Kocha konie, od 19 lat trenuje jeździectwo, uwielbia smakować życie i wciąż jest go głodna, dlatego ponownie startuje w konkursie piękności, tym razem w konkursie Miss Polski 2017. Wcześniej już miała koronę najpiękniejszej Polki w wyborach Miss World Poland 2015, ale przecież Miss Polski jeszcze nie była. O pasjach, autentyczności i kulisach konkursów piękności rozmawiamy z Martą Pałucką.
Jak żyje miss dwa lata po zdobyciu korony i tytułu najpiękniejszej Polki?
Zdobyłam tytuł Miss World Poland w 2015 roku, ale tak bardzo spodobał mi się międzynarodowy konkurs i bycie miss, że kilka miesięcy temu podjęłam decyzję o wzięciu udziału w konkursie Miss Polski 2017. Wybory odbędą się 3 grudnia w Krynicy Zdrój.
Drugi raz? Czy tak można?
Konkurs Miss World Poland już nie istnieje, w 2015 i 2016 licencję na organizowanie krajowych eliminacji Miss World miał inny podmiot, ale teraz z powrotem wrócił do agencji organizującej Miss Polski i mamy obecnie dosyć nietypową sytuację, bo delegatką na konkurs Miss Świata 2017 będzie Miss Polski 2015 ‒ Magdalena Bieńkowska. Ale wracając do mnie. Ja startuję teraz w konkursie Miss Polski 2017 ‒ wiele osób tego nie może zrozumieć, dlaczego startuję w konkursie, który potencjalnie może dać mi to samo.
No właśnie. Dlaczego?
Oczywiście na Miss Świata już nie polecę, bo jest to niezgodne z regulaminem, ale agencja organizująca wybory Miss Polski posiada również wiele licencji na inne duże konkursy międzynarodowe. I ma też swój konkurs międzynarodowy ‒ Miss Supranational, który odbywa się w Polsce już wiele lat. I prawdę powiedziawszy to jest moja motywacja. Chciałabym awansować do pierwszej piątki, ponieważ da mi to szansę wystartowania w jednym z tych konkursów. Spełnieniem marzeń byłby konkurs Miss International w Japonii. Konkursów międzynarodowych jest bardzo dużo i to właśnie wyróżnia Miss Polski, że mogą brać w nich udział również laureatki pierwszej piątki, a nie tylko ta, która zdobywa koronę i pierwszą nagrodę.
Ale co Ci się tak podoba w tych konkursach?
Jestem sportowcem i lubię czuć ducha rywalizacji. Mam już też doświadczenie w startowaniu w konkursach i chciałabym zobaczyć jak pójdzie mi tym razem. Oczywiście nadzieja na wygraną jest zawsze, bo przecież każda dziewczyna chce wygrać. Zobaczymy, jak będzie tym razem. Ale też muszę przyznać, że przez te dwa lata strasznie wkręciłam się w świat konkursów i nie jestem tylko ich uczestniczką, ale też wielką fanką. Kontaktuję się z innymi dziewczynami, które startują w różnych konkursach, pytam o to, jak im poszło, jakie miały kreacje, co je zaskoczyło. Coraz bardziej widzę siebie po tej drugiej stronie – jako organizatorki regionalnej. Lubię ten świat. Jest bardzo mało pasjonatów konkursów piękności w Polsce, chciałabym być jednym z nich.
Czy jest rywalizacja pomiędzy Wami?
Skłamałabym, gdybym powiedziała, że jej nie ma, bo oczywiście, że jest, ale jest też dużo wsparcia. Jestem tym pozytywnie zaskoczona, jak fajne dziewczyny mam w swoim roczniku. Robimy pomiędzy sobą zakłady, która wygra. Ja też mam upatrzoną swoją piątkę.
A jak reagujesz na krytyczne głosy osób, że tego typu konkursy uprzedmiatawiają kobiety?
Oczywiście słyszę tego typu zarzuty, że konkursy piękności to jest targowisko próżności, ale to nieprawda. Od wielu lat patrzy się na kandydatkę kompleksowo, a zwłaszcza na konkursach międzynarodowych. Na przykład w konkursie Miss Świata, w którym startowałam, brany był pod uwagę charakter, zainteresowania, wykształcenie, plany na przyszłość. I to nie było tak, że mogłyśmy sobie powiedzieć, że chcemy ratować dzieci przed suszą i to wystarczyło. Nic z tych rzeczy. Każda nasza deklaracja była weryfikowana, czy naprawdę podejmujemy działania w tym kierunku. Musiałyśmy pokazać w formie prezentacji multimedialnej czy krótkiego filmu coś, co robimy w życiu co nas wyróżnia i w jaki sposób może mieć pozytywny wpływ na świat i go zmienić.
