Tym artykułem rozpoczyna się krótki cykl opowiadający o firmowym życiu i o umiejętnym funkcjonowaniu w tym świecie, czyli o tym, jak pracować, by się realizować. A że jest to wstęp, to nie mogę zacząć od niczego innego, tylko od początku – od pierwszych godzin i dni w nowej firmie.
Wejść w nowy zespół każdy może…
Jesteś pierwszy dzień w nowej pracy. Wszystko jest dla Ciebie nowe. Nie znasz ani biura, ani swoich obowiązków, ani przyjętych zasad w firmie, ani ludzi, z którymi przyjdzie Ci pracować. W Twojej głowie wirują same znaki zapytania oraz odbywa się istny wyścig pytań bez odpowiedzi: „czy dam sobie radę?”; „co dokładnie mam robić?”; „czy się nie skompromituję?”; „czy wyjdę na osobę niekompetentną?”; „o czym powinnam mówić?”. A wszystko to okraszone jest lękiem i podlane dużą ilością adrenaliny. Istna karuzela! Nic więc dziwnego, że po takim dniu wiele osób mało co z niego w ogóle pamięta. Po takich emocjach często znów pojawiają się napawające lękiem myśli: „jak mi poszło?”; „co ja w ogóle mówiłam?”; „czy nie palnęłam jakiegoś głupstwa?”…
Co mnie w ogóle interesuje?
By całą tą burzę ogarnąć, ważne jest uświadomienie sobie, co w pierwszej kolejności w nowej pracy Cię interesuje i jakie informacje pozwolą Ci uspokoić galopujące myśli. Oczywiście mówię tutaj o pierwszych godzinach i dniach, nie tygodniach. A więc nie oszukujmy się – to nie czas, gdy porywają Cię firmowe plotki, kto w firmie jest fajny, a kto tylko sprawia takie wrażenie, kto z kim się spotyka, a kto kogo nie lubi, co kogo irytuje itp. Niemniej ludzie witający nową osobę w zespole często chcą zadbać o jej komfort, by się dobrze poczuła w tych stresujących dla niej chwilach i to właśnie tego typu wiadomości przekazują na papierosie czy na lunchu. Jasne, mogą być to istotne informacje z punktu widzenia długofalowego poruszania się po firmie, ale nie są to wiadomości niezbędne do przeżycia tych pierwszych chwil. Jeśli nie to, to co w takim razie? Przyjrzyj się przywołanym na początku pytaniom pojawiającym się w głowie nowego pracownika. To w tych swoistych „demonach” tkwi odpowiedź. Nowej osobie zależy przede wszystkim na tym, by wykonać dobrze wszystko to, co ma do zrobienia. Cała reszta w tym momencie jest nieistotna. A zatem idąc pierwszego dnia do pracy, szukaj odpowiedzi na pytania: „czy wiem, CO mam zrobić?”; „czy wiem, JAK to zrobić?”; czy wiem, NA KIEDY mam to zrobić?” i „czy wiem, PO CZYM POZNAĆ, że wykonuję zadanie DOBRZE?”. Wszystko to wydaje się oczywiste. A jednak nie zawsze takie jest. W momencie, gdy otrzymujesz polecenie: „Posegreguj dokumenty i ułóż je w segregatorze”, wydaje się, że wiesz, co masz robić. Dokumenty, segregacja, segregator. Kropka. Ale czy wiesz, w jakiej kolejności posegregować te dokumenty, według jakiego kryterium je rozdzielać (miesiące, numery), do jakiego segregatora je włożyć, gdzie ten segregator się znajduje? Te informacje są Ci potrzebne, by dobrze wykonać tę pracę. Staraj się zatem uzyskać na nie odpowiedź. Oczywiście tutaj automatycznie pojawia się kolejny „demon” w postaci niepewności, o co można pytać, by nie wyjść na kompletnego durnia. Otóż pytać możesz o wszystko, ale ważna jest też forma, w jaką ubierzesz dane zagadnienie. Oczywiście możesz zadawać pytania wprost: „co, gdzie, jak, kiedy?”. Jeśli jednak masz obawy, że może to zostać źle odebrane, stwórz nieco bardziej subtelną formę, np.: „Jaki schemat układania dokumentów obowiązuje w firmie?” albo „Powiedz, proszę, jaki jest najlepszy dla ciebie sposób układania tych dokumentów?”, a po uzyskaniu odpowiedzi dopytaj o dodatkowo interesujące Cię szczegóły, o których nie wspomniał rozmówca.
