Jak rozpoznać, że związek się rozpada?

Statystyki dotyczące rozpadu małżeństw od wielu lat mają tendencję rosnącą. W Polsce rozpada się już co trzecie małżeństwo. Tylko w pierwszym półroczu tego roku do gdańskiego Sądu wpłynęło prawie 1850 wniosków o rozwód. Jeśli trend się utrzyma to pod koniec roku ich liczba będzie zbliżona do poprzedniego. Obojętność, brak troski, pogarda, brak zrozumienia, życie obok siebie, to tylko niektóre sygnały, zwiastujące, że rozpad małżeństwa jest bliski. Do jakiego momentu warto czekać z rozwodem? Odpowiedź jest prosta i trudna zarazem. Do chwili, kiedy stronom zależy na byciu razem. A jak w takim razie ocenić, czy druga strona w równym stopniu chce walczyć o związek? Jakie są te prawdziwe i niepodważalne oznaki, które wskazują jednoznacznie na to, że nasz związek tak naprawdę już się zakończył?

Pierwszym sygnałem, że w małżeństwie zaczyna się coś psuć to nieadekwatna reakcja na codzienne problemy czy wspólne sprawy. To co kiedyś nawet śmieszyło, teraz powoduje irytację, która pojawia się na każdym niemal kroku. Złość wobec współmałżonka ma miejsce nawet w miejscach publicznych. Awanturę wywołują przysłowiowe niepozmywane naczynia czy niewyniesione śmieci. Spotyka się to z brakiem zrozumienia i sprzeciwem wobec takich zdarzeń i awantura gotowa. Warto przystanąć i przyjrzeć się takiej relacji, bo najpewniej nie o talerze i śmieci tu chodzi. Może stoją za tym jakieś wydarzenia z przeszłości, niewyjaśnione lub niewybaczone sprawy, które przerastają już współmałżonka i wciąż mocno go ranią. Szczególnie jeśli zaczynając od błahostki, drobna wymiana zdań przeradza się w wielką awanturę z wywlekaniem zamierzchłej historii i grzechów rodziny. Pozostawienie sytuacji bez wyjaśnienia może niestety doprowadzić w krótkim czasie do rozstania.

Kolejnym sygnałem, który powinien zmusić nas do refleksji nad naszym związkiem jest bezpodstawna i wszechobecna krytyka. Jeśli czujemy, że jest ona stosowana, by wymierzyć nam ból, jeśli czujemy się tym zaatakowani, przy jednoczesnym wpędzaniu nas w poczucie winy, możemy niestety przyjąć, że jest to działanie celowe. Każdy bowiem popełnia błędy, to rzecz naturalna. Problem jest wówczas, gdy nasz partner używa tego rodzaju krytyki, aby nas osaczyć. Może to niestety oznaczać, że zmieniły się jego uczucia wobec nas. Z każdym momentem przekraczane są kolejne granice. Zaczynamy pamiętać tylko złe chwile, zacierają się pozytywne wspomnienia, które mogłyby zawrócić związek z drogi prowadzącej do niechybnej katastrofy.

Brak troski o siebie nawzajem to kolejny znak rozpadu więzi między partnerami. Oczywistym jest fakt, że związek zmienia się przez lata. Szczególnie, kiedy pojawiają się dzieci, uwaga rodziców skupia się na ich potrzebach, niestety często kosztem relacji między małżonkami. Po latach braku pielęgnowania bliskości, czułości i uwagi skierowanej również na potrzeby partnera, okazuje się, że oprócz wspólnych dzieci małżonków nic więcej nie łączy. I choćby może nawet bardzo chcieli w pewnym momencie nie potrafią już wykrzesać wobec siebie takiej zwyczajnej, codziennej serdeczności.

Małżeństwa z długim stażem bardzo często dotyka poczucie dobrej organizacji, ale bardzo słabej więzi emocjonalnej. W takim małżeństwie żyła moja klientka Małgorzata. Początkowo większość czynności starali się robić razem, wspólnie gotowali, robili zakupy, wędrowali po górach. Pragnęli tego i sprawiało im to dużą przyjemność. Wychowali i wykształcili dwoje dzieci. Doskonale dzielili się obowiązkami. Latami wymijali się w odwożeniu, przywożeniu dzieci, organizacją czasu wolnego. Podział obowiązków wydawał się, że odpowiadał obojgu. Rozmawiali prawie zawsze wyłącznie o potrzebach dzieci, ich kłopotach, ustalali kolejne dni funkcjonowania. W pewnym momencie, nawet nie wiadomo kiedy, wymieniać się zaczęli tylko planem dnia. Po powrocie z pracy każdy zajmował się swoimi sprawami, czasem zaszywali się każdy w swoim pokoju. Żyli ze sobą, a jednak obok. Przyszedł jednak jeden weekend, który zmienił wszystko. Wyjechali wspólnie z przyjaciółmi za miasto. Mieli wówczas okazję przyjrzeć się jak funkcjonują inne małżeństwa. Byli świadkami wzajemnego szacunku, zrozumienia, ciepła. Małgorzata poczuła jak bardzo brakuje jej w związku poczucia bycia otoczoną opieką ze strony męża i jak trudno jej samej taką troskę skierować w stronę męża. Nazwała to rodzajem blokady działającej w obie strony. Spojrzenie w przyszłość nie napawało radością. Czuła się obco w towarzystwie własnego męża, a i on chyba czuł to samo. Rozwód przebiegł bardzo zgodnie i szybko.  

„Samotność to taka straszna trwoga Ogarnia mnie, przenika mnie” te piękne, wzruszające słowa legendarnego Dżemu doskonale oddają chyba jedyną, prawdziwą przyczynę rozstań i rozwodów. Jeśli poczucie osamotnienia nie jest nam obce, to znaczy, że w naszym małżeństwie nie dzieje się dobrze. Samotność w związku boli najbardziej. Zaczynać się może niewinnie, ale prowadzi do destrukcji emocjonalnej człowieka. 

AUTOR: Dorota Wollenszleger-Gałuszka 

Właścicielka marki “Rozwód Poproszę”, firmy zajmującej się pomocą prawną i psychologiczną podczas rozwodu. Mediator rodzinny. Laureatka statuetki Kobieta Sukcesu 2018 w województwie pomorskim. Ukończyła studia podyplomowe w zakresie mediacji rodzinnych, gospodarczych, karnych oraz szkolnych i rówieśniczych. Wpisana na listę stałych mediatorów przy Sądzie Okręgowym w Gdańsku. Inicjatorka spotkań w kobiecym gronie mających na celu rozwój osobisty. Prelegentka szkoleń dla kobiet na zaproszenie Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Gdańsku. Organizatorka i uczestniczka wydarzeń spełniających ważną rolę społeczną i edukacyjną np. we współpracy z Urzędem Miasta Gdańska, Izbą Adwokacją czy Izbą Komorniczą dotyczących problemu nie alimentacji w Polsce. Bazując na własnych doświadczeniach stworzyła Szkołę dla Rodziców będących w sporze lub rozwodzie oraz Szkołę dla Rodziców Rodzin Patchworkowych. 

5/5 - (5 głosów)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *