Nienawiść nasza powszechna

Photo of cyberharassment female victim using laptop

 

Dlaczego tak kochamy nienawidzić? Bo kochamy. Tego nie da się ukryć. Zwłaszcza w czasach, w których internet dał ludziom absolutną, niczym nieograniczoną wolność wypowiedzi. A my, internauci, z tej wolności nieustannie korzystamy. Niestety, bardzo często robiąc coś, czego nie odważylibyśmy się zrobić „w realu” – obrażając, szkalując, atakując innych.

Ten tylko, kto nigdy nie zapuścił się w odmęty sieci internetowej, nie wie, o czym mowa. A nie trzeba się zapuszczać szczególnie daleko, bo internetowa mowa nienawiść jest absolutnie wszędzie. Na każdej stronie internetowej i każdym fanpage’u. Nie wspominając o forach internetowych, które są legendarną kopalnią nienawistnych smaczków. Ofiarami okrucieństwa padają dzisiaj głównie osoby publiczne, znane. To często celebryci, którzy z podobnymi formami komunikacji spotykają się na co dzień. Ale to także ludzie pracujący w sieci: dziennikarze, muzycy, artyści – wszyscy ci, którzy dzielą się ze światem swoją pracą. A tych jest wielu, zwłaszcza dzisiaj, kiedy internet stał się miejscem spotkań dla ludzi z wielu branż, tak zwanych wolnych zawodów.

Haters gonna hate. To popularne internetowe hasło zyskało w krótkim czasie miliony zwolenników. Jedni za drugimi szczycili się na swoich profilach, że „tak, nienawidzę całego świata i dobrze mi z tym”. Potrzeba oryginalności, odcięcia się od sztucznie miłego świata, wreszcie – bariera ochronna. Powodów podobnego podejścia jest najpewniej wiele. Ale dlaczego dziś za punkt honoru stawiamy sobie bycie nieczułym, zimnym, pozbawionym wrażliwości człowiekiem bardziej niż kiedykolwiek indziej? A może po prostu nareszcie, dzięki internetowej anonimowości, możemy swobodnie wyrażać swoje uczucia?

Jaka nie byłaby odpowiedź na to pytanie, jedno jest pewne – nienawiść w internecie znalazła swój mroczny raj. Wystarczy przytoczyć wypowiedzi osób dotkniętych hejtem, żeby się zorientować, jak poważny jest to problem.

Ania, młoda dziennikarka internetowa, padła wielokrotnie jego ofiarą. Swoje teksty publikuje na znanym portalu. – Każdy najmniejszy błąd czy literówka spotykają się w moim przypadku z falą okrutnych komentarzy. Dowiedziałam się nawet kilku ciekawych rzeczy o sobie. Nie zdałam matury, ledwo przeszłam przez edukację, popieram tę, a tę partię polityczną, bo wszyscy „idioci” ją popierają – opowiada Anna. Jej doświadczenia nie są odosobnione. Podobne świadectwa przedstawiają prawie wszyscy, którzy mają za sobą internetowe publikacje. – Mi nawet grożono śmiercią. A wszystko dlatego, że skrytykowałem w swojej recenzji koncert znanego zespołu, który w Polsce ma niemal status Boga – opowiada z rozbawieniem Patryk, dziennikarz. I tak dalej, coraz głębiej w korytarze poniżenia i okrucieństwa.

Rozmowa z psycholog Moniką Kotlarek, którą objęła merytoryczny patronat nad akcją Nie(Na)Widzę, sprzeciwiającą się hejtowi w internecie

Katarzyna Sudoł: Czym jest hejt internetowy, z czego wynika?

Monika Kotlarek: Hejt jest rodzajem przemocy psychicznej. Jego formy to np.: wyśmiewanie opinii, przekonań, religii, pochodzenia, narzucanie swojego zdania, poglądów, stałe ocenianie, krytyka, wmawianie choroby psychicznej, izolowanie kontrolowanie, ograniczanie kontaktów z innymi ludźmi, wymuszanie posłuszeństwa i podporządkowania, ograniczanie snu, pożywienia i schronienia, wyzywanie, używanie wulgarnych epitetów, poniżanie, upokarzanie, zawstydzanie, stosowanie gróźb, szantażowanie. Słowem: wszystko to, co można znaleźć w internecie.

Bardzo możliwe, że osoby, które hejtują, same były lub są ofiarami przemocy psychicznej i w ten sposób niejako się mszczą. Prawdopodobnie mają też bardzo niskie poczucie własnej wartości i nie umieją jej sobie podbudować inaczej niż niszcząc innych (w myśl zasady, że „jest mi lepiej, gdy inni maja gorzej”). Dodatkowo możliwe, że hejter także doświadczył przemocy (fizycznej, psychicznej, ekonomicznej, seksualnej) w domu/szkole/pracy.

Czy powszechny dostęp do internetu przyczynił się do rozwoju nienawistnych postaw i zachowań, czy raczej po prostu dał pole do wylania frustracji?

Hejterzy byli i są. Tylko o ile kiedyś nie mieli takich technicznych możliwości, jakie mają teraz, o tyle dzisiaj mogą – teoretycznie – pozostać anonimowi w internecie. A ponieważ obecnie bycie w sieci jest tak powszechne, stąd wrażenie, że hejterów jest więcej.

Do czego prowadzi internetowe prześladowanie – zarówno u oprawcy, jak i ofiary?

U ofiary może powodować zniszczenie poczucia mocy sprawczej, jej poczucia własnej wartości i godności, uniemożliwienie podjęcia jakichkolwiek działań niezgodnych z zasadą posłuszeństwa, osłabienie psychicznych i fizycznych zdolności stawiania oporu oraz wyrobienie przekonania o daremności jego stawiania, odizolowanie od zewnętrznych źródeł wsparcia, całkowite uzależnienie ofiary od prześladowcy, stały strach i utrata nadziei, choroby psychosomatyczne, ciągły stres, zaburzenia snu itp. A każda przemoc może powodować zaburzenia psychiczne, dlatego tak ważna jest świadomość, że hejt i wyzwiska to rodzaj przemocy, którą można zgłosić odpowiednim władzom.

Jakie to zaburzenia?

Zaczyna się najczęściej od obniżenia samooceny, zwłaszcza jeśli hejt jest wymierzony personalnie w nas samych. Do tego dochodzą izolacja, problemy z wyrażaniem emocji, własnego zdania, w niektórych przypadkach – nawet nerwica i depresja, które są wzmacniane przez stres, lęk i zaburzenia snu czy apetytu, a w skrajnych – myśli i próby samobójcze – wiele zakończonych śmiercią.

Jeśli zaś chodzi o sprawcę, ponieważ powodem hejtu najczęściej bywa niska samoocena i możliwe bycie ofiarą jakiejś przemocy, problemy te mogą się pogłębić. Dodatkowo w niektórych przypadkach do głosu dochodzą wyrzuty sumienia, ale najczęściej zamiast się z nimi uporać, hejter wpada jeszcze głębiej w morze nienawiści. Dlatego też warto, by obie strony zasięgnęły rady specjalisty – psychologa. Ale do tego potrzeba odrobiny samokrytyki i chęci, by ktoś im pomógł.

Jakie są pierwsze niepokojące sygnały, że kogoś z naszych bliskich dotyka problem?

Jeśli zauważymy, że osoba, która do tej pory była radosna i otwarta na ludzi, zaczyna się wycofywać z interakcji, unika spotkań, jej całe życie kręci się wokół internetu, opuszcza szkołę, zaczyna się samookaleczać, od wielu dni jest niewyspana, straciła apetyt lub odwrotnie – objada się i śpi po 12–16 h na dobę – jest to powód do zainteresowania się tą osobą. Nie zawsze musi to od razu oznaczać jakieś wielkie problemy; może to chwilowe przesilenie wiosenne czy zmęczenie szkołą lub pracą. Ale warto taką osobę zacząć obserwować nieco uważniej, spróbować wesprzeć, zaproponować rozmowę. Jeśli wszystkie objawy się nasilą, będzie można poprosić o pomoc psychologa szkolnego, pedagoga, nauczycieli oraz zasugerować wizytę u psychiatry, który dobierze odpowiednie leki, np. przeciwdepresyjne, i psychoterapeuty – on pomoże odbudować poczucie własnej wartości, radzić sobie ze stresem i wesprze w codziennych problemach.

Kwestia najmłodszych – skąd u dzieci takie nienawistne podejście? Dlaczego mają w sobie tyle złości i frustracji, skąd łatwość krzywdzenia innych?

Poza wszystkimi czynnikami, które wymieniłam wcześniej, najmłodsi hejterzy bardzo często chcą w ten dość nieudolny sposób zwrócić na siebie uwagę. Zwłaszcza, że dzisiaj dzieciaki są coraz częściej zostawiane same sobie (zapracowani rodzice, rodzic za granicą itp.). Nie uczymy naszych dzieci dobrych nawyków i obcowania z innymi ludźmi. Liczymy, że szkoła zrobi to za nas.

Ponadto okres dojrzewania i burze hormonalne mogą wywoływać poczucie niezrozumienia, zwiększony poziom agresji. A jak doskonale wiemy, emocje prędzej czy później muszą znaleźć ujście. Nieumiejętność rozładowywania ich w inny sposób często prowadzi do hejtu w internecie.

Czy można jakoś zapobiec problemowi? Co powinniśmy robić, by go ograniczyć?

Najlepszą obroną przeciwko hejterom jest spokój. Nie powinniśmy się miotać, mimo że czasem sami jesteśmy wkurzeni tym, co ktoś o nas pisze, ale podejść do komentarza ze spokojem. Każda odpowiedź, próba merytorycznej dyskusji, nie ma sensu, bo hejtera napędzają emocje. Nie dotrą do niego argumenty, które przedstawiamy. On chce nam dokopać. Chce nas zniszczyć psychicznie. Żebyśmy czuli się tak samo podle jak on.

Najlepiej ignorować, usunąć obraźliwy komentarz, a nick i IP hejtera wciągnąć na czarną listę. Nie liczmy na to, że on się zmieni, żeby dać mu kolejną szansę i pozostawić możliwość komentowania. Nie, hejter się nie zmieni, chyba że skorzysta np. z pomocy psychologa i odkryje powody swojej nieukierunkowanej nienawiści. Ucinać. Usuwać. Blokować. A jednocześnie zrobić screeny obraźliwych wypowiedzi, zapisać je na dysku i zgłosić we wszystkie możliwe miejsca, jakie uda nam się znaleźć w sieci. Bo nikt, kto nas krzywdzi, nie może pozostać bezkarny. Musimy jednak zawsze pamiętać, by na hejt nie odpowiadać hejtem. Agresja rodzi agresję. Hejt rodzi hejt. Nienawiść rodzi nienawiść.

Tekst: Katarzyna Sudoł

Oceń ten artykuł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *