„[…] Bo to, co nas podnieca, to czasem też jest sex, a sex plus pełna kasa, to wtedy sukces jest”. Maryla Rodowicz wiedziała, o czym śpiewa. Polacy kochają sex i coraz chętniej przyznają się do szczypty pikanterii w łóżku. Mało kto rumieni się słysząc o gadżetach, które i wieloletnie pożycie mogą wystrzelić w kosmos.
Płomień namiętności w sypialni pali się coraz bardziej okazale. Sex przestał być tematem tabu i powoli wchodzi do kanonu kurtuazyjnych rozmów o wszystkim i o niczym. Gwarantuje więcej emocji, niż osławiona pogoda, biorąc pod uwagę, że globalne ocieplenie spowodowało kompletne anomalia pór roku. Na szczęście częściej i chętniej w sypialni gości lato. Bywa nawet, że to żar tropików, który świadomie podkręcony powoduje, że w związkach o długim stażu trudno mówić o znudzeniu.
Wibrator nie tylko dla singla
Od razu widać, kto trafił tu po raz pierwszy. Miesiące doświadczeń nauczyły dziewczyny z Venus czytania z klientów, jak z otwartej księgi. Systematycznie szkolone wiedzą, że podstawą jest dobry kontakt, który należy złapać już od progu. Wizyta w sex shopie nigdy nie jest przypadkiem. Jeżeli przełamane zostaną pierwsze lody, klient doświadczy nowych fantazji i spełni oczekiwania partnera, które od dawna nieśmiało proponował. Wszystko to zostanie zapakowane w dyskretnej reklamówce bez sklepowego logo.
– Model zachowania jest typowy. Trudno przyznać przed zupełnie obcą osobą, że mamy ochotę na wielkiego, czarnego fallusa na baterie. Łatwiej, jeśli od razu uprzedzimy, że prezent będzie dla koleżanki. Wtedy chyba grzeszek wydaje się mniejszy – żartuje Ewelina, która w sex branży pracuje od lat.
Śmiało i konkretnie robią zakupy panie lekkich obyczajów. Proszą o pokazanie najnowszej kolekcji erotycznej bielizny, zdarza się, że negocjują ceny dostając rabat. Czasem w grę wchodzi faktura, jakiej potrzebuje pracodawca. Call girls nie mają ciśnienia na gadżety. Sex to ich praca, więc jak ocenia Ewelina, w zaciszu domowego łóżka znaczna część to pruderyjne romantyczki.
Zupełnie inne bywają businesswoman. Świadome swoich potrzeb z kamiennym wyrazem twarzy oglądają poszczególne artykuły. Czasem żartując, że z tym byłby bal. Sypialniane balety w ich wykonaniu to spora dawka spełnionych i dzikich męskich fantazji. Wykształcone, doskonale znające swoje ciało, wiedzą, czego im potrzeba, nie bojąc się słowa orgazm. Wibratory w różnym rozmiarze czy kolorze, kulki gejszy, skórzany bat i kajdanki, to fajny przerywnik od ważnych projektów, jakie na szczęście nie zdołały zdominować ich życia.
Kieszonkowa cipka
Gadżety erotyczne to dobry i stabilny biznes. Przekonał się o tym Daniel, właściciel sklepu erotycznego, który swój asortyment oferuje za pośrednictwem internetu.
– Działałem w kilku branżach. Padały jedna po drugiej. Decyzję o sex shopie podjąłem spontanicznie i nie żałuję. Sklep jest na rynku trzeci rok, coraz bardziej doceniany przez klientów. Wychodzę naprzeciw oczekiwaniom nieśmiałych, których okowy pruderii i wychowania paraliżują przed stacjonarną wizytą. To trochę tak, że normalne kajdanki ma policjant, a z futerkiem, czy pokryte skórą zboczeniec – wyjaśnia.
Są rzeczy, które stale dobrze się sprzedają, ale przychodzi też moda na konkretny gadżet.
– Przed świętami moje życie zamieniło się w paczki. Ilość wysyłek przekroczyła najśmielsze oczekiwania, a najchętniej kupowaną okazała się sztuczna wagina. Prawie kieszonkowa, którą możesz zabrać zawsze i wszędzie, nawet w kieszeni marynarki. Plus środki na potencję – dodaje Daniel.
Tempo życia i stresy w pracy powodują, że nie mamy sił, aby wchodzić w stałe i poważne związki. Szczególnie w pewnym wieku, zazwyczaj z widmem nieudanego małżeństwa. Nie każdy pan jest gotów na internetowe „Odloty”, więc z potrzeby wybiera mniejsze zło. Kieszonkowa cipka w określonym kolorze, z włosami lub bez nikomu nie szkodzi. Resztę robi wyobraźnia.
Daj mi tę noc
Pary wchodzą odważniej. Z błyskiem w oczach i wypiekami na twarzy, idą po zmysłową bieliznę, pachnący lubryka i wibrator zawsze w precyzyjnym rozmiarze. Najczęściej w weekend, gdy dzieci są u teściowej, a służbowy telefon milczy.
– Wolne to obietnica. Przed godziną 20 inwazja młodych, którzy gorączkę sobotniej nocy widzą nie tylko na parkiecie. Kolorowe prezerwatywy w różnych smakach, tabletki przedłużające stosunek, czasem kulki gejszy stanowią arsenał z jakim ruszają na miasto – zdradza kawalerów Dominika z Venus.
Do zakupów trzeba mieć dystans. Nie oceniać, że za ladą stoi dewiant który myśli o robieniu kupy podczas seksu, tylko ktoś w potrzebie. Sex nie zna granic, o czym przekonują się osoby z branży.
– Wiek nie gra roli. Nie jestem zaskoczona obsługując panią, która mogłaby być moją babcią. Staram się ją ośmielić, bo wiem, jaki to przełom kupić gumowego członka, prawie takiego jak miał zmarły mąż i kilka filmów do kompletu – opowiada Dominika.
Szczęście, jak widać nie ma ceny. Statystyczny Polak zostawia w sex shopie około 500 złotych. Bywają rekordziści, którzy idą w tysiące.
– Ci zazwyczaj nie chcą rachunku, dokonując przelewów za pośrednictwem popularnej agencji bankowej. Nie zostawiają po sobie śladów – tak postawę incognito kwituje Daniel.
Królestwo już nie za konia. Królestwo za dobry sex, który inspiruje i uskrzydla. Polacy coraz bardziej interesują się seksualnością. Szerzej otwierają oczy i umysły na nowe doznania. Przecież ta chwilka zapomnienia, mimo braku skrzydeł, pozwala nam latać.
Tekst: Anka Dudka