Uprzejme spojrzenie i uśmiech – często lepsze niż udana rozmowa
Idąc do nowej pracy, zdecydowanie chcemy wywrzeć dobre wrażenie na przyszłych współpracownikach. A że wielu z nich zobaczy nas pierwszy raz w życiu, to nie unikniemy w tej sytuacji efektu pierwszego wrażenia. Jak wiadomo, jest ono trwałe i ma ogromny wpływ na to, jak później jesteśmy postrzegane. Dobrze jest się do niego przygotować. Wiele już zostało o nim na przestrzeni ostatnich lat powiedziane, ale jeszcze więcej jest do opowiedzenia. Skupię się więc na najistotniejszych kwestiach. W różnych źródłach napotyka się informacje, że pierwsze wrażenie trwa 7–11 sekund. Jest to nieprawda. Według przeprowadzonych badań pierwsze wrażenie trwa dokładnie 150 milisekund, czyli krócej niż czas, w którym zerkasz na kolejne litery w tym wyrazie, nim jeszcze połączysz je w sensowny ciąg słowa. Oznacza to też, że pierwsze wrażenie powstaje bez absolutnie jakiejkolwiek świadomości odbiorcy tego efektu. W przeciągu mignięcia czasu nowo poznana osoba ma już wyrobioną pozytywną bądź negatywną emocję z nami związaną, którą dopiero później – przez następne sekundy i minuty – sobie racjonalizuje i analizuje. Jednak ratuje nas fakt, że jej „okienko uwagi” związane z pierwszym wrażeniem, podczas którego możemy wpłynąć jeszcze na sposób postrzegania naszej osoby, trwa do 10 sekund. W tak krótkim czasie możemy zapomnieć o elokwentnym i merytorycznym przedstawieniu naszej osoby. Naszym głównym narzędziem jest w tym wypadku komunikacja niewerbalna, czyli: wygląd, zapach, dźwięk, energia.
Odpowiedni strój jest rzeczą oczywistą, natomiast mniej jasne, a równie ważne jest generowanie wokół siebie pozytywnej energii, np. poprzez naturalny i życzliwy uśmiech, aprobujący gest przywitania. W chwili gdy adrenalina buzuje w naszym organizmie, a społeczeństwo jest coraz bardziej „wyluzowane”, łatwo o przesadę w swoim entuzjazmie. Zatem tym bardziej podkreślam, że chodzi o życzliwą i spokojną aurę, nie zaś o wariackie pokrzykiwanie „Siemano! Będziemy razem pracować!” (autentyk).
Jeśli chodzi o zapach, to nie spryskujmy się od stóp do głów naszymi najlepszymi perfumami, zwłaszcza jeśli lubujemy się w ciężkich, korzennych zapachach lub też intensywnie słodkich. Nie chcemy przecież, by ludzie się przy nas podusili. W ten pierwszy dzień pokuśmy się o coś delikatnego i subtelnego w ograniczonej ilości. Nie mogę tutaj pominąć faktu, że nasze społeczeństwo w ogóle nie potrafi „zakładać” na siebie perfum (które są swoistym ubraniem), jak to czynią ich królowie – Francuzi. Otóż jeśli chodzi o zapachy, to powinno się mieć jeden na sezon (na okres jesienno-zimowy – cięższe, a na wiosenno-letni – lżejsze) i po każdej kąpieli nakładać go na określone miejsca, w których skóra jest najcieplejsza: za uszami, na szyi, na wewnętrznej stronie nadgarstków, na zgięciach pod łokciami i na zgięciach pod kolanami. Systematyczne trzymanie się tej podstawowej zasady nakładania perfum przyczyni się do tego, że po pewnym czasie całe nasze ciało będzie pachnieć, a jednocześnie będzie to na tyle subtelna aura, że nie będzie nikogo razić (jak to ma miejsce w sytuacji, gdy tuż przed wyjściem wylejemy na siebie pół flakonika).
