Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, na czym polega praca modelki lub podważaliście trudność tego zawodu, koniecznie musicie zobaczyć w akcji Klaudię. 20-letnia gdańszczanka, uczestniczka ostatniej edycji Top Model zaskakuje nie tylko urodą, ale również ogromnym profesjonalizmem podczas pracy, a także odpowiedzialnością i dojrzałością. Nam Klaudia Chojnacka opowiada o kulisach programu, jego wpływie na życie tak młodej dziewczyny i swoich odważnych planach na przyszłość.
Udział w Top Model odmienia życie?
Zdecydowanie. Nagle przestałam być anonimowa, ale nie jest to dla mnie w żaden sposób przykre czy niemiłe, wręcz na odwrót. Na ulicy zaczepiają mnie ludzie, chcą sobie robić ze mną zdjęcie czy zamienić parę zdań, często słyszę od nich wiele ciepłych słów. To nie tylko jest miłe, to dodaje mi również odwagi, pewności siebie i utwierdza mnie w przekonaniu, że kierunek, który obrałam, jest tym właściwym. Co jeszcze się u mnie zmieniło? Odzywa się do mnie naprawdę wielu fotografów. Ciągle dostaję jakieś propozycje współpracy, a teraz to dla mnie szczególnie ważne. Nie wszystko jest jednak tak kolorowe, bo chociaż program wiele zmienił w moim życiu na plus, to pojawiły się też pewne minusy. Pojawiła się ogromna presja i chyba wszyscy uczestnicy programu ją odczuwają.
Mówiąc o kierunku, który obrałaś, masz na myśli modeling?
Oczywiście (śmiech). Obecnie jestem na etapie budowania swojego portfolio. Chciałbym, by było ono bogate i zaskakujące, bo to właśnie ono będzie moją furtką do zleceń. Chciałabym zaistnieć na zagranicznym rynku, to jest moim celem.
Nie przeraża Cię świat show-biznesu?
W jakimś stopniu tak. Mam świadomość tego, że jestem jeszcze młoda. Pierwszy raz mam do czynienia z taką formą rzeczywistości. Wiem, że muszę się pilnować. Nagle stałam się obserwowana przez tysiące oczu, a to nie tylko kwestia rozpoznawalności, ale również pewnej odpowiedzialności. Cały czas chcę być sobą, chcę też dawać dobry przykład. Jakakolwiek jednak presja by się nie pojawiła, nie jest to współmierne z tym, jakie możliwościami daje udział w programie.
Udział w castingu do Top Model był spontaniczną decyzją, czy od zawsze marzyłaś o byciu modelką?
Modelingiem interesowałam się naprawdę od najmłodszych lat. Już jako dziecko dodawałam różne zdjęcia w social mediach. Uczyłam się pozować i miałam w tym dużo frajdy. Myślę, że wpływ na to miały też moja mama i babcia. Jako dziecko uwielbiałam oglądać albumy rodzinne, w których nie brakowało zdjęć przepięknych kobiet, czyli właśnie mamy i babci. Widać było, że obydwie dobrze się czuły przed obiektywem, chociaż wtedy dostępność do fotografii była przecież zupełnie inna niż dzisiaj. Myślę, że zacięcie do pozowania odziedziczyłam w genach (śmiech). Zresztą do programu po raz pierwszy zgłosiłam się, kiedy miałam szesnaście lat. Wtedy się nie udało. Byłam jeszcze za młoda i zbyt wystraszona, peszyła mnie obecność kamer, zjadł mnie stres. Nie wyglądałam też wtedy najlepiej, miałam strasznie spuchnięte gardło. Dzień po castingu wylądowałam w szpitalu z mononukleozą, nie dziwię się więc, że wtedy mnie nie przyjęli (śmiech). Mimo tamtej porażki nie zrezygnowałam i spróbowałam kolejny raz.
Ile prawdy o uczestnikach pokazał program?
Oglądając program, wszyscy powinni być świadomi tego, że to przede wszystkim show. Tak przecież nazywa się Top Model – tv show. Kamery towarzyszyły nam praktycznie non stop, a widzowie mogli zobaczyć zaledwie namiastkę naszego życia. To było zaledwie kilka ujęć z całego długiego okresu, który spędziliśmy w domu modeli. Wycinki, które są w programie, są oczywiście prawdziwe, ale trudno, żeby odzwierciedlały całą rzeczywistość.
Czy myślisz, że historia związana z Twoim dzieciństwem i Twoim tatą była dla producentów programu argumentem, który zadziałał na twoją korzyść?
Myślę, że każdy, kto przyszedł na casting, miał jakąś swoją historię. Często były to opowieści dużo bardziej przykre niż moja. To też nie jest tak, że przychodzisz na casting i zaczynasz opowiadać o swoim prywatnym życiu. Padają pytania, a ty na nie odpowiadasz. Przychodząc na casting, musisz się liczyć z taką sytuacją. Zgłaszając się, jesteśmy oceniani pod wieloma względami. Sprawdzają, czy poradzimy sobie psychicznie, czy zniesiemy obecność kamer, czy będziemy swoją osobą potrafili zaciekawić widza, wbrew pozorom tu nie liczą się tylko predyspozycje fizyczne i wygląd.
Idąc na casting, wierzyłaś, że dostaniesz się do programu?
Oczywiście skoro się zdecydowałam na ten krok, liczyłam na to, że uda mi się przejść. Z tyłu głowy miałam jednak myśl o tym, że nie dostałam się jako 16-latka – trochę mnie to frustrowało, a trochę motywowało. Czekając na swoją kolej, widząc tysiące innych zgłaszających się do programu… w głowie kłębiły mi się tysiące myśli, ale mimo wszystko miałam dobre przeczucie. Podczas castingu miała miejsce też zabawna sytuacja. Spotkałam Rafała Torkowkiego, znaliśmy się już z jakiegoś wcześniejszego zlecenia. Podczas castingu Rafał zażartował, że założy się ze mną, że wejdziemy oboje do domu modeli. Przyjęłam zakład i udało się (śmiech).
Którego z jurorów polubiłaś najbardziej?
Moim nr 1 jest pani Kasia Sokołowska. Jest przecudowną osobą i to nie tylko przed kamerami. Jest szczera i ciepła i tak jak ja interesuje się jeździectwem. Podczas programu czułam od niej ogromne wsparcie. Potrafiła mi doradzić i poprowadzić. Dużo osób zarzucało mi brak wzrostu, pani Kasia zabraniała mi się tym przejmować i kazała dalej robić swoje, motywowała mnie. Bardzo dobrze dogadywałam się też z panem Tyszką. Jest fotografem, więc od razu złapałam z nim kontakt, bo to praca przed obiektywem jest mi szczególnie bliska. Czułam, że pan Marcin też mnie wspiera, a w tym programie poczucie wsparcia jest ogromnie ważne, napędza do działania i pomaga przetrwać te trudniejsze chwile.
Konkurencja była odczuwalna?
W momencie, kiedy jeszcze byłam w programie, rzeczywiście była konkurencja, ale zdrowa, taka, która motywuje, a nie podcina skrzydeł. Podczas nagrywania programu wielokrotnie słyszeliśmy, że jesteśmy pierwszą edycją, w której uczestnicy zachowują się rzeczywiście jak rodzina, dbają o siebie i wspierają. To naprawdę było niesamowite. Oczywiście nie byliśmy idealni. Konflikty, które pokazano w programie, były prawdziwe, ale na tle codziennych wydarzeń nie miały one aż takiego wielkiego znaczenia.
Decyzja jurorów o Twoim odejściu zaskoczyła Cię?
Zdjęcie pokazane na panelu bardzo mi się nie podobało. Kiedy je zobaczyłam, byłam już praktycznie pewna, że opuszczam program. Nie ukrywam, że byłam nieco zaskoczona wyborem akurat tego zdjęcia, bo dotychczas chwalono mnie za to, że pozując, jestem świadoma swojego ciała. Zdjęcie na panelu było ujęciem złapanym gdzieś między przejściem z jednej pozycji w drugą. Niestety tak, jak mówiłam, w programie nie wszystko zależy od nas i nie miałam na to żadnego wpływu.
Wspominałaś, że z uczestnikami byliście w bliskich relacjach, udało się je zachować również po programie?
Tak, do dzisiaj się spotykamy. Najbliżej jestem chyba zżyta z Anią, Olgą, Stasiem, Radziem, Gałą, Denisem, Rafałem (śmiech). Trudno wybrać, ale naprawdę z każdą z tych osób znalazłam na jakimś pułapie wspólny kontakt. Mamy podobny sposób myślenie i podobne podejście do życia. Oczywiście przeszkadza nam spory dystans między nami, przez co niestety nie zawsze mamy możliwość spotkania się na żywo. Myślę jednak, że gdybyśmy mieszkali w jednym mieście, z większością spotykałabym się na co dzień.
W domu modeli, żyjąc zupełnie innym życiem, spędziłaś miesiąc. Powrót do rodzinnego domu i codziennej rzeczywistości był trudny?
To był dziwny czas. Przez ten miesiąc naprawdę odzwyczaiłam się od telefonu czy komputera. Po powrocie nie bardzo wiedziałam, co z nimi robić (śmiech). Irytowało mnie, kiedy ktoś do mnie pisał czy dzwonił. Oczywiście szybko na powrót się przyzwyczaiłam. Powrót był dość trudny. Z domu pełnego ludzi, w którym – czy tego chcieliśmy, czy nie – byliśmy skazani na przebywanie ze sobą, nagle wróciłam do rodzinnego domu. Zrobiło się jakoś pusto i cicho, czułam się też samotna. Najgorszy był jeszcze ten czas oczekiwania. Do zakończenia emisji programu nie mogłam pracować ani nawet nikomu powiedzieć, że brałam w nim udział – istny koszmar (śmiech).
Program namieszał w twoich relacjach, czy udało ci się przez to przejść bezboleśnie?
