Polska oczami Koreanki „Nie bójmy się podejmować ryzyka!”

Wywiad: Agnieszka Wasztyl

Do Polski po raz pierwszy przyleciała 7 lat temu na wymianę studencką. Na stałe mieszka od roku. Mi-jin Mok z Korei Południowej próbuje przybliżyć Polakom kulturę swojego kraju. Prowadzi popularny kanał na YouTube „Koreanka” i jest lektorem języka koreańskiego na Uniwersytecie Wrocławskim. Ale to Gdańsk uważa za najpiękniejsze polskie miasto. Lubi żurek, pierogi i golonkę.  Bezpośrednia, serdeczna, szczera i nie bojąca się wyzwań. Wysoko stawia sobie poprzeczkę i nie rezygnuje z marzeń.

We wrześniu wychodzisz za mąż. To fantastycznie, że udało ci się znaleźć w Polsce miłość życia!

Bardzo szybko odnalazłam tu swoje przeznaczenie. Po siedmiu miesiącach pobytu dostałam zaproszenie od polskiej koleżanki na imprezę, gdzie poznałam mojego przyszłego narzeczonego. Minęło już 6 lat, od kiedy jesteśmy razem. Mój narzeczony był studentem filologii koreańskiej. Dlatego nie musieliśmy się rozstawać i pojechał wraz ze mną do Korei na swoją wymianę. Potem pracował tam przez rok, a następnie ja przyjeżdżałam do Polski na każde wakacje i święta. Nie przypuszczałam, że znajdę tutaj swoją drugą połówkę. Bardziej niż miłość ceniłm sobie przyjaźnie i samodzielność. Uważałam, że nie potrzebuję mężczyzny do szczęścia. Teraz wiem, że mój narzeczony jest jego dopełnieniem. Trzymając się za ręce idziemy przez życie i wspieramy się wzajemnie. Podczas wymiany studenckiej zakochałam się nie tylko w Polsce, ale i w Polakach. Wraz z narzeczonym zyskałam drugą, polską rodzinę. Kocham ich bardzo i wiem, że zawsze mam w nich oparcie. Dzięki nim nigdy nie czułam się w Polsce samotna. Oczywiście, mieszkając tutaj, znalazłam również wiele znajomych i przyjaciół. Mam dwie przyjaciółki, z którymi jestem bardzo blisko. Zawsze możemy na siebie liczyć.


Fot. Marek Dziedzic

Co było dla ciebie największym wyzwaniem po przyjeździe do Polski?

Poprowadzenie kanału na YouTube. Byłam wtedy na studiach drugiego stopnia, a moim kierunkiem było „nauczanie języka koreańskiego dla obcokrajowców”. Marzyłam o tym, aby zostać nauczycielką. Uznałam, że YouTube to dobry początek, aby móc przedstawić Polakom kulturę i język mojego kraju. Jestem nieśmiała i trochę zamknięta w sobie, dlatego rozpoczęcie działalności w social mediach było dla mnie bardzo trudne. Dodatkowo minęło trochę czasu, od kiedy skończyłam studia na filologii polskiej i mój polski się pogarszał. Potrzebowałam dużo odwagi, żeby znów zacząć mówić po polsku. Pomógł mi narzeczony.


Fot. Marek Dziedzic

Dlaczego chciałaś studiować filologię polską? To trochę egzotyczny język dla Koreańczyków

Od zawsze interesowałam się obcymi kulturami i językami. Marzyłam nawet o zostaniu tłumaczem. Postanowiłam, że na studiach będę uczyła się europejskiego języka obcego. W liceum moja nauczycielka poleciła mi filologię polską, ponieważ jeden z jej uczniów poszedł na ten kierunek i bardzo go chwalił. To był więc mój pierwszy wybór. Gdyby się nie udało, drugim wyborem był rumuński. W Korei ludzie przywiązują dużą uwagę do tego, jaką uczelnię kończą. Absolwentom prestiżowego uniwersytetu szybciej udaje się dostać pracę. Dlatego wtedy nie miało dla mnie znaczenia, czy wybiorę filologię polską, czy inny europejski kierunek. Istotne było dostanie się na ten konkretny uniwersytet, który specjalizuje się w nauczaniu języków obcych.

Jakie cechy podobają ci się w Polakach, a co jest nie do przyjęcia?

Cenię u Polaków gościnność. Nie bez powodu mówi się o niej na świecie. Polacy często zapraszają gości do domu, dbają, by czuli się jak u siebie. Istnieje nawet potwierdzenie tego w polskim zwyczaju bożonarodzeniowym, gdzie przygotowuje się dodatkowe nakrycie dla nieznanego gościa. Uważam to za piękną cechę Polaków. Wchodząc do sklepu lub windy mówi się „dzień dobry”. Chcąc przejść obok kogoś – „przepraszam”. W zabieganym Seulu to rzadkość. Dlatego kiedy po raz pierwszy przyjechałam do Polski, ta niby zwyczajna rzecz wydawała mi się wyjątkowa. Gdybym miała znaleźć negatywy, byłoby to lekkoduszne podejście. W Korei panuje kultura „szybko, szybko”. Jeżeli mamy pilną sprawę lub jakąś pracę do wykonania, staramy się to zrobić w jak najkrótszym czasie. W Polsce często trzeba długo czekać na efekty pracy.  Polacy cieszą się i dziwią, gdy ktoś z obcego kraju chce tu mieszkać, a oprócz tego uczy się ich języka. Uważają, że Polska nie jest atrakcyjnym krajem, ale wydaje mi się, że to kompleksy względem zachodu. Polsce niczego nie brakuje i wciąż się rozwija.