Spójne podobieństwo
Masz już odpowiedni strój, zapach, energię – pierwsze wrażenie załatwione. Ale gdyby chodziło tylko o ten ułamek sekundy, nie byłoby tematu, a to dopiero początek. Bo to, co osoby z nowego zespołu zobaczą, musi się zgadzać z tym, czego doświadczą w Twoim towarzystwie. Widzą tylko to, co im zaprezentujesz. Twoja cała osobowość jest ukryta do momentu jej „wypłynięcia”. Ważne jest zatem, byś w swoim zachowaniu i wykreowanym wizerunku była spójna. W przeciwnym razie może dojść do sytuacji, w której nowo poznane przez Ciebie osoby zaczną zastanawiać się nad Twoją szczerością, moralnością i etyką. A zatem cokolwiek robisz czy ubierasz, bądź w tym szczera sama ze sobą. Jesteś charyzmatyczna czy zadziorna – zaznacz to! Nawet w najbardziej klasycznym stroju biznesowym można zamarkować swoją osobowość.
Co i jak mówić? W pierwszych dniach skup się na tym, by emanować ciepłą, życzliwą energią. Odwieczna prawda „To, co dajesz wraca do Ciebie” gra tutaj ogromną rolę. Poprzez wywołanie w sobie pozytywnej energii nie tylko wpływasz na „aurę” innych osób, ale też automatycznie „stroisz” swój mózg na odbieranie takiej właśnie energii od innych. Dołóż do tego częsty uśmiech, dopytywanie o kwestie służbowe, opanowany i spokojny ton głosu oraz brak wypowiedzi o negatywnej konotacji (jeśli masz dużo do zrobienia, mówisz, że możesz w intensywnym trybie poznać swoje nowe obowiązki; gdy przez cały dzień pada deszcz, mówisz, że Twoje rośliny w ogrodzie będą rosły jak szalone). A już na pewno nie wypowiadaj się źle o swoich starych pracach. Jeśli nie masz nic dobrego do powiedzenia o swojej byłej pracy, nie mów nic w tym pierwszym okresie.
Bardzo dobrze jest także dobierać przekazywane innym informacje adekwatnie do ich zainteresowań. Znajdź wspólny mianownik, który łączy Cię z konkretną osobą i rozwijaj ten temat. Ludzie lubią ludzi podobnych do siebie. Mówi o tym efekt „zielonej brody”. Wyobraź sobie, że wyrosła Ci zielona broda. A następnie, będąc w jej posiadaniu, wyobraź sobie niespodziewane spotkanie osoby, która ma równie uroczy zarost. Jak plasuje się Twój poziom sympatii do niej?
Nasze ego i poziom samooceny stara się, byśmy postrzegali siebie jako kogoś fajnego i wartego uwagi. A skoro jesteśmy fajni i mamy zieloną brodę, to oznaczać, że każdy z zieloną brodą jest fajny i wart uwagi. Takie osoby postrzegamy więc pozytywnie. W przeciwnym wypadku zaprzeczałybyśmy własnej samoocenie i musiałybyśmy zmienić postrzeganie nas samych na bardziej negatywne.
Co jeszcze w kwestii dobierania tematów rozmów pod konkretną osobę? Dobrze jest pamiętać, że naturą człowieka jest wychwytywanie interesujących dla niego treści, by wyrobić sobie zdanie o rozmówcy. Pomóż mu zatem w tym. Ktoś uwielbia ptaki – opowiedz mu o karmniku na Twoim podwórku i jego gościach; ktoś inny najbardziej ceni sobie życie rodzinne – opowiedz o tym, jak bardzo kochasz swoją rodzinę. A skąd masz w pierwszych dniach uzyskać informacje o tym, co kogo kręci? Obserwuj i słuchaj! Przypatruj się biurkom, z żywym zainteresowaniem przysłuchuj się temu, co poszczególne osoby do Ciebie mówią. W tym tkwi sekret i dodatkowa korzyść – ludzie lubią być słuchani. Daj im swoją uwagę, a oni dadzą Ci swoją sympatię.
Tekst: Marika Kłuskiewicz