Jeśli chodzi o te naprawdę bliskie mi osoby, to mój udział w programie nic między nami nie zmienił, i to bardzo mnie cieszy. Ci, którzy mnie znali przed programem, wiedzą, że dalej jestem tą samą osobą. Znalazło się jednak kilkoro znajomych sprzed lat, którzy przypomnieli sobie o moim istnieniu i nagle zainteresowali, tym co u mnie słychać. Dla mnie takie próby odratowania starego kontaktu mają jasną intencję i nie jestem nimi zainteresowana.
Przez program udało Ci się przejść bez szwanku, czy dziś zrobiłabyś jednak coś inaczej?
Chyba nic bym nie zmieniła. Jestem zadowolona z tego, jak mnie przedstawiono, chociaż myślę, że ciężko było mnie pokazać inaczej, bo cały czas naprawdę byłam po prostu sobą. To było dla mnie ważne – nie ulec presji i nie dać się zwariować na potrzeby programu. Jednym z moich najważniejszych postanowień dotyczących przyszłości, bez względu na to, jak potoczy się moja kariera, jest to, że nie chcę się zmieniać, a jeśli już, to tylko na lepsze. Chcę zawsze pamiętać, skąd pochodzę, jakie są moje korzenie i jak zaczynałam. Jeśli odniosę sukces, chcę pomagać innym. W domu, chociaż mama stawała na głowie, nie zawsze było lekko i nie zawsze wystarczało nam na wszystko. Dokładnie wiem, jak to jest „nie mieć” – dlatego chciałabym kiedyś w przyszłości mieć możliwość pomocy osobom będącym w takiej sytuacji, jak ja kiedyś.
Skupiasz się teraz na karierze?
Zdaję sobie sprawę, że udział w programie dał mi szansę na zrealizowanie swojego marzenie o modelingu. Teraz jest moje pięć minut i jeśli rozsądnie i mądrze je wykorzystam, uda mi się osiągnąć cel. Zrezygnowałam ze studiów, to była jednak przemyślana decyzja. Wiem, że w każdej chwili mogę wrócić do nauki, dlatego teraz chcę wykorzystać swój czas i swoją szansę, bo do niej nie będę mogła wrócić za parę lat. Chciałam studiować astronomię. Od małego interesowały mnie gwiazdy, kosmos. Jako dziecko bardzo często siedziałam na stronie NASA i uczyłam się galaktyk, to zainteresowanie z dzieciństwa zostało mi do dziś. Niestety astronomia musi jeszcze chwilkę na mnie poczekać (śmiech).
Modeling i kosmos to jednak nie wszystkie twoje pasje.
Uwielbiam też zwierzęta. Od małego jeżdżę konno, niedługo minie 18 lat. Oczywiście wszystko przez mamę (śmiech). Mama jest instruktorem jeździectwa i jazdy konnej. Zaczęła mnie uczyć, kiedy miałam jakieś 3 latka. Nie miałam wtedy specjalnego wyboru, ale szybko pokochałam konie i jeździectwo. Kto raz załapie bakcyla na konie, ten już się z niego nie wyleczy. Osobiście nie wyobrażam sobie życia bez tych zwierząt. Konie uczą pokory i harmonii.
Dotknął Cię już hejt?
Tak, i te sytuacje czegoś mnie nauczyły. Postanowiłam sobie, że w programie pierwszy i ostatni raz odsłoniłam się z moim prywatnym życiem. Okazało się, że pokazanie moich bliskich może być dla nich krzywdzące, a ja chcę im tego oszczędzić. Udział w programie był moją decyzją, więc jedyną osobą, na którą powinny spadać ewentualne jej konsekwencje, jestem ja i nikt inny. Hejt dotknął nawet mojego młodszego brata. W szkole wyśmiewano go za to, że ma siostrę cygankę. Nie chcę, by takie sytuacje się powtórzyły. Sama sobie z tym poradzę, bo czuję się już trochę zaprawiona w boju.
Zaprawiona w boju?
Od jakiś 10 lat walczymy z mamą z różnymi przeciwnościami losu. Spotkało nas tyle nieprzyjemności, tyle razy byłyśmy atakowane, że naprawdę dziś trudno jest już mnie zranić czy zaskoczyć. Wiem, że co by się nie działo, nie wolno się poddawać i tego nauczyłam się od mojej mamy. Dzięki niej wiem, że nie ma sytuacji bez wyjścia, rzeczy niemożliwych do zrobienia i jedyne ograniczenia, jakie mogą stanąć nam na drodze, stawiamy przed sobą sami. A z tą wiedzą niewiele rzeczy mnie przeraża (śmiech).
Czujesz, że w twoich żyłach płynie cygańska krew?
Czuje się Polką, ale są rzeczy, których się nie wyprę (śmiech). Na pewno mam pociąg do świecących rzeczy. No i może te konie… (śmiech).
Wywiad: Katarzyna Paluch
Zdjęcia: Adrian Kulesza „Raven Cave”
Makijaż: Marzena Niewirowska Stylab
Włosy: Agnieszka Świerczewska Salon Fryzur
Stylizacje: Maja Malinowska
Trussardi Klif Gdynia
Miejsce: Olivia Star