Jest zwyczajną kobietą, jakich w Polsce wiele. Silna, niezależna, prowadząca własną firmę. Czasami jest pokorna, innym razem – stawia warunki. Jak każda z nas. Z tym wyjątkiem, że żyje w kulturze arabskiej, a na męża wybrała Egipcjanina.
To ona chciała zamieszkać w Egipcie. W samolocie spotkała Polkę mieszkającą od jakiegoś czasu w Hurghadzie. To była kobieta pełna energii, radości i optymizmu. Marta odebrała to jako znak, że wszystko będzie dobrze.
Zakochana w Arabie
Był 2011 rok. Marta właśnie obroniła pracę magisterską poruszającą temat związany z Egiptem. Jej o 13 lat starszy mąż nawet polubił Polskę, więc nie było powodów, aby wyjeżdżać do Egiptu. Zwłaszcza, że ich synek miał wówczas zaledwie kilka miesięcy. Marta jednak czuła, że coś ją wzywa do tego arabskiego świata.
– Ciągle słyszałam od przyjaciół, że dopiero jak wyjedziemy do Egiptu, poznam prawdziwą twarz swojego męża. Jakże mogłam więc nie wyjechać? – pyta z uśmiechem.
To była wielka miłość od pierwszego wejrzenia. Nadzwyczajna więź, jaka rodzi się pomiędzy kobietą i mężczyzną. Nie do opisania. Po roku od pierwszego spotkania byli już małżeństwem, a kolejny rok później – siedzieli w samolocie do Egiptu. Razem z maleńkim synkiem. Nigdy nie była w krajach arabskich. Nie wiedziała, czego może się spodziewać. Ufała tylko, że jej mąż to dobry człowiek.
– Nie zakochałam się w Egipcjaninie, lecz w uśmiechniętym mężczyźnie. Zachwyciło mnie jego podejście do życia, umiejętność rozwiązywania wszelkich problemów i z jednej strony, nieuciekanie od odpowiedzialności, a z drugiej – radość życia i umiejętność doceniania wszystkiego wokół. Ma niezwykle dobre serce – dodaje Marta.
Rodzina i przyjaciele nieustannie powtarzali zasłyszane historie o złych mężach bijących swoje żony, o kulturze, w której nie szanuje się kobiet. Marta nie miała jednak wątpliwości.
– Religia, rasa czy narodowość nie stanowią o charakterze człowieka. Wszędzie są dobrzy i źli ludzie. Ta cała nagonka i wszechobecne stereotypy jeszcze bardziej zachęciły mnie do wyjazdu. Odniosłam wrażenie, że niektórzy wszystko wiedzą, a prawdziwego Egipcjanina nigdy na oczy nie widzieli. Jedynym sposobem, aby udowodnić, że mąż się nie zmieni, było przejście przez te punkty krytyczne i sprawdzenie co się stanie – mówi Marta.
Być drugą żoną
Marta prowadzi blog zona-egipcjanina.pl, na którym opisuje swoje życie w Egipcie. Niektóre wpisy budzą szczególne zainteresowanie, np. ten o byciu drugą żoną. Marta jest tą jedyną i być może zostanie tak już do końca, ale szanuje kulturę arabską. O tym nietypowym zwyczaju pisze w lekki i humorystyczny sposób.
– Mieszkanie wysprzątane, obiad ugotowany, ubrania poprasowane i nagle jest czas na wszystko. Dla dzieci, dla męża, dla siebie, a nawet dla niej. Jest z kim poplotkować o własnym mężu, wymienić opinie. W końcu jest ktoś, kto twoją sytuację zrozumie w pełni, bo sam znajduje się dokładnie w tej samej – pisze Marta na swoim blogu.
Dla osób wychowanych w kulturze monogamicznej sytuacja może być trudna do zrozumienia. Jak podkreśla Marta, gdyby już musiała dzielić się swoim mężem, ważne, aby wybrał dobrą kobietę. Dla siebie – żonę, dla dzieci – matkę, a dla niej – przyjaciółkę.
– Tak sobie myślę, że gdybym pewnego dnia została sparaliżowana. Tak, wiem, zaraz podniosą się głosy, że mąż powinien się mną zająć, ogarnąć dzieci, dom i pieniądze, a nie myśleć o innej babie. Bo w Europie tak jest, nie szuka się nagle drugiej żony. To jest miłość, oddanie, poświęcenie. Ale czy mając inną możliwość, muszę tego męża-biedaka skazywać na samotność? Poza tym nie miałabym sumienia zostawić swych małych dzieci i męża bez kobiecej ręki – pisze w dalszej części.
Prawa kobiet i opiekuńcza teściowa
Marta nie nosi burki. Nie zakrywa również włosów. Na co dzień wygląda jak turystka z Europy. Czasami się zdarza, że jej europejski wygląd zachęca mężczyzn do bezpośredniego kontaktu. Jest na to jednak metoda. Pierwsze arabskie słowa, jakich się nauczyła, brzmią: „Mój mąż jest Egipcjaninem”. Po takiej deklaracji mężczyźni odchodzą. Jak podkreśla Marta, Egipcjanie bardziej boją się drugiego Egipcjanina aniżeli arabskiego prawa. Bo prawo tutaj nie chroni kobiety, ale rozzłoszczony mąż i jego rodzina – już tak.
Marta żyje całkiem normalnie. Wspólnie z mężem prowadzi firmę, co jest nietypowe w kulturze arabskiej. I chociaż para spędza ze sobą niemal 24 godziny na dobę, w ich związku wciąż panuje radość i miłość. Nawet mimo nietypowych dla kultury arabskiej zasad, które kobieta wprowadza do swojego małżeństwa.
– Kiedyś teściowa odwiedziła nas o poranku i zapytała, co dzisiaj zrobię na obiad. Odpowiedziałam, że nic, że mąż jak wstanie, to zrobi makaron. Wróciła do domu i po jakimś czasie przyszła do nas z garnkiem makaronu. Z kolei gdy mąż rozwieszał pranie przed domem, kilkuletnia sąsiadka zapytała mnie, dlaczego on to robi, skoro mężczyźni nie zajmują się takimi sprawami – uśmiecha się Marta.
Marta lubi tu mieszkać. Świeci słońce, ludzie się uśmiechają. To jej dom. Miejsce jak każde inne. Z dobrymi i złymi ludźmi. Ze szkołami, z bazarami, sklepami, dyskotekami, a nawet z agencjami towarzyskimi. Z tą różnicą, że tutaj prostytutki chodzą w burkach, a pijani mężczyźni ukrywają się po kątach.
– Uwielbiam tutaj żyć. Kocham lokalną pogodę, poza kilkoma dniami w roku, gdy na zewnątrz szaleje burza piaskowa. W upalne dni korzystam z plaży lub basenu. Jestem szczęśliwa. Spełniam się zawodowo, mam wspaniałą rodzinę i spotykam się z pełną akceptacją naszego związku – podsumowuje żona Egipcjanina.