Sterem, żeglarzem, okrętem jest… rodzina

Nie daje o sobie zapomnieć, chociaż nie odcina kuponów od sławy. Robi wiele bez potrzeby grzania się w blasku olimpijskiego medalu. Bywa, jednak zawsze w jakimś celu. Mateusz Kusznierewicz na życie patrzy z optymizmem i pewnością, że wszystko, co nowe, jest obietnicą kolejnej przygody. We wspólną podróż zabiera najbliższych – wierząc, że rozsądek, planowanie i harmonia są tak naprawdę na wagę złota.

Mistrz olimpijski w nowej roli?

Olimpijskie złoto zdobyłem 22 lata temu. Przez ten czas w moim życiu wydarzyło się wiele ciekawych rzeczy w obszarze prywatnym i zawodowym. W życiu na lądzie występuję w roli ojca, męża i lidera sportowych projektów, które liczę, że zapiszą się złotymi literami przynajmniej na Pomorzu.

Wiedziałeś, kiedy ze sceny zejść?

Oswajałem się z myślą, że sportowa kariera nie trwa wiecznie. Przyzwyczajałem się do tego stanu przez dłuższy czas. Po jej zakończeniu czułem, że brakuje mi rywalizacji, podróży i wyjazdów. Parę razy złapałem się na tym, że na ulicy próbowałem wyprzedzać przechodniów. Tylko po to, aby poczuć dreszczyk emocji, który od zawsze towarzyszył mi w sporcie.

Udało się oswoić to nowe?

Powoli przywykłem do innego trybu życia. Było mi o tyle łatwiej, że to ja dokonałem wyboru. Nie zakończyłem kariery olimpijskiej z powodu kontuzji czy braku wyników sportowych.

Bow no: 009 // Sail: POL 8404 // Skipper: Mateusz KUZNIEREWICZ // Crew: Dominik ZYCKI

Doświadczenie mogło być na wagę złota

Sport nauczył mnie wielu przydatnych umiejętności. Z drugiej strony patrząc, emerytura sportowa u żeglarzy nie następuje, jak w przypadku piłki nożnej. Mogłem pływać długo, bo wiek nie jest barierą, a dużym plusem.

Stając się Noriaki Kasai żeglarstwa?

Wystartować w igrzyskach w Rio, Tokio, a nawet w Paryżu. Przeważyło przekonanie, że mamy prawdopodobnie jedno życie i fajnie byłoby przejść przez nie, dotykając różnych doświadczeń.

Poradziłeś sobie z innym planem dnia?

Byłem szalenie ciekawy życia na lądzie. Wodę opanowałem do perfekcji, więc próba poskramiania nowej rzeczywistości wydawała mi się fascynująca i zwiastowała nowe wyzwanie.

Odnalazłeś się bez trudu?

Cały czas byłem i jestem pozytywny nastawiony do nowych wyzwań. Zdarza się nuta strachu, ale ciekawość zwycięża. Posiadam umiejętność dokonywania wyborów, przez co potrafię odmówić i nie realizować każdego projektu czy prośby. Odnajdywałem się w przeróżnych sytuacjach – były wesołe i luźne, ale również takie, które paraliżowały. Nowe doświadczenia sprawiły, że zmieniłem perspektywę postrzegania świata. Przekonałem się, że ze sportu wiele można przenieść do biznesu i zaadaptować do życia prywatnego. Odnalazłem się w tym, zmieniając swoje przyzwyczajenia.

Jesteś mistrzem planowania?

To moja mocna strona! Może nie jestem najlepszym na świecie sternikiem (śmiech) ale w planowaniu prymatu nie oddam! W tym przewyższałem przeciwników i dzięki tej umiejętności osiągałem znakomite rezultaty. Tak mam do dzisiaj i wcale nie chodzi o mój kalendarz czy sposób, w jaki przechodzę przez każdy dzień, który – przyznaję, jest bardzo poukładany. Planowanie zaczyna się od ustalenia, gdzie chcemy być za jakiś czas. Stawiam sobie cel i zastanawiam się nad wyborem drogi, która doprowadzi mnie do oczekiwanego finału. Analizuję i podejmuję decyzję, z jakim zespołem powinienem współpracować, ile czasu muszę poświęcić. Wtedy jestem gotowy.

Nie prościej odcinać kupony od sławy?

Gdy przyglądam się kolegom, którzy zbyt szybko przeszli na sportową emeryturę, upewniam się, że aktywne życie jest dobrym wyborem. To mój świat. Ja chęć do działania w wyniosłem z domu. Nakręca mnie i cieszy, gdy mogę coś zrobić, wykreować czy spróbować – nawet jeśli nie zawsze zakończy się to sukcesem. Przecież wielokrotnie doznałem porażki, tak w sporcie, jak i w biznesie, jednak nie podcina mi to skrzydeł, a daje potężną motywację, by podnieść się i iść do przodu. Doceniam samo podejmowanie próby, wysiłek włożony w realizację celu.

Małe sukcesy cieszą?

Przechodzę różne etapy. Zdarza się, że robię rzeczy, których nikt nie widzi. Mnie niesamowicie kręcą i powodują, że czuję się spełniony.

Jakie najczęściej?

Te, które mogę zrobić dla innych. Opinia publiczna wciąż nie zapomniała, że jestem olimpijczykiem reprezentującym Polskę z orzełkiem na piersi, więc satysfakcję przynosi także możliwość budowania zespołu, który robiąc coś wyjątkowego pokazuje, że biało-czerwoni wiele potrafią.

Naturalny lider?

Tak.

Przekora czy misterny wizerunek?

Coraz częściej jestem członkiem zespołów i staję się liderem w danej specjalizacji. Bardzo mi się to podoba.

W biznesie czujesz się jak ryba w wodzie?

Sport nauczył mnie pokory. Jestem skłonny do kompromisów, ale wyłącznie, gdy rozmowa jest merytoryczna. Potrafię przyjmować argumenty, analizuję je i gdy widzę, że prowadzą do lepszego rozwiązania, momentalnie się zgadzam. Umiem powiedzieć przepraszam i dziękuję, ale też pochwalić drugą stronę, nawet jeśli mój pomysł nie jest już aktualny. Najistotniejszy jest wspólny cel i sukces całego zespołu.

Rodzina bardzo Cię zmieniła?

Z żoną jesteśmy bardzo podobni. W stylu bycia, systemie wartości i w cechach charakteru. Kiedy pojawiły się dzieci – Natasza i Max, zmieniłem sposób bycia, dbania o siebie i postępowania. Jestem jedynakiem. Zauważyłem, że dzieci zmieniły mnie na lepsze. Przestałem myśleć przede wszystkim o sobie, najważniejsza jest dla mnie rodzina.

Oznaka dojrzałości?

Można to tak nazwać. Mam 43 lata i chyba najwyższa pora (śmiech).

Apetyt na sportowe sukcesy dzieci jest?

Trzymam się zasady, że każdy otrzymał pewien talent. Moim zadaniem, jako rodzica, jest przyglądać się dzieciom i wspierać je, dając możliwość rozwoju.

Mają predyspozycje do sportu?

Próbują wielu dyscyplin, które są dla nich zabawą. Czas pokaże, z pewnością nie będę często proponował żeglarstwa!

Dla medalu poświęciłeś wiele?

To były bardziej wyrzeczenia niż poświęcenia. Gdy miałem kilkanaście lat, żeglarstwo było przygodą. Wyobraź sobie młodego chłopaka, który w latach 90. podróżuje za granicę. Szwecja, Holandia, regaty w Anglii, Nowej Zelandii i Australii, gdy wszyscy kumple kują w szkolnej ławce. Żyć nie umierać! Chłonąłem każdy dzień, pomimo że miałem niewielu przyjaciół, omijały mnie imprezy i licealne życie. Patrząc z dystansu, nie zmieniłby jednak tego.

Jakie to uczucie, gdy na szyi wieszają olimpijskie złoto?

Jedyne w swoim rodzaju. Mając 21 lat przeżywałem to z całą mocą. Olimpiada jest ukoronowaniem dzieła każdego sportowca. Marzeniem, które napędza do wysiłku podczas treningów.

Pamiętasz tamten moment?

Jakby wydarzył się przed chwilą. Emocje są tak silne, że całe ciało się trzęsie. Wyzwala się przypływ energii, z którego nie jesteśmy się w stanie wyzwolić. Człowiek prawie eksploduje z radości. Pamiętam moment, gdy dowiedziałem się o zwycięstwie. Pomyślałem o bliskich, ale również o kibicach, którzy pewnie ze zdziwieniem otrzymali informację, że Kusznierewicz został mistrzem. To wciąż jest niesamowita historia, ostatnio poznałem młodego człowieka, któremu rodzice dali na imię Mateusz, podkreślając, że pamiętają. Nie sposób się nie zarumienić.

Kibice nie zapomnieli?

To piękne, że nie. Odbierając olimpijski laur byłem przeszczęśliwy, że ja, Polak, zagrałem na nosie mocarstwom – Anglii, USA, Francji, Włochom.

Czyli ukoronowanie?

Tak, mimo że wcześnie nałożyłem tą koronę. Olimpiada spięła komplet dorobku. Mam na koncie parokrotnie zdobywane tytuły Mistrza Świata i Europy. Cieszy mnie, że potrafiłem wielokrotnie wygrywać oraz podnieść się po porażce i odważnie ruszyć do celu.

Co teraz robi mistrz?

Jestem nadal czynnym żeglarzem, bo to kocham i wciąż nieźle mi to wychodzi. Jednak większą część czasu zajmuje satysfakcjonująca praca. W Olivia Business Centre rozpocząłem wielki sportowy projekt – liczę, że zaangażuje się w niego kilka tysięcy osób. Olivia Sport jest podsumowaniem mojej wiedzy i dorobku, którymi chcę się dzielić. Jestem też czynnym szkoleniowcem, mam swoją akademię oraz współpracuję z firmami, które wykorzystują mój wizerunek. Robię dużo, a wszystko wokół tego, w czym się wyspecjalizowałem.

Spełniony na każdym polu?

Tak, ale cały czas ciekawy, co przyniesie kolejny dzień. Czuję, że jeszcze nie raz coś niesamowitego wydarzy się w życiu. Podchodzę do tego na spokojnie, w harmonii z moimi wartościami i apetytem na życie. Dzięki temu wiem, że to dobre wybory.

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *