Zaczęła nietypowo od sekcyjnego stołu, jako „lekarz ostatniego kontaktu”. Dla lekarza medycyny Katarzyny Brzozowskiej-Rudowskiej śmierć nie ma tajemnic, ponieważ odpowiedź na trudne pytania zawsze odkrywa nauka.
Medycyna sądowa? Jak Ty to wymyśliłaś?
Lekarzem chciałam być od dziecka. Pamiętam, że mając kilkanaście lat, bardzo przeżywałam wizytę w szpitalu. Wydawał mi się takim super, hiper miejscem. Medycyna była zupełnie naturalną i jedyną koleją rzeczy. Natomiast pomysł medycyny sądowej pojawił się na poważnie podczas bloku zajęć na studiach, w których uczestniczyłam. Po 2 tygodniach poczułam, że jest to dziedzina, w której chciałabym się realizować. Zaczęłam jako medyk sądowy.
Pacjenci czekali w kostnicy
Medycyna sądowa jest ciężką robotą. Wykonanie sekcji zwłok obciąża nie tylko umysłowo. To w dużej mierze także praca fizyczna. W sądówce lekarz musi dostrzec najdrobniejsze szczegóły. Zróżnicować zmiany, które powstały przed i po śmierci. Oczywiście jest szereg cech, o których wiedzą tylko medycy sądowi, jednak należy ich w trakcie sekcji wnikliwie poszukać.
Atmosfera jak w amerykańskich filmach?
Zupełnie nie. Zwłoki rozcina technik prosektoryjny, przeszkolony tak, by użyć odpowiedniej techniki w zależności od przypadku, jaki mamy na stole.
Jakie są rodzaje sekcji?
Szpitalna, której nie wykonuje sądówka, a patomorfologia, która jest często mylona z medycyną sądową. Sądówka prowadzi sekcje sądowo – lekarskie z udziałem prokuratora, kiedy zachodzi podejrzenie, że przyczyna śmierci nie była naturalna. Wbrew pozorom zabójstw nie ma wcale tak dużo. W ciągu półtora roku wykonałam może ze trzy takie sekcje.
Policja znajduje, Ty ruszasz na miejsce zdarzenia?
O znalezieniu denata zawsze jest informowana policja i prokuratura. W ich gestii jest wezwanie biegłego lekarza sądowego na miejsce zdarzenia. Ocenia on czas zgonu, ślady ewentualnego działania osób trzecich i gdy widzi, że coś jest nie tak, kieruje zwłoki na sekcję.
Patrzysz i przez maskę mówisz „najprawdopodobniej zginęła, bo …”
Nie (śmiech). Jedyne, co łączy moją pierwszą pracę ze scenariuszem filmowym to osoba prokuratora, który znajduje się obok lekarza. Technik otwiera zwłoki, wyciąga narządy klatki piersiowej, brzucha, miednicy i mózg. Moim zadaniem było sekcjonowanie każdego z nich. Sprawdzałam występowanie zmian chorobowych, urazowych. Sekcję wykonuje się zawsze w przypadku upadku z wysokości, wypadków samochodowych i kolejowych. Jest to potrzebne jako podstawa w orzecznictwie sądowym.
Ile razy zmiękły ci kolana?
Nigdy. Miałam rozkawałkowane zwłoki, zmiażdżone, wyglądające dla laika kompletnie ekstremalnie.
Wyłączyłaś emocje i kobiece uczucia?
Na stażu podczas zajęć z medycyny sądowej nic mnie nie ruszało. Zdarzały się zwłoki, które gniły, ciała noworodków i małych dzieci. Część studentów mdlała i wymiotowała, natomiast ja byłam w stanie podejść do tego na chłodno. Na pierwszym roku studiów miałam kontakt ze zwłokami. Anatomia umocniła mnie, że wybór zawodowej drogi był dobrą decyzją. Czułam, że się nadaję.
Bałaś się pierwszego trupa?
Przyjęłam wyzwanie z wielką ciekawością. Wyobraź sobie, że boję się pająków i owadów, potwornie mnie one brzydzą. W prosektorium jestem w stanie nawet jeść.
Zapach śmierci odrzuca?
Kwestia przyzwyczajenia. Poza tym odrobinę wyolbrzymiamy ten zapach. Mamy do czynienia z procesem gnilnym materii organicznej, z jakiej zbudowane jest ciało ludzkie. Są mięśnie i tkanki, które powodują, że laik czuje coś podobnego do fetoru, jaki unosi się w rzeźni.
Dzieci nie ruszyły?
Nie mam emocjonalnego stosunku do denata. Podchodziłam do tego zadaniowo. Miałam do wykonania pracę, która polega na naukowej analizie organów. Nie łączę jej ze światopoglądem, religią czy kobiecością. Wykonywałam swoją robotę, spisywałam protokół i wyjaśniałam przyczynę oraz mechanizm śmierci.
Wielu jest patologów w spódnicy?
Wbrew obiegowej opinii, panie sprawdzają się za sekcyjnym stołem. Pracuje ich coraz więcej i są w swoim fachu biegłymi specjalistami. Zdarza się, że sekcja trwa nawet 9 godzin. Zwykły zgon zajmował mi zazwyczaj około godziny wraz z opisaniem cech charakterystycznych.
Najbardziej pamiętna sekcja?
Sekcja z urazem głowy do tego stopnia, że gałka oczna wpadła do wnętrza czaszki. Zwłoki rozkawałkowane przez pociąg i denat po przejechaniu przez samochód ciężarowy. Z elementów, które pozostały, należało poskładać zwłoki anatomicznie. Określamy to niejako „sekcją po sekcji” – zrobił ją już za nas pociąg, czy auto.