Wybory Miss Świata, w których brałaś udział, odbyły się w Chinach. O czym mówiłaś?
Oczywiście o mojej wielkiej pasji, czyli o jeździectwie, który uprawiam od 19 lat. Myślę, że spodobało im się to, że mam jakąś dziedzinę, którą się zajmuję i którą będę promowała przez całe życie. W ten sposób udało mi się awansować do Top 20, zajmując 14. miejsce. I to był ogromny sukces, który w polskich mediach przeszedł bez echa. I to też pokazuje, jak potrzebne jest wsparcie organizatorów, ja tego wsparcia nie otrzymałam, stąd pewnie mój niedosyt z panowania i decyzja o kandydowaniu w wyborach Miss Polski 2017. Tym razem wiem, że jestem pod dobrą opieką. Już teraz zaczęłam pracować pod skrzydłami Miss Polski, bo agencja organizująca ten konkurs ma swoją agencję modelek New Stage, dzięki której już zaczęłam otrzymywać pierwsze zlecenia, więc to bardzo dobrze wróży. Jestem bardzo zadowolona z tej współpracy.
Ale wracając do krytyki konkursów piękności?
Myślę, że naprawdę wiele się zmieniło. Jesteśmy oceniane w sposób wielopłaszczyznowy. Jesteśmy obserwowane już od pierwszego dnia zgłoszenia do konkursu. Mamy teraz kilka miesięcy przygotowań, czekamy na finał, ale w trakcie tego oczekiwania otrzymujemy do wykonania zadania. Osoby z biura Miss Polski bacznie nam się przyglądają, która z nas jest zaangażowana w realizację zadań, która wykonuje je terminowo. Są to zadania w mediach społecznościowych, bo osoba, która zdobędzie tytuł Miss Polski 2017, będzie miała obowiązek prowadzenia kont w mediach społecznościowych w sposób profesjonalny.
W jaki sposób dba o siebie tak piękna kobieta?
Mam trochę francuskie podejście i staram się żyć w zgodzie ze sobą, nie odmawiać sobie niczego, ale też umieć zachować pewien umiar w tym wszystkim. Nie zamartwiać się tym, co się je, co się robi, jak się ubiera. Jeśli mam ochotę dzisiaj być w dresach to chodzę cały dzień w dresach i jest mi z tym dobrze, jutro ubiorę szpilki i sukienkę i też będę się czuła dobrze. Moje dbanie o siebie polega na tym, żeby jak najlepiej czuć się ze sobą.
Jak widać ta koncepcja działa.
Jestem hedonistką. Lubię się uszczęśliwiać i robić wszystko, żeby sprawiać sobie przyjemność. Może dlatego dobrze wyglądam i się uśmiecham. Oczywiście jak każda kobieta mam gorsze dni, ale też wiele rzeczy mnie uszczęśliwia, choćby takie drobne rzeczy jak mieszkanie w Sopocie, pójście na plażę. Sopot to jest miejsce które kocham, które uwielbiam, potrafię się tu szybko zregenerować, wracają mi tu siły. Sopot uzależnia.
Nie wierzę, że nie stosujesz żadnych diet.
Te osoby, które mnie znają, wiedzą, że uwielbiam jeść. Uwielbiam też poznawać nowe smaki, smakować nowe dania. Gdy otworzy się nowa restauracja w Trójmieście, natychmiast muszę ją odwiedzić. Większość moich wypłat wydaję na jedzenie w restauracjach, bo tak lubię odkrywać nowe smaki.
Za co siebie lubisz?
Za pewność siebie. Za to, że dzięki temu mogę wyjść obronną ręką z sytuacji, które są skazane na niepowodzenie, że jednak mimo wszystko udaje mi się z nich wybrnąć… uśmiechem, urokiem osobistym, tym, że potrafię nawiązać kontakt prawie z każdym. Dzięki temu udało mi się wybrnąć z naprawdę sporych opresji, czy to na uczelni, czy w pracy. Myślę też, że moją mocną cechą jest to, że potrafię się dopasować do rozmówcy, jestem trochę kameleonem, ale przy tym zawsze staram się być sobą.
Czym jest dla Ciebie piękno?
Piękno to składowa wielu elementów. Uwielbiam ludzi z pasją, ale też ważna jest empatia, żeby Ci ludzie byli też dobrzy dla innych, wtedy sami są piękni. Ważne jest też to, żeby czuć się samemu ze sobą dobrze i uważać siebie za piękną osobę – niekoniecznie w tym najprostszym znaczeniu, tylko żeby doceniać samego siebie, swoje pozytywne strony i takie nastawienie da nam ogólne szczęście i dobre samopoczucie. Do tego zestawu chciałabym również dodać indywidualny styl. Bardzo mnie to denerwuje, że w czasach Instagrama tak wiele dziewczyn kopiuje siebie nawzajem. Dużo właśnie o tym ostatnio myślę, żeby być sobą, zachować siebie, bo to, co mamy najważniejsze – to twarz i swój charakter. Dobry czy zły, ale swój.
Jakie są Twoje plany na przyszłość?
W tej chwili koncentruję się na konkursach i modelingu. I koniach oczywiście, bo jestem ich właścicielką, więc nie mogę ich porzucić. Chcę robić te dwie rzeczy, ale dobrze.
A ile masz koni?
Trzy. Cekin jest emerytowanym dziadkiem, mama kupiła mi go, gdy miałam 15 lat. Lord Phoenix – sportowy, jest ze mną od dwóch lat – i El Santo, mój najświeższy nabytek, którego mam dwa miesiące.
Jest jeszcze jedna dziewczyna w towarzystwie – Scada, ona wprawdzie nie jest moja, tylko mojej podopiecznej, którą uczę jazdy konno. Jeździmy sobie konno kilka razy w tygodniu, ale kiedy moja uczennica nie może przyjść do stajni, to wtedy opiekuję się jej koniem.
Dlaczego akurat jeździectwo?
Uwielbiam ten sport, bo jest to obcowanie z drugą istotą, a poza tym konie są zwierciadłem człowieka. Pokazują nam jacy jesteśmy. Odczytują nasze emocje – te prawdziwe. Kiedyś się mówiło: nie idź zła do konia, bo koń to wie. I koń rzeczywiście to wie, od razu odczytuje jaki jest nasz nastrój. I mam też wrażenie, że one mają do nas dużą empatię. Konie wiedzą, kiedy mam zły humor. Mogę sobie z koniem pomilczeć, pojechać do lasu czy nad morze i mieć przyjemność z obcowania ze zwierzęciem.
Ale też musze się przyznać, że kocham tę adrenalinę, tzn. skoki, bo tak naprawdę to nie jest dla mnie wcale łatwe, nie jestem wcale tak odważna. I kiedy te poprzeczki osiągają 1,20 m czy 1,30 m wysokości, to jak się w jeździectwie mówi, ja się muszę „wjeździć” w tę wysokość, więc przełamuję swoje kolejne bariery, skacząc coraz wyżej. Pomaga mi w tym oczywiście trener. Konie są magiczne. To są takie istoty, które wszystko o nas nam powiedzą bez słów.
A czy modeling uzależnia?
Jestem profesjonalną modelką, ale nie uważam się za prawdziwą modelkę, bo życie moich koleżanek, które robią naprawdę wielkie, światowe kariery, toczy się zagranicą. Najpierw wyjeżdżają na kontrakty, a gdy wyrobią sobie nazwisko na tzw. direct booking, oznacza to życie na walizkach. Wracają na jedną noc do Warszawy praktycznie tylko po to, żeby się przepakować i już następnego dnia znowu wylatują do Nowego Jorku czy też Mediolanu.
Kilka lat temu podjęłam decyzję, że będę modelką, ale na swoich zasadach, to znaczy, że nie wyjadę zagranicę na dłuższy czas, bo chcę cały czas jeździć konno, chcę być w jakimś związku, być w kontakcie z rodziną, ponieważ jesteśmy ze sobą bardzo blisko związani. Chcę mieć swoją strefę komfortu. Od trzech lat pracuję w Berlinie tylko dlatego, że to jest bardzo blisko. Mogę tam pojechać na dwa, trzy dni i wrócić. Wolę być jednak tutaj, realizować się w innych dziedzinach, czyli w jeździectwie i od czasu do czasu wcielić się w modelkę.
Rozmawiała Urszula Abucewicz