłane różami. A w rzeczywistości wiele z nich odnajduje szczęście dopiero po czterdziestce, a coraz częściej po 50. roku życia. Naukowcy: Nancy Galambos, Harvey Krahn i Matt Johnson z Uniwersytetu Alberty w Kanadzie przeprowadzili badanie dotyczące poziomu szczęścia. Większość zapytanych czterdziestolatków potwierdziła, że jest szczęśliwsza teraz niż w wieku osiemnastu lat. Z biegiem czasu dojrzałość się zwiększa, a wraz z nią zmniejsza się liczba impulsywnych, irracjonalnych reakcji.
„Jedna z wielu rzeczy, o których nikt nie wspomina,
mówiąc o wieku średnim,
to fakt, że to miła odmiana od bycia młodym.”
WILLIAM FEATHER
Możesz mieć wszystko, czego zapragniesz, jeśli pozbędziesz się przekonania, że nie możesz tego mieć. To jest Twój czas, Twoje pięć minut i niech trwa jak najdłużej! Maluj obrazy, nagrywaj muzykę, jakiej chciałabyś słuchać. Napisz książkę, stwórz produkt, którego chciałabyś używać.
„Kradnij ze wszystkiego, co rozbudza inspirację lub karmi wyobraźnię. Pochłaniaj stare filmy, nowe filmy, muzykę, książki, obrazy, zdjęcia, wiersze, przypadkowe rozmowy. Kradnij tylko to, co bezpośrednio porusza Twoją duszę. Dzięki temu Twoja praca (i kradzież) będzie autentyczna.”
JIM JARMUSH
Kiedy już doświadczysz szału kreatywności, ważne jest, by pamiętać o rutynie, aby przejść przez poszczególne etapy i dokończyć wielką ideę. Pójdź na studia, jeśli ich brak jest dla Ciebie ograniczeniem. Zrób doktorat, jeśli zawsze o tym marzyłaś. I jeżeli w Twojej głowie pojawiła się teraz myśl, przecież jak go obronię, będę miała x lat, to postaram się szybko rozwiać Twoje wątpliwości. Za te kilka lat i tak będziesz miała x lat, ale będziesz doktorem. Pora odkurzyć swoje marzenia.
„Czas i tak upłynie, można więc równie dobrze
wykorzystać go w najlepszy możliwy sposób.”
EARL NIGHTINGALE
Nie jest tajemnicą, że ostatecznie to, czego najbardziej będziemy żałować to tego, czego nie zrobiłyśmy. Dlatego powstała książka „Od kuchni”, by z jej pomocą eliminować ograniczenia i stawić czoło przekonaniom…,z wyjątkiem jednego ;). Nigdy nie jest za późno na: miłość, naukę i… spełnianie marzeń.
Trafione w punkt. Sama jestem po 40 i mimo wielu nie zawsze miłych doświadczeń czuję, że to mój czas, a szczęście, które idzie jest tak wielkie, że idzie powoli, ale czuję już jego powiew. Całkiem serio jestem szczęśliwa, bo szczęście jest we mnie i ja je kreuję. Pisz Kochana, bo jesteś do tego stworzona i rób wszystko to co Ci serce nadal podpowiada. Szaleństwo jest piękne, a w Twoim wydaniu tylko inspiruje i motywuje więc do dzieła.
jezu ile napisane