Rodzimy się wciąż od nowa

Wydawać by się mogło, że w życiu rodzimy się tylko raz. Wtedy, gdy wychodzimy z łona naszej matki i przekraczamy granicę, aby na tym świecie wydać pierwszy okrzyk. Jednak w swoim życiu krzyczymy jeszcze wiele razy. Czasem z ekscytacji, radości, podniecenia, szczęścia, a czasem z bólu, cierpienia, przerażenia lub bezradności. Różne życiowe doświadczenia sprawiają, że odczuwamy cały wachlarz emocji. Czy aby na pewno rodzimy się tylko raz? I czy tylko raz umieramy, a przez całe życie lękamy się śmierci?

Życie się po prostu wydarza

Czy czasem nie zdarza się tak, że pozostawiamy starych siebie, pozwalamy im umrzeć, by znów narodzić się i iść na nowo przed siebie? Człowiek jest istotą bardzo rozumną i płynie przez życie niczym ryba przez ocean – raz spokojny, a raz wzburzony. Najlepiej dla niego, gdy robi to świadomie. Ta świadomość pozwala akceptować to, co nas spotyka, często na złapanie dystansu i spojrzenie na różne wydarzenia z boku. Wydaje się jednak, że niektóre wydarzenia są niewytłumaczalne – a gdy zdarzy się coś, co uznamy za niesprawiedliwe, wciąż pytamy: dlaczego to mi się przytrafiło?

Ktoś kiedyś powiedział, że „życie się po prostu wydarza”, ktoś inny, że „we wszystkim należy dostrzec dar”. Być może życie jest zbiorem naszych wyborów i im więcej weźmiemy za nie odpowiedzialności i im bardziej postawimy się w roli obserwatora, tym bardziej będziemy doświadczać naszego pięknego życia w pełni. Wszystko zawsze pozostaje w równowadze i niemożliwe byłoby życie w nieustającej radości. Jakbyśmy ją w ogóle rozpoznali? Ile razy podczas różnych „niemiłych” doświadczeń stwierdzaliśmy, że z cierpienia chyba zaraz umrzemy i nic już dobrego nam się nie przydarzy? Ile to razy podczas ogarniającej nas ekstazy stwierdzaliśmy, że właśnie się na nowo narodziliśmy?

Doświadczanie śmierci za życia

W życiu spotyka nas wiele zdarzeń, które kształtują. Sprawiają, że dojrzewamy, zmieniamy nasze myślenie, zaczynamy postrzegać coś w zupełnie inny sposób, otwieramy się na coś nowego, uczymy się stawiać zdrowe granice, kochać siebie, innych, rozwiązywać problemy na nowe sposoby. Przestajemy widzieć świat w czerni i bieli, zaczynamy dostrzegać wszystkie jego barwy. Niektóre wydarzenia sprawiają, że stajemy się kimś „nowym” – kimś, kim nie byliśmy przed tym wydarzeniem. Często łatwiej nam dostrzec, że to ktoś inny się zmienił. Zdarza się i tak, że za te zmiany, które są przecież częścią życia, obwiniamy innych. Żony i mężowie oskarżają się o to, że wzajemnie się zmienili, nie potrafiąc dostrzec w tej zmianie naturalnego cyklu. To przecież niedorzeczne, żeby ktoś przez całe życie był wciąż taki sam! Patrzymy na innych, bo tak z pozoru jest łatwiej, nie zauważając, że w nas też nastąpiły zmiany. Wciąż stajemy w obliczu nowych życiowych ról, wciąż wszystko nieustanie się zmienia. Takie jest życie. Jeśli dobrze się sobie nie przyjrzymy, twierdzimy, że jesteśmy wciąż tacy sami, ale to nieprawda. Przechodzimy przez inicjacje, które sprawiają, że przekraczamy kolejne etapy życia, kolejne granice, jesteśmy w procesie. Są one niczym portale, przez które idziemy. Każdy twierdzi, że doświadcza czegoś innego, choć często dotykają nas podobne rzeczy. Jednak nasze odczucia mogą się różnić w stosunku do takiego samego zdarzenia. To nasza perspektywa sprawia, że te same lub podobne wydarzenia są tak bardzo różne.

Aby się „narodzić”, trzeba najpierw „umrzeć”. Doświadczanie śmierci za życia jest naturalną sprawą. Nosimy w sobie rany, które powstały w dzieciństwie, a gdy decydujemy się na ich uzdrowienie, pozwalamy im się zagoić. Uwalniając stare emocje, pozwalamy im odejść i w pewnym sensie rodzimy się na nowo. Już nie jesteśmy niegdyś zranionymi dziećmi, tylko dojrzałymi emocjonalnie dorosłymi. To piękny, choć czasem bardzo bolesny proces.

Gdy rodzi nam się dziecko, my też się na nowo rodzimy. To jedno z takich wydarzeń, które powoduje wiele wewnętrznych przemian. Jako kobiety zostawiamy swoją dziewczęcą część (nie mylić z opuszczeniem wewnętrznego dziecka) i wchodzimy w rolę matki. Oczywiście nie znaczy to, że kobiety, które dzieci nie posiadają, nie wchodzą w żaden kolejny etap życia. Wchodzą, gdy się na to zdecydują – w rolę dojrzałej kobiety, odpowiedzialnej za siebie i swoje uczucia. Oczywiście nie chodzi tu o sztuczne granie ról poprzez zakładanie masek, ale o autentyczne przeżywanie swojego życia, o aktywowanie w sobie pewnych cech, które budzą się w nas na różnych etapach życia. Niedoskonali w swojej doskonałości, zawsze posiadamy wszystko w odpowiednim momencie.

Puścić stare, zapraszając nowe

Śmierć bliskiej nam osoby powoduje, że cierpimy. Coś się kończy i coś się zaczyna. Aby w pełni się pożegnać, potrzebujemy przejść przez proces żałoby. Doświadczamy w pewnym sensie mentalnej śmierci i uczymy się żyć bez tej osoby. Gdy żałoba się zakończy, a nasze cierpienie dobiegnie końca, rodzimy się od nowa. Podobnie sprawa ma się przy rozstaniu z ukochaną niegdyś osobą. Tu również potrzebujemy czasu na pożegnanie się z tym, co było. Często pogrążeni w bólu, mamy wrażenie, że umieramy z żalu, poczucia straty, niespełnionych planów. Myślimy, że nikogo już nie spotkamy, będziemy wiecznie sami i nic już nie będzie takie same. Prawda to, bo nic nigdy nie jest takie same. Zawsze jest nieco inne. Nie znaczy to jednak, że nic wspaniałego nam się już nie przydarzy, chyba że będziemy tak mocno w to wierzyć, że niczemu pięknemu nie damy szansy się wydarzyć.

Czasem zdaje się nam, że kręcimy się w kółko. Może właśnie taki czas jest najodpowiedniejszy, by spojrzeć głęboko w siebie i zobaczyć, co powoduje taki stan. Być może to czas, w którym dochodzimy do wniosku, że najwyższa pora na zmiany. Czas, aby to, co nam już nie służy, umarło, a nasza perspektywa narodziła się na nowo. Może warto chociaż spróbować? Już samo postanowienie o spojrzeniu na życie w inny sposób otwiera nowe perspektywy. Aby coś nowego miało szanse pojawić się w naszym życiu, trzeba najpierw pożegnać stare i zrobić przestrzeń na nowe. Zamykając jedne drzwi, pozwalamy innym się otworzyć. Tworzymy miejsce na nowe wydarzenia i nowe spotkania. Każde z nich jest wartościowe.

Nowe życie

Gdyby spojrzeć na wszystko globalnie, można stwierdzić, że podczas jednego życia przeżywamy wiele zakończeń i wiele początków, pożegnań i powitań. Podnosimy po ciężkich przeżyciach i odradzamy niczym feniks z popiołów. Silniejsi, mądrzejsi, bogatsi o doświadczenia. Świadomość tego, że nic nie trwa wiecznie w niezmienionej formie, pozwala na większy wewnętrzny spokój. Odrzucamy to, czego nie uznajemy za prawdę, porzucamy to, co nam nie służy. Zdejmujemy z siebie różne warstwy, które do nas nie należą. Sami odkrywamy to, co dla nas jest dobre, a wpojonym nam zasadom i przekonaniom mówimy „żegnaj”. Pozwalamy im umrzeć, by być w pełni sobą. Pozwól sobie umrzeć za życia, pozwól się sobie odrodzić, bądź dokładnie taka, jaka chcesz być.

Polecane:

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *