Niczym Goya próbuje robić różne rzeczy. Interdyscyplinarnie zmienia pojęcie przestrzeni, pewna, że największym szczęściem jest rozwój i część siebie darowana innym. Małgorzata Karczmarzyk-Zoya dostrzega, jak różny bywa błękit. Artystka, pedagog, trener, coach i naukowiec. Wierzy, że skoro otacza ją moc inspiracji, to najważniejsze, aby wykorzystać możliwości.
Sztuka bez granic z wielowymiarowością w nauce?
Ma szerokie pojęcie. Maluję, ale również piszę książki z nią związane, traktując sztukę jako kompletną wolność. Myśl nawiązującą do eko, do dzieła otwartego.
Była pani pisana?
Malowałam od małego. Pierwszy rysunek ozdobił sypialnię rodziców. Typowe bazgroły 5-latki. Dzieło nie przypadło do gustu, więc bohomazy zostały zmazane. Następnego dnia wyryłam dokładnie to samo w tynku. Upór do tworzenia był we mnie od zawsze (śmiech). Pewnie dlatego sztuka przez cały czas jest w moim życiu obecna. Życie odrobinę zadecydowało za mnie, więc równolegle studiowałam na ASP i pedagogice. Łączę obie dziedziny i nie wyobrażam sobie którąkolwiek odpuścić.
Warsztaty plastyczne dla dzieci niewidomych były skokiem na głęboką wodę?
To były początki. Pierwsze eksperymenty, które teraz poprowadziłabym inaczej. Praca naukowa pozwala mi sporo czerpać z punktu widzenia przedstawianego przez moich studentów. Uczę się od nich możliwości i rozwiązań, które bardziej otwierają mnie na działanie.
Rozumie pani dzieci?
Staram się traktować je partnersko. Wyczuwają to i lubią ze mną przebywać. Dążę, aby z nimi „dialogować” i słuchać. Piszę książkę o znaczeniach malarstwa współczesnego i dzieciaki opowiadają mi o Jacku Jerce, o Sentowskim, Olbińskim i Beksińskim. Wypowiedzi są odmienne i fascynujące. To zupełnie inne historie i narracje.
Rozszyfrowała pani dziecięce rysunki?
Szukanie znaczeń w rysunkach zasugerowała mi promotorka. Poszerzyłam perspektywę poznawczą. W pedagogice i psychologii jesteśmy przyzwyczajeni do metod projekcyjnych, które polegają na ograniczaniu. Analizując rysunek rodziny, skupiam się na badaniu go pod kątem różnych płaszczyzn. Co mówią o nim artyści, jak widzą go rodzice, pedagodzy i psycholodzy oraz osoby będące mniej lub bardziej zaangażowane w kontakt emocjonalny z dzieckiem. Okazuje się, że praca jest przebogata znaczeniowo. Czarna kreska nie oznacza wcale czegoś negatywnego.
Jakie kolory dominują w pani obrazach?
Lekkie błękity nawiązujące do Oceanu Indyjskiego i miejsc, gdzie czułam się szczęśliwa. Akwarelą maluję od dwóch lat. W tej technice realizuję Dialog Malarski.
Na czym polega?
Jest wspólnym malowaniem na znacznie większej płaszczyźnie. To praca z drugim artystą, jeden na jeden, podczas której spontanicznie powstaje obraz. Nie rozmawiamy o tytule, nie przegadujemy, co chcemy namalować.
Porozumienie dusz?
Energia faktycznie jest niesamowita. Twórcy próbują malować swoje wizje, które musimy połączyć, nie mając wiedzy, w którą stronę to pójdzie. Przeszkadzamy sobie, naprawiając jednocześnie dzieło. Mamy wspólny cel – ciekawą pracę. Napięcie, aby się dogadać i próby komunikacji są wyjątkowym przeżyciem. W planach mam dialog wielokulturowy oraz „rozmowę”, która będzie się działa w areszcie śledczym.
W jakim celu?
Pokazania, że jest możliwa komunikacja na płaszczyźnie wizualno – werbalnej. Celem jest otwarcie się na drugiego człowieka. Będąc liderką projektu, staram się zachować elastyczność. Niczego nie narzucam. Sprzyja to wzajemnej inspiracji i rozwojowi.
Co inspiruje?
Podróże do miejsc etnicznych. Inne kultury, zapachy, religie wracają ze mną, rzutując na to, jak tworzę. Te małe cząstki poznawanego świata budują to, co chcę przekazać obrazem czy słowem. Afryka, Indie i Indonezja były swego czasu wręcz przeniesione na moje obrazy. Odrobinę od tego odeszłam, starając się, aby podróż nie stawała się dla mnie jedynym elementem. Wyjeżdżając zawsze mam ze sobą szkicownik i realizuję notatki rysunkowe z każdego miasta.
Artystka, czy naukowiec?
Artysta, pedagog, naukowiec. Arpena. To jestem ja. Nie da się rozdzielić. Czerpię satysfakcję z malowania, pisania książek i pracy naukowej. Nie chciałabym wybierać i z czegokolwiek zrezygnować.