Z lekkością prowadzi pojazd ważący kilka ton. Z uśmiechem wita pasażerów, dba o ich komfort, a co najważniejsze – o bezpieczeństwo podróży. Świat z tej perspektywy jest niesamowity, podkreśla pani Ewa – na co dzień kierowca w PKS Gdynia. Decyzję o życiowej przesiadce za kierownicę miejskiego autobusu uważa za moment przełomowy, a żarty o babce za kółkiem dzieli przez dwa. Dla niej praca kierowcy jest jednocześnie pasją i przygodą.
Prowadzenie autobusu jest wyzwaniem?
Każdy pojazd stanowi wyzwanie. W autobusie najważniejsze jest dobre wyszkolenie. Godziny spędzone za kołkiem powodują, że nabieramy doświadczenia. W zawodzie kierowcy systematyczna nauka przez cały czas jest ważna.
Za kółkiem babka.
Niektórzy podziwiają, a inni się dziwią (śmiech). Zawsze tłumaczę, że przecież ja tego autobusu nie pcham, tylko silnik go napędza (śmiech).
Inaczej niż w osobówce?
Nie ma porównania pomiędzy samochodem osobowym a autobusem. Z drugiej strony przyjemnie się podróżuje w obu środkach komunikacji.
Jak to się stało, że złapała pani za kierownicę?
Przez wiele lat zajmowałam się krawiectwem ciężkim. Specjalizowałam się w kaletnictwie oraz tapicerkach meblowych i samochodowych. W pewnym momencie okazało się, że raz praca jest, ale coraz częściej nie ma. Postanowiłam, że pora na zmiany i nowe wyzwania.
Pamięta pani pierwszy kurs?
Pyta pani o stres i emocje? Dla mnie było to niesamowite przeżycie i przyjemność. W autobusie siedzimy wysoko, więc perspektywa jest zupełnie inna niż w osobówce. Możliwość patrzenia na drogę z siedzenia kierowcy robi wrażenie.
Jaką kategorię trzeba posiadać, aby prowadzić autobus?
Kategorię D plus kwalifikacje wstępne, czyli pozwolenie na przewóz osób.
Trudny egzamin?
Trzeba chcieć się nauczyć. Każda kategoria prawa jazdy ma określone wymagania. Za kierownicą autobusu najważniejsza jest technika. W pracy kierowcy nie można sobie pozwolić na niedociągnięcia, więc ważną rolę odgrywa instruktor z ośrodka szkoleniowego. Wszak autobus prowadzi się zupełnie inaczej. Pokonywanie zakrętów czy ronda tak dużym pojazdem jest całkowicie inne.
Odpowiedzialność wielka jak pojazd?
Jak najbardziej. Mam świadomość odpowiedzialności za pasażerów, dlatego staram się być bardzo dokładna za kierownicą. Pomaga przeszłość – w krawiectwie nie miałam miejsca na drugą szansę. Szycie skór wymaga precyzji, o poprawkach można zapomnieć.
Zimą włos się jeży?
Zima jest trudna dla wszystkich kierowców. Pojazd waży sporo, może wpaść w poślizg i stracić stabilność na zakrętach. Trzeba wybiegać myślami przynajmniej kilometr do przodu, bo autobus wymaga pewnej koncepcji. Zaczynałam na liniach regionalnych. Przez dwa lata woziłam na wycieczki dzieci, zakłady pracy czy gości weselnych. Zdarzało się, że jechałam, nie znając trasy, nie wiedziałam, gdzie jadę. Trzeba było wziąć mapę do ręki, prześledzić w internecie trasę i zaplanować ją na kilka kilometrów do przodu. Nawet po to, by mieć plan, gdzie zawrócić (śmiech).
Jak udaje się dotrzymać punktualności na przystankach?
Ruch jest różny i dla nas, kierowców, najważniejsze jest bezpieczeństwo. Punktualność schodzi na drugi plan. O ile warunki sprzyjają, jestem na czas. Wystarczy wypadek, zablokowana ulica i stoję na drodze jak pozostali użytkownicy.
Wdzięczna praca?
Jak w każdym zawodzie musi być pasja. Bardzo lubię ludzi, jestem pogodną, pozytywnie nastawioną do życia osobą. Pasażerów traktuję trochę jak gości. Uwielbiam dzieci, więc staram się, aby podróż upływała im wyjątkowo. Oczywiście, zdarzają się różne sytuacje, każdemu się nie dogodzi, więc w trudnych chwilach się nie zrażam.
Co przeszkadza pasażerom?
Najczęściej opóźnienia. Bywają pasażerowie, którym nie da się w żaden sposób wytłumaczyć, że był korek. To zupełnie jak w życiu. Można argumentować na tysiąc sposobów, a i tak nie dotrze.
W osobówce mistrzyni?
Nigdy nie mówię, że jeżdżę dobrze. Za kierownicą bardzo ważna jest pokora. Z każdym kilometrem nabieramy doświadczenia i uczymy się nowych rzeczy.
Bywały chwile grozy?
Zdarzyły się kolizje nie z mojej winy. Osobówka zmieniająca pas centralnie skierowała się na autobus, innym razem auto zajechało mi drogę. Za każdym razem najważniejsze, że człowiekowi nic się nie stało. W przypadku zderzenia z autobusem samochód osobowy może być bez szans.
Jak jest na polskich drogach?
Różnie. Styl prowadzenia pojazdów pozostawia wiele do życzenia. Najczęściej kierowcy ścinają zakręty. Gdy dochodzi do kolizji, mam świadomość, że przy pulsacyjnym hamowaniu moi pasażerowie raczej nie ucierpią. Jednak zawsze obawiam się o drugiego kierowcę. Błąd czy zaniedbanie na drodze może go kosztować życie.
Zdjęcia: Bartosz Milczarczyk