– Mogę bardzo szczerze i prawdziwie powiedzieć, że uwielbiam swoją pracę. Inspiruje mnie głównie to, co sama czuję, czego doświadczam i co odbieram wszystkimi zmysłami. Czerpię z wszystkiego, co mnie otacza i – równie mocno – z głębi siebie. Inspiruje mnie miasto. To czy inne – być może każde – mówi Natalia Cyrzan. Młoda, ambitna i utalentowana.
Jedna z najbardziej znanych twarzy gdańskiego IKM – Instytutu Kultury Miejskiej, gdzie pełni funkcję kierowniczki projektów i aktywnie angażuje się w tworzenie takich wydarzeń, jak zakończone niedawno „Streetwaves” czy wciąż obecne „Narracje”, które na stałe już wpisały się do kalendarza trójmiejskich wydarzeń kulturalnych.
Bez niej na pewno kultura nadmorska wyglądałaby zupełnie inaczej, znacznie bardziej ubogo. A ta interesowała ją od zawsze.
– W liceum najbardziej kształtowały mnie czytane książki i oglądane maniakalnie (szczególnie w kinie Żak, jeszcze w starej siedzibie) filmy. Chodziłam do „dziewiątki” we Wrzeszczu, którą wspominam raczej jako dużą przykrość, ale miałam wielkie szczęście być w klasie, gdzie języka polskiego uczyła Ewa Niwińska – osoba, dzięki której przeczytałam wiele książek, które zmieniają życie. Dzięki Ewie nadal dużo piszę – głównie dla siebie samej, ale myślę, że to niesamowicie kształtuje ludzką wrażliwość i samoświadomość. Drugą osobą, która miała ogromny wpływ na to, że jestem osobą działającą w sferze kultury, jest Adam Rusiłowski – założyciel Stowarzyszenia Teatralno-Edukacyjnego „Wybrzeżak”, do którego trafiłam na pierwszym roku studiów – opowiada Cyrzan. To właśnie Rusiłowski zainspirował ją do studiów aktorskich w Iowa; to on zaopiekował się nią zawodowo.
– Adam był też osobą, dzięki której zaczęłam pracować. Pod koniec pierwszego roku studiów umarł nagle mój tata, Adam natychmiastowo zaopiekował się mną i – pośrednio – moją rodziną. Zrobił to w najmądrzejszy możliwy sposób, nie podstawiając mi wszystkiego pod nos, ale oferując możliwość sprawdzenia się w pracy, wypuszczając co rusz na głęboką wodę przy jednoczesnym całkowitym zaufaniu. Zaczęłam tłumaczyć (studiowałam anglistykę) – najpierw okropne teksty techniczne, a później literaturę piękną i teksty sztuk teatralnych. Przez kilka lat pracowałam w „Wybrzeżaku”, a równolegle byłam wolontariuszką podczas Festiwali Szekspirowskich. I tu kolejna osoba, której bardzo dużo zawdzięczam, czyli Joanna Śnieżko z Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, z którą zresztą przyjaźnię się i pracuję podczas corocznego Międzynarodowego Festiwalu Szekspirowskiego do dziś – podkreśla animatorka. Opowiadając o swoich początkach, silnie podkreśla wpływ życzliwych ludzi na swój rozwój.
Cyrzan organizuje działania artystyczne w różnych miejscach Gdańska. W styczniu 2017 roku powołała do życia projekt „Miejsca”.
– Od pięciu lat pracuję w Instytucie Kultury Miejskiej – miejscu, w którym czuję ogromną wolność działania i – znowu – duże zaufanie do tego, co robię. Jednocześnie uważam, że bardzo ważne jest, aby mówić otwarcie o tym, że praca w sferze kultury, jak pewnie prawie każda inna praca, jest też obarczona dużym ryzykiem momentów wyjałowienia, kryzysu i chęci zakopania się pod kołdrą albo pójścia na etat do korporacji. Sama przeszłam taki właśnie kryzys w 2015 roku. Naprawdę czułam, że się wyczerpałam, nie mam już nic do zaoferowania ludziom i powtarzam się w tym, co robię. Pomogło mi to, że zakończyłam wieloletnie cykliczne wydarzenie, które realizowałam, czyli „Streetwaves” – mimo że było ono bardzo lubiane przez publiczność i pozostało jeszcze wiele nieodkrytych dzielnic, w których mogło się wydarzyć. Potem powoli i przy dużym wsparciu i zrozumieniu mojego środowiska pracowniczego, czyli IKM-u właśnie udało mi się wyjść z kryzysu i znowu poczuć ogromny sens tego, co robię. Teraz czuję go bardziej niż kiedykolwiek – opowiada Natalia. Ostatnio, w miejsce festiwalu „Streetwaves”, powołała do życia nowy projekt. „Odcinki” mają być czymś zupełnie innym, to impreza bardziej osobista, emocjonalna. Tworzy w Trójmieście i to ono staje się kanwą wszystkich działań artystycznych Cyrzan.
– Trójmiasto, w moim odczuciu, jest bardzo dobrym miejscem do życia i do tzw. pracy w kulturze. Oczywiście w tym 2015 roku uważałam, że Trójmiasto jest okropne: nudne, zastygłe i zaściankowe. Trzeźwo porównując nasze trzy miasta do niektórych innych miast w Polsce, nadal uważam, że jesteśmy w niektórych sferach dosyć peryferyjni. Ale teraz znowu czuję, że właśnie dlatego jest głęboki sens, żeby tutaj działać. To oczywiście temat edukacji kulturalnej i kształtowania odbiorców kultury – Trójmiasto będzie takie, jakim je zrobimy. A, przynajmniej na razie, mamy bardzo przyjazne i sprzyjające twórczemu działaniu władze samorządowe, niezły budżet na kulturę, kilka bardzo ciekawych instytucji kultury i związanych ze sztuką NGO-sów oraz wyjątkowe środowisko lokalnych twórców – zarówno artystów, jak i niezależnych działaczy kulturalnych. Na pewno moglibyśmy jeszcze bardziej wzajemnie się wspierać i działać wspólnie, zamiast patrzeć na innych jak na konkurencję i zagrożenie. Trójmiasto jest geograficznie rozwleczone, a morze daje dużo oddechu – jest tu miejsce dla nas wszystkich – podkreśla.