Razem biegną po sukces. Za taki uważają nie tylko zwycięstwo w najbardziej ekstremalnym North Pole Marathon 2017, ale przede wszystkim wspólne życie. Łączy ich pasja, która pozwala zawsze spoglądać przez to samo okno. Z widokiem na świat, a ten każdego dnia jeszcze bardziej staje dla nich otworem. Kiedy miłość dodaje skrzydeł, zaczynają dziać się rzeczy wielkie, opowiadają Iwona i Piotr Suchenia.
Anka Dudka: Zamiłowanie do sportu pod wspólnym dachem łączy czy dzieli?
Iwona Suchania: Oczywiście, że łączy!
Piotr Suchenia: Tym razem zgodzę się z żoną (śmiech). Łączy, jak diabli!
Zakochani od pierwszego wybiegania? Jak to się zaczęło?
Iwona: Można tak powiedzieć. Pierwszy błysk w oku i zainteresowanie obu stron, to spotkanie na zawodach sportowych w Sztumie. Przyszła żona była organizatorem biegu, a przyszły mąż zwycięzcą tej rywalizacji.
Piotr: Iwonę poznałem w biurze zawodów, następnie po starcie poczęstowałem żelkami i tak to się zaczęło. Na następne zawody do Warszawy pojechaliśmy już razem.
Piotr podbija światowe maratony, jaka jest Twoja rola?
Iwona: Tak, jak każda bliska osoba staram się wspierać go w tym co robi, cieszę się, że może realizować swoje marzenia i pasje. Wspólne wyjazdy, starty, a do tego chęć podzielenia się swoimi doświadczeniami i wrażeniami z innymi pozytywnie zakręconymi biegaczami dodaje Piotrowi skrzydeł, jak i mi samej.
Plan na wspólną realizację sportowych marzeń był?
Piotr: Planu nie było, gdyż to oczywista oczywistość, że od zawsze nasze życie nieustannie wiązało się ze sportem. Tak będzie przez cały czas i tak właśnie dzieje się teraz.
Wszystko kręci się wokół sportu. Jak nauczyliście się godzić treningi z życiem?
Iwona: Ze sportem mamy do czynienia od dziecka, więc myślę, że wspólne zainteresowania, a w tym przypadku również i praca ma swoje zalety. Wspólne wyjazdy czy treningi, możliwość wymiany doświadczeń, konsultacje treningowe, wspólni znajomi to nasza najlepsza codzienność.
Piotr: Kwestia logistyki i poukładania dnia. Często słyszę od swoich podopiecznych, czy od znajomych, że dużo pracują i nie mają czasu na treningi. Nie mają czasu, czy nie chcą go mieć, o to jest pytanie. Pracuję od 12 lat na pełnym etacie w Gdyńskim Centrum Sportu, dodatkowo posiadam własną firmę zajmującą się szkoleniem zawodników, prowadzę treningi grupowe i indywidualne oraz znajduję czas, żeby biegać ponad 4500 km rocznie… W takim trybie życia przygotowałem się do Mistrzostw Świata w Pert 2016 przywożąc złoto zdobyte w drużynie. Podobnie, nie było wielkich wakacji przed North Pole Marathon, którego jestem zwycięzcą. Można? Można.
Ambitni mistrzowie kompromisu?
Iwona: Z tym to różnie bywa. Na kompromis częściej pozwala sobie żona (śmiech).
Piotr: Tak kochanie, … tego się trzymajmy.
Iwona, gdy Piotr staje na linii startu to emocje biorą górę?
Iwona: Obawiałam się tego pytania. Nie jest lekko, zwłaszcza na kilka dni przed ważnym starem. Wahania nastrojów od A do Z, ale po przekroczeniu mety stan napięcia przedstartowego mija i pojawia się radość oraz duma, która wynagradza wszystko.
Plany startowe to poświęcenie i szereg wyrzeczeń? Gdzie jest granica?
Piotr: Na pewno jest poświęcenie i są wyrzeczenia, ale obecnie to sport jest dodatkiem do pracy, a nie odwrotnie jak było kiedyś.. Mamy kredyt, chyba jak większość Polaków i zobowiązania zawodowe. Lekko nie jest, ale można. Plany startowe dopasowane są do aktualnych możliwości zawodowych. Są okresy, kiedy nie mogę sobie pozwolić na wyjazdy na zawody i podobnie jest u Iwony. Najpierw praca potem… druga praca, a na końcu przyjemność i pasja, czyli sport.
Doba nie jest za krótka?
Piotr: Pytasz, jak wygląda nasz dzień? O 5.00 z minutami pobudka, 6:30-7:15 treningi personalne, 7:30-15:30 praca, a potem różnie… zazwyczaj trening grupowy albo kolejny personalny, praca na komputerze, analiza treningów swoich podopiecznych i gdzieś między tym swój trening. Dzień, jak co dzień.
Iwona: Ja później wstaję…, ale i dłużej siedzę w firmie.
Miłość na trasie dodaje skrzydeł?
Piotr: Biegając w kwietniu maraton na biegunie północnym, przy – 50°C i paskudnych warunkach, skłamałbym, gdybym powiedział, że tak nie jest. Będąc tysiące kilometrów od domu bardzo pomaga myśl, że gdzieś tam, ktoś cały czas na ciebie cały czas czeka. Wizualizacja wspólnie spędzonych przyjemnych chwil jest oparciem w trudnych momentach i dodaje skrzydeł.
Co by było, gdyby nie było sportu?
Iwona: Nie ma takiej możliwości!
Piotr: Ponownie muszę się zgodzić z żoną.
Smak zwycięstwa i gorycz porażki potraficie przeżywać razem?
Piotr: Tak, na tym polega małżeństwo.
Macie wspólny przepis na szczęście?
Iwona: Mamy i cały czas go realizujemy we wspólnym M i na biegowych trasach.
Kto wymyślił najtrudniejsze maratony na świecie? Mało Wam w małżeństwie adrenaliny?
Piotr: To ja jestem sprawcą tego całego zamieszania, nie lubię nudy i schematów, więc cały czas szukam czegoś oryginalnego, a Iwonę zazwyczaj stawiam przed faktem dokonanym. Myślę, że to uwielbia, chociaż się nie przyzna (śmiech)!
Iwona: Czytasz w moich myślach (śmiech).
Jakie najbliższe plany startowe? Iwona, jaka będzie w nich Twoja rola?
Iwona: Ze względu na wykonywany zawód – marketing, skupiam się na głównych projektach, startach Piotra. W tym roku będzie to start na Antarktydzie.
Piotr: Chyba ktoś zapomniał dodać Grenlandię i Spitsbergen!
Żona sportowca jest zawsze na pierwszym miejscu?
Iwona: Jasne, jak słońce, że na pierwszym miejscu jest trening biegowy.
Piotr: Tak, jeżeli łączy się z pracą zawodową, a całe szczęście tak właśnie jest. Jest jedno ważne zdanie, które idealnie podsumowuje i nakręca nasze życie. Jeżeli nie masz pasji to znaczy, że marnujesz swój czas.
Wywiad i tekst: Anka Dudka