„Wysyłam swoje kiece w świat”

Wysyłam swoje kiece w świat”

Wywiad z Joanną Weyną – pozytywnie nastawioną projektantką

Jak powstało Pudu i co było główną inspiracją do stworzenia sukienek, które dzisiaj możemy oglądać?

Po studiach na Wydziale Grafiki Gdańskiej ASP przez lata projektowałam pojedyncze egzemplarze różnych części garderoby, głównie sukien. Marka Pudu istnieje od siedmiu lat. Firmę założyłam z potrzeb formalnych, ale przede wszystkim – pojawiła się potrzeba powielania tych samych wzorów, w różnych kolorach i rozmiarach.

Jakie były inspiracje? Ludzie, filmy, przyroda. Jestem przy całym procesie powstawania projektu, tj. od pomysłu, przez wybór tkaniny, konstrukcję, krojenie i szycie. Dzięki temu często jeden fason wynika z drugiego, a drobne zmiany w konstrukcji, cięcia, sprawiają, że powstaje nowy model.

Przy powielaniu fasonów korci mnie bardzo, żeby często coś zmienić, co finalnie różnie się kończy – niekiedy klientki są zachwycone, a czasem nad tym boleją. Dlatego odszywanie pozostawiam krawcowym.

Czy realizują Państwo zamówienia indywidualne? Szyją sukienki z zupełnie nowych projektów, jeśli klientka ma takie życzenie?

W pracowni Pudu klientki mogą zamawiać zaproponowane fasony, a wszelkie zmiany są w ramach projektu. Dopasowanie do figury, wybór koloru są naturalne. Na życzenie klientki można wprowadzić zmiany, o ile będą z korzyścią dla sylwetki.

Czy nazwa Pudu ma jakieś znaczenie dla Pani, czy jest przypadkowa?

Nazwa Pudu wpadła mi kiedyś do głowy, dawno temu, przy okazji jakiegoś filmu i pomyślałam wtedy, że jeśli kiedykolwiek założę markę, to będzie miała nazwę Pudu. Z czasem okazało się, że jest to nazwa urokliwych, małych jelonków z Ameryki Południowej, ale też dzielnica w Kualalumpur, w której jest więzienie o strasznym rygorze.

Jakie materiały i gamę kolorystyczną wykorzystuje Pani w swoich dziełach?

W sezonie wiosenno-letnim proponuję kreacje z tkanin i dzianin z lnu, wiskozy i bawełny, a w sezonie jesienno-zimowym – również z wełny.

Proponuję wzory o minimalistycznych, geometrycznych formach, opartych na konstrukcji, gdzie kolor jest tylko dopełnieniem i są to barwy ziemi, z czarnym w roli głównej, ale także pojawiają się pastele oraz żywe, nasycone odcienie. Fasony są wygodne w noszeniu, funkcjonalne, na co dzień i na wyjątkowe okazje.

W jakich projektach uczestniczy Pani marka? Gdzie możemy zobaczyć sukienki na żywo?

Kolekcje prezentowane są na Sopot Art&FashionWeek i corocznie na Gali Amber Trend&Style w Gdańsku. Również i w tym roku zapraszam na kolejną odsłonę w marcu w Teatrze Szekspirowskim. A na co dzień – zapraszam do pracowni w Oliwie.

Jak często pojawiają się nowe kolekcje? Czy są to zmiany sezonowe, czy wiążą się z weną twórczą?

Kolekcje pojawiają się nieregularnie, 2–3 razy w roku, i nie jestem przywiązana specjalnie do sezonów – jest to bardziej związane z moim procesem twórczym. Przyznaję, że sezonowość w tym fachu to ważny aspekt, bo tradycyjnie już klientki w styczniu pytają o płaszcze wełniane, a w lipcu – o letnie, lniane kiece.

Regularnie uczestniczy Pani w targach mody, m.in. Gdańskich Bakaliach. Jak wspomina Pani te wydarzenia? Jakie są reakcje klientek na Pani ubrania?

Mam ogromną przyjemność brać udział w targach mody i dizajnu Bakalie Gdańskie. Jest to najlepsza tego typu sezonowa impreza w Trójmieście, świetnie zorganizowana, o wspaniałej atmosferze. To doskonała okazja, by porozmawiać z innymi projektantami i podpatrzeć, co nowego pojawia się w dizajnie, już nie tylko z trójmiejskim, ale przede wszystkim – możliwość, by spotkać się z klientkami: tymi, które znają już kolekcje Pudu, ale też tymi, które są zaskoczone, że marka Pudu nie pochodzi z Warszawy, co jest dla mnie miłym zaskoczeniem. Ostatnie edycje odbywają się w klimatycznym i gościnnym Starym Maneżu.

Gdzie można kupić Wasze ubrania?

Zapraszam do pracowni w Gdańsku-Oliwie przy ul. Kaprów 3a/11. Kolekcje sprzedawane są też za pośrednictwem Facebooka oraz modowych portali internetowych typu: Pakamera, Decobazaar, Dawanda. Niebawem pojawi się nowa strona: www.pudu.pl z możliwością zakupów online.

Co uważa Pani za swoje największe osiągnięcie, jeśli chodzi o projektowanie i kierowanie marką Pudu?

Jestem szczęśliwa, że udało mi się połączyć pasję z pracą i to chyba jest moim największym sukcesem. Mam cudowne wrażenie, że moje sukieny „przyciągnęły” do mnie mnóstwo fantastycznych kobiet, pełnych energii – zarówno tych zwariowanych, szalonych, i tych przemiłych pań size plus, zdystansowanych do swoich sylwetek, jak i tych, dla których klasyka w modzie to podstawa. Wspaniale pracuje się w Trójmieście, z dala od burzliwego, szalonego świata mody, i wysyła swoje kiece w świat.

W tej chwili jestem w trakcie realizacji kolekcji na marcową edycję Gali Amberlook Trend&Style, przy której mam ogromną przyjemność współpracować z projektantką kapeluszy Beatą Miłogrodzką. Zapraszam zatem do Teatru Szekspirowskiego.

Gdyby miała dokończyć Pani zdanie, to brzmiałoby ono: „Sukienki Pudu są

Sukienki Pudu, ale nie tylko już sukienki, są propozycją zarówno dla pań poszukujących stylu, jak i tych, które już doskonale wiedzą, w czym czują się najlepiej, a chciałyby odmienić swoją szafę.

Teks: Katarzyna Lepianka-Głuszkiewicz

Polecane:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *