Sędzia ekstraklasy

Sędzia ekstraklasy

Ponadprzeciętnie sprawna, maksymalnie skoncentrowana, zawsze przywiązuje uwagę do detali. Rozpoczynając spotkanie wie, że będzie musiała nie tylko nadążyć, ale przed wszystkim być fair – wyroków na boisku nie powinny dyktować relacje środowiskowe czy mało trafna perspektywa. Kim podczas meczu jest sędzia, tłumaczy Ewa Matuszewska, arbiter koszykarskiej ekstraklasy.

Ile lat sędziowania masz na koncie?

Stale od jedenastu i można określić, że półzawodowo. Nie pracujemy w zawodzie, to dla nas raczej pasja. Dopiero wchodząc na szczebel centralny można powiedzieć, że jesteś poniekąd zawodowcem.

Jaka to ranga?

Szczebel centralny dzielimy na koszykówkę żeńską i męską. Panowie grają w pierwszej i drugiej lidze oraz ekstraklasie. Dziewczyny rywalizują w pierwszej i w ekstraklasie. Przez cztery lata sędziowałam pierwszą ligę kobiet i drugą męską, potem awansowałam do ekstraklasy.

Specjalizujesz się w damskiej czy męskiej koszykówce?

Tutaj nie ma specjalizacji – przyjęło się, że kobiety sędziują panie z uwagi na płeć. Niemniej zdarza mi się sędziować męskie mecze i ubolewam, że niezbyt często. Bardzo chciałabym robić to częściej, ale myślę, że mój regularny udział w męskich rozgrywkach to długi i mozolny proces.

Co sprawia trudność?

To efekt stereotypów i przekonań, że kobiety mogą nie nadążyć. Wydaje mi się, że w głowach trenerów pokutuje obawa przed babskimi rządami (śmiech). Decyzje na boisku wpływają na to, jak wygląda mecz i to stwarza problem.

Sędzia zawsze w formie?

W koszykówce sędzia dużo biega. Przygotowanie kondycyjne i ogólna sprawność są istotne. Musimy nadążać za akcją mając na boisku atletów, którzy codziennie trenują, są w bardzo dobrej formie i szybko biegają. My, sędziowie, musimy być w odpowiednim miejscu i czasie, aby podjąć najlepszą decyzję. Z drugiej strony, istnieje element psychologiczny, w którym przygotowanie fizyczne pozwala na spory komfort i pewność, że uda się przez całe dwugodzinne spotkanie utrzymać koncentrację na tym samym poziomie.

Twoje wątpliwości pomaga rozwiać nagranie video?

Powoli zaczyna pojawiać się możliwość sprawdzenia niektórych sytuacji. Mecze na szczeblu centralnym są nagrywane, jednak technologia powtórek jest dostępna wyłącznie w ekstraklasie męskiej – nie miałam zatem okazji z niej skorzystać. Dla mnie to wciąż martwy przepis.

Często zastanawiasz się, czy podjęłaś słuszną decyzję?

Wydaje mi się, że w każdym meczu są sytuacje źle ocenione przez sędziów. Nie istnieją bezbłędnie posędziowane rozgrywki – przecież mamy ułamki sekund, aby podjąć decyzję. Musimy analizować to, co się dzieje w mgnieniu oka. Złe decyzje czy zasłonięcie boiska przez zawodnika to norma, dlatego sędziów jest trzech. Mimo tego zdarzają się pechowe sytuacje, których nikt nie widział – pomyłki się zdarzają, jesteśmy tylko ludźmi.

Ostra czy łagodna?

Trzeba zapytać zawodników (śmiech). Myślę jednak, że arbiter ostry, ale sprawiedliwy. Bardzo staram się nie zwracać uwagi na relacje panujące w środowisku, a siłą rzeczy wiele spraw dociera do sędziego.

To Twój sposób na kontynuację kariery sportowej?

To zupełnie inna ścieżka. Grałam jedenaście lat i sędziowanie jest dla mnie możliwością pozostania w dyscyplinie, którą bardzo lubię. Gdy plany życiowe pokrzyżowały mi kontuzje, pojawił się pomysł na sędziowanie, ale nie wiązałam z nim przyszłości. Jestem w koszykówce, ale to zupełnie druga strona medalu.

Sędzia powinien być praktykiem?

Niekoniecznie – w ekstraklasie jest kilku, którzy mają niewielkie doświadczenie zawodnicze. Gra pozwala na większe wyczucie – wiesz, że na boisku są kontakty, które mogły by być ocenione jako faul, ale nie chciałabyś, by tobie ktoś je odgwizdał. Byli zawodnicy wiedzą, jak to jest po drugiej stronie. Juror bez doświadczenia ma trudniej.

Widzisz się w roli szkoleniowca?

Nie, chociaż wcześniej również nie zastanawiałam się nad byciem sędzią. Nigdy nie mów nigdy (śmiech). Wiem, że praca trenera jest bardzo trudna i chyba nie nadawałabym się do tego.

Arbiter zapracowany?

Sędziuję prawie w każdy weekend. Mecze są rozgrywane na terenie całego kraju. Sezon w żeńskiej lidze zaczyna się w październiku, a kończy na początku maja.

Dużo kobiet sędziuje?

Na szczeblu centralnym jest nas piętnaście, mężczyzn około stu pięćdziesięciu.

Płeć ma znaczenie?

Nie sądzę. Kiedyś usłyszałam opinię, że kobiety bardziej przykładają się do detali, wykonując powierzone zadania z aptekarską precyzją (śmiech)! Coś w tym jest, przejmujemy się szczegółami. Mężczyźni są bardziej wyluzowani, dla nich ważne jest coś innego.

Emocje nie ponoszą?

Emocje są w każdym z nas. Na boisku sędziego dopada stres i strach niezależnie od płci. Wszystko zależy od sytuacji.

Największa obelga?

Trudne pytanie – słyszę ich tyle, że przestałam się przejmować. Najbardziej boli, gdy słyszę, że jestem nie fair.

Największy komplement?

Gdy słyszę: „to było dobre sędziowanie” od trenera, który przegrał zacięty i trudny mecz. To dla mnie ogromny sukces.

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *