Zaczęło się od ręcznie malowanego pudełka w kształcie komody, wykonanego przez Luizę Poredę. Stało się ono inspiracją do tego, aby pomalować artystycznie prawdziwy mebel, który dał początek marce Art PoPo. O ręcznie malowanych meblach i ich wpływie na nasze życie opowiada Luiza Poreda, artystka i współzałożycielka Art PoPo.
Meble Art PoPo to jeszcze przedmioty użytkowe czy już dzieła sztuki?
Kiedy wpadłam na pomysł artystycznego malowania mebli, zależało mi na połączeniu właśnie tych dwóch jakości. Od lat zajmowałam się malowaniem obrazów, robieniem ilustracji, podstawami grafiki artystycznej i w którymś momencie zabrakło mi w tym wszystkim przede wszystkim namacalności i właściwości użytkowych. Zamarzyło mi się, aby tworzyć przedmioty, które poza wymiarem estetycznym, będą spełniały funkcje praktyczne.
Meble Art PoPo malowane obecnie przeze mnie oraz kilku zaprzyjaźnionych artystów, są dla mnie zarówno przedmiotami użytkowymi, jak i sztuką. Bo każdy z tych mebli został w stu procentach pomalowany ręcznie, jest osobistą, twórczą kreacją artysty, wyrazem jego wewnętrznej wrażliwości. A dzięki swojej pierwotnej funkcji, taki mebel funkcjonuje w codzienności.
Skąd pomysł na ręcznie malowane meble?
Historia powstania Art PoPo zaczęła się, gdy zaświtało mi w głowie, iż brakuje mi tworzenia przedmiotów, których ludzie mogliby używać w swojej codzienności. Zaczęłam projektować koszulki, malować po pudełkach i biżuterii. Swoje wytwory wystawiałam na różnego rodzaju imprezach. Na jedną z nich zabrałam pudełko z trzema szufladkami. To była taka miniatura komody, gdzie każda szufladka i każdy bok pomalowane zostały w inny wzór i w inne kolory. Dwójka moich znajomych, Olga i Tomek Krawczyk, zobaczyli to pudełko i się zachwycili. Powiedziałam im, że powinni sobie wyobrazić, jak pięknie wyglądałby prawdziwy mebel pomalowany w taki sposób. Podłapali pomysł i poprosili, abym wymalowała dla nich komodę. Efekt spodobał im się tak bardzo, że postanowili otworzyć firmę i wesprzeć mnie w mojej artystycznej działalności. Stworzyliśmy markę Art Popo. Ja zajęłam się projektowaniem i malowaniem, Olga i Tomek pracowali nad stroną marketingową i organizacyjną. Wkrótce zaczęli dla nas malować także inni artyści.
Twoje prace nawiązują do świata natury, ale to nie jedyna inspiracja. Skąd czerpiesz pomysły?
Jestem fascynatką wyobraźni i kreacji, jaką posiadają ludzkie umysły. Nie interesuję się odzwierciedlaniem rzeczywistości, bo jest ona dla mnie doskonała sama w sobie. Interesuje mnie za to świat w naszych ludzkich (i nie tylko!) głowach, który jest trudno wyrażalny, często wręcz niemożliwy do przekazania. Przestrzeń sztuki jest tym właśnie miejscem, w którym te nieznane, niczym nieograniczone światy mają szansę się przejawić. Dlatego moją główną inspiracja jest wyobraźnia, a także to, jak przefiltrowuje ona otaczającą mnie rzeczywistość. Tym filtrem są przede wszystkim emocje, które pojawiają się w kontakcie z ludźmi i całym światem. Z tego świata emocji czerpię garściami i materializuję, tworząc abstrakcyjne obrazy, czy to na płótnie, czy na meblach. Przyroda to moja największa inspiracja ze świata widzialnego. Po pierwsze dlatego, że jest dla mnie doskonała w swoim pięknie i lubię podpatrywać kształty i kolory, które w niej występują. Drugim, niemniej ważnym powodem, jest potrzeba upiększania przestrzeni – dla innych i dla siebie. Malując meble w kolorowe, często roślinne wzory czuję, że robię coś dobrego dla innych – wnoszę kolor do ich domu, pracy, przestrzeni, bycia. Wierzę, że ma to pozytywny wpływ na życie.
Jak przebiega proces malowania mebli?
Proces powstawania jest złożony, a każdy mebel wymaga indywidualnego traktowania, dlatego że ma on inną historię, inaczej był używany, czasem zdarzają się egzemplarze, które mają ponad 100 lat. Niektóre stały całymi latami w wilgotnej piwnicy, czasem w zimnym magazynie. To wszystko wpływa na ich stan oraz na to, jak drewno po zdjęciu starego lakieru będzie się zachowywać.
Proces powstania mebla zaczyna się od wyszukania pięknego, wyjątkowego obiektu. Przeszukuję w tym celu strony z używanymi meblami, komisy, giełdy staroci. Staram się wyszukiwać egzemplarze wyjątkowe, z duszą. Kiedy wybrana komoda czy stół trafia do naszej pracowni, jest oczyszczany z lakieru, ubytki są uzupełniane, uszkodzenia naprawiane. Następnie nakładamy specjalny podkład i zaczyna się najfajniejszy moment – malowanie, które często bywa bardzo czasochłonne i potrafi trwać wiele dni. Na koniec mebel trafia do profesjonalnej lakierni. Jest to nerwowy moment ze względu na specyfikę i delikatność farb, których używam. Czasem farba potrafi się rozlać pod lakierem, rozmazać. Dlatego zdarza się, że meble wracają do mnie do poprawki.
Dla kogo są meble Art. PoPo?
Są one dla tych, którym znudziła się panująca od lat w polskim designie i wystroju wnętrz wszędobylska szaro-białość, nijakość i powtarzalność. Jest dla tych, którzy potrafią docenić detal, kolor i wyjątkowość każdego jednego egzemplarza. Dla tych, którzy mają świadomość, iż wniesienie koloru, choćby w postaci jednego, niewielkiego mebla do przestrzeni codzienności to niezwykła wartość, a wręcz coś, co zmienia jakość naszego życia!