Fot. Marek Dziedzic

Czy, biorąc pod uwagę dynamiczny rozwój Korei, myślisz, że łatwiej byłoby ci osiągnąć sukces w Polsce czy tam?

Trudno odpowiedzieć. W Korei panuje bardzo trudna sytuacja na rynku pracy. Ciężko dostać dobrą posadę w biurze w Seulu i okolicach. Potrzebne są dobre wykształcenie i doświadczenie. Ja po skończonych studiach przyjechałam od razu do Polski. Pracowałam już w social mediach i dzięki mojej działalności udało mi się zdobyć pracę na uniwersytecie. Teraz robię to, co lubię, i to co chciałam robić. Jestem nauczycielką i myślę, że w Polsce mam większą szansę osiągnąć sukces w tym, co robię.

Korea cieszy się w Polsce dużym zainteresowaniem. Popularne są filmy, kursy językowe, a także muzyka, zwłaszcza koreański pop. Na czym polega ten fenomen?

W ciągu 7 lat w Polsce bardzo wzrosło zainteresowanie koreańską kulturą. Myślę, że muzyka popularna („kpop”) przyczyniła się mocno. Popularność senników jak na przykład popularna w Korei interpretacja snu o zębach. Następne było kbeauty, czyli koreańska pielęgnacja. A teraz po sukcesie filmu „Parasite” wzrosło też zainteresowanie koreańskim kinem. Myślę, że wynika to z jej dużej odmienności kulturowej. Stawiamy duży nacisk na estetykę, dbanie o swoją cerę i urodę. Korea również bardzo promuje się na świecie. Pomagają w tym firmy znane na całym świecie, takie jak Samsung, LG czy Hyundai.

Jakie widzisz podobieństwa i różnice pomiędzy Polską o Koreą w podejściu do kobiet, w stosunkach rodzinnych i na rynku pracy?

W Polsce dyskryminacja kobiet jest mniejsza. W Korei wciąż silne jest przywiązanie do tego co „powinien mężczyzna”, a co „powinna kobieta”. Oczywiście, społeczeństwo się zmienia. Kobiety również zaczynają dochodzić do głosu. W Korei – podobnie jak kiedyś w Polsce – głową rodziny był ojciec, a jego zdanie stanowiło świętość. Mama zajmowała się domem, a tata zarabianiem pieniędzy. Oczywiście, w Polsce i Korei odchodzi się już od tego podejścia i coraz więcej mężczyzn również zajmuje się domem, a kobiety pracują. Jednak wiele koreańskich firm wciąż, jeżeli ma do wyboru męskiego i żeńskiego pracownika, wybiera mężczyznę.

Miałaś okazję zwiedzić Polskę? Jeśli tak, to gdzie byłaś i co ci się najbardziej podobało?

Lubię podróżować, dlatego byłam w bardzo wielu miejscach. Odwiedziłam: Poznań, Gniezno, Warszawę, Łódź, Gdańsk, Hel, Gdynię, Katowice, Kraków, Wrocław, Bielsko-Białą, Zakopane, Sopot, Łebę i wiele mniejszych miejscowości. Najbardziej podoba mi się w Gdańsk. Lubię klimat tego miasta. Jest tam morze i piękna starówka z domami jak z baśni. Myślę, że Gdańsk to najpiękniejsze miasto w Polsce! Ale mam też duży sentyment do Poznania, gdzie byłam na wymianie studenckiej. Lubię także klimat Wrocławia, jego wielokulturowość, bo mieszka tam bardzo dużo obcokrajowców. Doceniam Warszawę i to jak podniosła się po II wojnie światowej.

A jaka jest twoja ulubiona polska potrawa?

Bardzo lubię mięso, dlatego wszystkie potrawy z mięsem są dla mnie smaczne! Uwielbiam pierogi z mięsem, tym bardziej że w Korei mamy bardzo podobne danie. Oczywiście, lubię również żurek, rosół, golonkę i wiele innych potraw.

Jak się relaksujesz po ciężkim dniu? Co sprawia ci radość?

Nie ćwiczę, ani nie uprawiam sportu. Po ciężkim dniu pracy po prostu kładę się do łóżka. Najbardziej uwielbiam leżenie, oglądanie koreańskich seriali i podjadanie słodyczy. To mnie relaksuje najbardziej

 Jaka jest twoja rada dla naszych czytelniczek? Co chciałabyś im przekazać?

Czasami nie wiemy, co przyniesie nam los. Wybierając swój kierunek na uniwersytecie, nie miałam pojęcia, na co się piszę, szłam w nieznane bez oczekiwań i większych planów. A okazało się, że znalazłam tutaj swój drugi dom, rodzinę, miłość, pracę i po prostu tutaj żyję. Dlatego nie bójmy się podejmować ryzyka. Nie wszystkie oczywiste i bezpieczne wybory są zawsze najlepszą opcją. W moim przypadku sprawdziło się powiedzenie, że kto nie ryzykuje, nie pije szampana.

3/5 - (3 głosów)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *