Islandia – wyspa nie z tego świata
Cóż tak fascynującego jest w Islandii, że marzy o jej odwiedzeniu tak wielu ludzi? Otóż większość z nich na własne oczy pragnie ujrzeć oszałamiającą i bardzo nietypową przyrodę. Na Islandii unikalnych plenerów jest więcej aniżeli pod dostatkiem.
Pierwsze skrzypce
Od zawsze ubóstwiam podróże, podróżuję więc często, jeżeli tylko pozwala mi na to czas. A gdy w rozmowach z moimi przyjaciółmi pojawia się temat wojaży, to najczęściej opowiadam o Islandii – moim nieodmiennie ulubionym kraju. Wszyscy początkowo nie dowierzali w tę dość osobliwą, ich zdaniem, deklarację. Bardzo lubię odwiedzać także egzotyczne kraje, więc nie mogli uwierzyć, że zamiast rozprawiać, dajmy na to – o słonecznej i przyznać trzeba niesamowitej Sri Lance, wciąż przywołuję zasnutą gęstymi mgłami wyspę na Dalekiej Północy.
Niektórzy bowiem, gdy słyszą o Islandii, zaczynają zastanawiać się cóż takiego intrygującego jest w tej wyspie, że przyciąga aż tylu turystów. Chodzą o niej niekiedy nie najlepsze słuchy – że zimno tam, okrutnie wietrznie, a na dodatek wciąż deszczowo. Co więc sprawia, że aż tak wielu ludzi nachodzi pragnienie jej ujrzenia? Oczywiście odpowiedzi jest mnóstwo, jednakże na wyobraźnię większości z nich działa przede wszystkim wizja obcowania z niesamowitą naturą. Jest to natura zupełnie inna od wszystkich znanych w świecie.
Choć na dobrą sprawę Islandia nie jest dużym krajem, to ma przybyszom do zaoferowania wręcz szaloną liczbę nieziemskich, obezwładniających urodą krajobrazów. Krajobrazów tak spektakularnych, że zdają się wręcz nierealne i momentami wydają się nie mieć nic wspólnego z planetą Ziemią. Co więcej, jest to natura nieujarzmiona. Na Islandii bowiem, nieprzerwanie od kiedy tylko zjawili się na niej pierwsi przybysze, Wikingowie, to właśnie natura kieruje każdym istnieniem. Od razu po przyjeździe zauważyłam, że faktycznie to ona gra tu pierwsze skrzypce.
Islandzkie specjalności
Ciężko byłoby znaleźć drugi taki kraj, w którym w niezbyt dużej odległości można by napotkać: lodową lagunę, fiord, pole lawowe, gigantyczny wodospad, czarujące niesamowitymi odcieniami góry, rwącą rzekę oraz czarną plażę. Na Islandii takie zróżnicowanie krajobrazu jest czymś naturalnym. Oto rzeczy, którymi oczarowała mnie Islandia i czym z pewnością zaskoczy każdego przybysza.
Islandia jest królestwem wodospadów
Na wyspie znajduje się niewyobrażalna liczba wodospadów. Natrafia się tutaj na nie prawie na każdym kroku. Mnóstwo jest pełnych uroku wodospadów miniaturowych, które cienkimi strużkami wypływają ze skał. Pełno jest także tych cieszących oczy już słuszniejszymi rozmiarami. Są również te niesłychanie widowiskowe, które nieodmiennie oszałamiają swą skalą oraz rozmachem. O tak, można na nie patrzeć niemal w nieskończoność, podziwiając ich niezwykłą maestrię w toczeniu tysięcy litrów wody na raz.
Na Islandii znajduje się około 130 wulkanów
Brzmi to nieprawdopodobnie, ale faktycznie na wyspie oraz kilku malutkich sąsiadujących z nią wysepkach znajduje się ich aż taka liczba. Wszystko wskutek nieprzeciętnego położenia geologicznego – Islandia leży bowiem na styku płyt tektonicznych. Jeśliby wziąć pod uwagę wszystkie erupcje na całym świecie z ostatnich 500 lat, to islandzkie wulkany zdecydowanie mają się czym pochwalić. To właśnie one czyniły najwięcej zamieszania. Na szczęście, większość z nich pozostaje w stanie uśpienia, lecz mimo wszystko wyspa to iście wybuchowa.
Islandia przypomina inną planetę
Takie skojarzenia nierzadko budzi wyspa, gdyż sporo na niej terenów geotermalnych. Czasem zdarzy się tu pomyśleć, że odwiedza się Marsa, a innym razem, iż odbywa się przechadzkę po Księżycu. Ziemia na Islandii potrafi przybierać oszałamiające barwy, do tego bulgoce, syczy i dymi. Wytryskuje także wodę, która niekiedy ma 100 stopni i bucha parą, formującą się w kilkumetrowe słupy.
Zaklęta wyspa
Gdy na własne oczy ujrzy się wyżej wymienione cuda natury, zaczyna się rozumieć, dlaczego Islandczycy przez długie wieki traktowali ją jako jako osobny byt. Niegdyś przyrodę czczono tu jak bóstwa. Wulkanom, górom, gejzerom i jeziorom przypisywano charaktery, a następnie próbowano postępować tak, aby nie doprowadzić do ich rozzłoszczenia. Wierzono, że mają one tajemnicze, ale i kapryśne dusze. Od zawsze natura płatała Islandczykom niezbyt przyjemne figle – wulkany wybuchały, z gór spadały lawiny, a rzeki wylewały, więc pełni nadziei wyspiarze wierzyli, że jeżeli będą oddawać jej cześć, to wyjdą z tych zawirowań obronną ręką. Ten stosunek do natury pozostał niezmienny, mimo że zaczęto wyznawać na wyspie chrześcijaństwo. Mieszkańcy Islandii niezwykłym szacunkiem darzą naturę do dnia dzisiejszego i jak chyba żadna inna nacja dbają o kwestie ekologiczne. Tym samym wyspa szczęśliwie pozostaje jednym z najmniej zanieczyszczonych krajów na świecie.
I mi Islandia płata czasem niemałe figle, zwłaszcza zrzucając na głowę potężne ulewy podczas górskich wypraw. Mimo podobnych psikusów, już niedługo znów zacznę pakować się na kolejne islandzkie półrocze. Niebawem ponownie na nią trafię, ponieważ tej wyspy zupełnie nie z tego świata zwyczajnie nie sposób mieć dość.
Marta Biernat (1987 r.)
Historyczka sztuki ubóstwiająca wszelakie podróże. Jej ulubionym krajem jest Islandia, na której każdego roku spędza sześć miesięcy. Swoje wrażenia o tym niesamowitym kraju opisuje na blogu Bite of Iceland (www.biteoficeland.com).
Autorem wszystkich zdjęć jest Adam Biernat – współautor bloga.