Jedno z abstrakcyjnych płócien polskiej artystki mieszkającej na stałe w Holandii, noszące tytuł „Preparing to Escape” [„Przygotowania do ucieczki”] i podzielone niczym dyptyk na dwie uzupełniające się części stanowić może doskonały punkt wyjścia do opowieści o poszukiwaniach artystki, które prowadzi ona zarówno w obszarze sztuki jak i w przestrzeni życia codziennego.
Urodzona na Górnym Śląsku w okresie PRL-owskiego niedostatku, jako nastoletnia dziewczyna wyjechała z rodzicami za Zachód Europy. Okres studiów spędziła w Niemieckim mieście Münster, gdzie na Westfalskim Uniwersytecie Wilhelma studiowała ekonomię. Już jako absolwentka tego kierunku nadal poszukiwała dla siebie miejsca, które stałoby się wentylem jej licznych twórczych pasji i zmysłu plastycznego, który pielęgnowała nawet wtedy gdy zawodowo zajmowała się Public Relations. Głównie ze względu na silnie rozwiniętą wrażliwość artystyczną podjęła studia malarskie na Wyższej Szkole Sztuk Pięknych Hogeschool voor de Kunsten w Utrechcie, dzięki którym zrozumiała jak silna jest jej potrzeba tworzenia i zdecydowała się w pełni poświęcić malarstwu. Obecnie jako pełnoetatowa artystka nadal szuka przestrzeni, w których mogłaby rozwijać już nie tylko własny talent, ale także rozpowszechniać wiedzę o sztuce i uczyć innych jak na nią patrzeć i aktywnie doświadczać. Stąd jej wielkie zaangażowanie w projekty organizowane w przestrzeni miejskiej, jak „033 Mondriaan” czy „Hotel Bloom” odbywające się w Holandii czy udział w artystycznych akcjach charytatywnych niosących pomoc Afryce (jak np. Livebuild). Pennards-Sycz jest poza tym jedną z inicjatorek i aktywnych działaczek fundacji istniejącej przy Galerii Archipel w holenderskim mieście Amersfoort, zrzeszającej artystów pracujących w różnych mediach i stylistykach.
Tworzone przez artystkę od kilkunastu lat wielkoformatowe płótna, układające się w niezależne cykle i stojące na pograniczu abstrakcji i figuratywności, wydają się być rodzajem katalizatora jej emocji, refleksji i doświadczeń. Już same tytuły obrazów dają nam do zrozumienia, że mamy do czynienia z artystką niespokojną, którą kształtuje potrzeba bycia w ruchu i której artystyczną tożsamość określa brak życiowej rutyny. Serie „Poszukiwanie rzeczywistości” (2013), „Ocean” (2012-15), „Tsunami” (2012-14), „Night Forest” (2014-15) są tylko niektórymi przykładami z bogatego dorobku malarki, świadczącymi o dominującym w jej twórczości wątku bycia w drodze. Życiowa aktywność, ciągła potrzeba ruchu i zmiany, dążenie do doświadczania niemal nomadycznej codzienności – są zagadnieniami, które w przypadku twórczości Pennards-Sycz wysuwają się na pierwszy plan przy próbie jej interpretowania. Tytuły poszczególnych prac zachęcają zresztą to takiego właśnie ich odczytania: „Light will guide you”, „NY rain”, „First night at the lake”, „Flying”, „Japan”, „Please leave a message”, „Preparing to escape” – by wspomnieć tylko kilka spośród nich.
Bagaż życiowych doświadczeń zbieranych przez lata poszukiwań własnego miejsca na ziemi nie obciąża jednak sztuki Sycz na tyle, by mówić o dramacie artystki związanym z wykorzenieniem czy tropieniem własnej tożsamości. Przeciwnie, wielobarwne, malowane często ryzykownymi estetycznie, delikatnymi pastelowymi odcieniami obrazy opowiadają o fascynacji artystki niestałością i nieprzewidywalnością życia, efemerycznością świata i jego nieprzeniknioną naturą, potrzebie ciągłego eksplorowania, rozwijania się i przekraczania granic w sensie zarówno fizycznym, jak i mentalnym. To dążenie malarki do ambitnego wyznaczania sobie kolejnych celi, albo też obawa przed stabilnością, bezruchem czy impasem mocno determinuje także formalną warstwę jej dzieł. Sposób zakomponowania wydaje się być często chaotyczny, jakby przypadkowy – choć jak podkreśla artystka – układy wewnątrz obrazów są dobrze przemyślane, a ich struktura z góry ustalona. Efektem są dynamiczne, pełne napięcia, rozwibrowania i asymetrii kompozycje przywodzące na myśl tańczące, rozedrgane figury, będące metaforą żywiołowości. Przestrzeń, którą artystka umie doskonale wykreować w ograniczonym kadrze obrazu służy z kolei za symbol otwarcia, szczerości i odwagi. W obrazach Pennards-Sycz dynamika i gwałtowność zderzają się ze spokojną i opanowaną naturą jej praktyki twórczej – jak podkreśla bowiem malarka „Do mojej codziennej malarskiej pracy podchodzę zazwyczaj bardzo świadomie, zawsze z opracowanym punktem wyjścia. Mój indywidualny proces twórczy jest zatem doskonale przemyślany i raczej nie ulegam nagłym porywom intuicji. Akt tworzenia, wybierania formatu, dobierania farb, prowadzenia pędzla po powierzchni płótna jest jak oddychanie – jest czymś zupełnie naturalnym, a jednocześnie w pełni przeze mnie kontrolowanym”.