Samotność. Przytaczając jej znaczenie wprost z definicji, jest to stan emocjonalnego wyobcowania i braku satysfakcji oraz pozytywnych relacji z innymi osobami. W samej tej formule nie mówi się o braku ludzi w naszym otoczeniu, ale o uczuciach związanych właśnie z ich obecnością. O uczuciach niedających poczucia szczęścia.
Razem, czyli osobno
Najbardziej bolesna jest samotność w związku. Samotność we dwoje to okrutna forma porzucenia, odbierająca chęć do życia i nadzieję na szczęśliwą wspólną przyszłość.
Przeprowadzono badania, z których wynika, że aż 20% kobiet w stałym związku cierpi z powodu odrzucenia – psychicznego lub fizycznego. Ponad 62% z nich ma męża, z którym żyje pod jednym dachem. Nie są rozdzieleni przez pracę, emigrację ani inne przeszkody. Bo jak się okazuje, to nie odległość geograficzna wpływa na nasze postrzeganie relacji w związku. Nie trzeba być oddzielonym o setki kilometrów od męża czy partnera, by odczuwać samotność. Kiedy zatem zaczyna się samotność w związku?
Kontakt wymuszony codziennością
Samotność nie przychodzi nagle czy niespodziewanie. To postępujący z dnia na dzień proces oddalania się od siebie małżonków. Brakuje wspólnych tematów do rozmów, nie snuje się już planów, nie dzieli się marzeniami, a nawet głębszymi problemami. Powiecie pewnie, że pary bez przerwy ze sobą rozmawiają? Tematów przecież jest mnóstwo: dzieci potrzebują nowych butów, a mieszkanie – remontu. Tak, to codzienność wymusza ten kontakt, a nie chęć czy przyjemność obcowania ze sobą. Sprowadza się wyłącznie do wymiany informacji o zakupach, uroczystościach, grafiku obowiązków, nie zaś do zgłębiania swoich uczuć czy pragnień, które mają prawo ewoluować.
Nadążyć za zmianami
Wszystkiemu winny jest brak prawidłowej komunikacji między małżonkami. Nie chodzi tu o rzucone od niechcenia standardowe „Jak minął dzień?”, ale wspólne rozmowy o pragnieniach, o wzajemnych oczekiwaniach. To, co cieszyło nas 10 lat temu, dziś wyda się banalne czy wręcz irytujące. Zmienia się hierarchia potrzeb, wartości w życiu, zwłaszcza gdy pojawiają się dzieci lub gdy opuszczają dom, wchodząc w dorosłość. Jednak same rozmowy, wysłuchanie drugiej osoby nie wystarczą. Muszą za tym iść czyny, czyli wprowadzanie skutków takich rozmów w życie. Małżeństwo jest jak żywy organizm, który ewoluuje tak jak zmieniają się tworzący je ludzie. To całkiem naturalne. Związek nabiera nowego kształtu za sprawą przemijającego czasu czy pod presją doświadczeń. Zmienia się też pod wpływem tego, czym jest karmiony. Wzajemny szacunek, troska o siebie nawzajem, codzienne gesty – świadczące, że nam zależy – stwarzają szanse na utrzymanie dobrych relacji w małżeństwie. To elementy, które wzmacniają relacje. Pogarda, pretensje, częste słowa krytyki, brak troski o siebie wyłącznie podsycają pogłębianie się przepaści między małżonkami.
Równia pochyła
Następuje wyobcowanie i zamknięcie we własnych światach. Zamiast wspólnych wieczorów, jedno ogląda telewizję, a drugie – ślęczy przed komputerem. Różne zaczynają być pory posiłków i snu. Małżonkowie zaczynają się mijać, żyć obok siebie, a nie ze sobą. Oddalają się od siebie. Badania pokazują, że samotność we dwoje zaczyna się u partnerów, którzy nie spędzają ze sobą czasu, zaniedbują związek, zatracają się w czymś innym. Nagle coś staje się ważniejsze i prędzej czy później pojawia się też ktoś, kto staje się ważniejszy.
Gdy rozpada się nasz związek, bo partner postanawia odejść, sprawa, choć bolesna, jest dość oczywista. Zostajemy same, niewątpliwie zdruzgotane i załamane. Ale tak naprawdę z jasną i klarowną przyszłością. Przyszłością w naszych rękach – co z nią zrobimy, zależy wyłącznie od nas. Mamy szansę „ruszyć” w świat, możliwości, by poznać kogoś, kto nas jeszcze uszczęśliwi. A co jeśli mamy mężczyznę u boku, a mimo wszystko czujemy się samotne? Najczęściej pozostajemy w związku mimo poczucia bycia nieszczęśliwą. Im dłużej taki stan trwa, tym trudniej powziąć zdecydowane kroki. Trochę się też do tego stanu przyzwyczajamy. Kobiety rzadko decydują się na odejście z powodu osamotnienia. Taki powód rozpadu związku nie spotyka się ze zrozumieniem, jest wręcz społecznie nieakceptowalny, a co gorsza – trudny do udowodnienia.
„Wczoraj” nie wystarczy
Wiele par żyje ze sobą, bazując wyłącznie na tym, że kiedyś było dobrze i się dogadywali. Tkwią w takich relacjach latami, bo nie pojawił się odpowiednio mocny bodziec do tego, by odejść. Szkoda jest wspólnych lat – przecież wychowaliśmy dzieci, dorobiliśmy się majątku, kiedyś się nam układało. To wszystko prawda. Oprócz wspólnych „osiągnięć”, od związku oczekuje się też czegoś więcej.
Jeśli poczucie samotności w związku nie jest nam obce, to znaczy, że nie dzieje się w nim dobrze. Gdy jednak chcemy zawalczyć o siebie, o swoje szczęście i pozbyć się poczucia osamotnienia, warto się zastanowić, co można zrobić. Najlepiej zacząć od siebie. Nie obniżajmy swoich oczekiwań, ale je precyzujmy. Nie koncentrujmy się na tym, że to może być czyjaś wina. Czasem to oznacza, że oboje coś zgubiliście. Ważne są jednak pewne sygnały. Jeśli nie pojawiają się ani okazje, żeby porozmawiać, ani nie ma pewności, czy w ogóle tego chcemy, to nie ma co udawać, że jest dobrze.
Tekst: Dorota Wollenszleger