Zmiana jest nieuniknioną częścią życia, ale niesie ze sobą ryzyko podjęcia dobrej lub złej decyzji. Czym się kierować przy podejmowaniu życiowych wyborów? I dlaczego potrzebne są czasem kryzysy? Rozmawiamy z Elizą Borowiak – trenerem rozwoju osobistego, coachem, doradcą zawodowym.
Znane piekło czy nieznane niebo? Dlaczego tak bardzo boimy się zmiany w życiu?
Boimy się zmiany, ponieważ przywykliśmy do strefy komfortu, która często daje nam pozorne poczucie bezpieczeństwa, w której oddalamy się od siebie (bądź nie jesteśmy sobą!), nosimy maski (tzw. „gorsety poprawności”, które są ciężarem!), popadamy w rutynę i godzimy się na „znane piekło”. Nie bierzemy pod uwagę, że to co nieznane i nowe, może okazać się czymś lepszym. W pewnym sensie przesypiamy swoje życie, nie dopuszczając myśli, że możemy żyć inaczej, w poczuciu spełnienia i wewnętrznego dobrostanu. Cena takiego „komfortu” jest jednak zawsze duża…
Jak ocenić, czy zmiana okaże się zmianą na lepsze?
Nie ma pewników! Ważne, aby decyzja o zmianie była przemyślana i została podjęta w zgodzie ze sobą. Nie o to chodzi, aby rzucić wszystko bez zastanowienia i podjąć decyzję pod wpływem chwili czy emocji… Musimy być czujne, bowiem wszechświat wysyła nam sygnały, które mogą nas naprowadzić na ścieżkę dobrej dla nas zmiany, ale czasami jest też tak, że forsujemy jakąś okoliczność. Przekonałam się, że to zgubna strategia, w życiu nie wydarza się to, co chcemy, ale to, na co jesteśmy gotowi, a jeśli jesteśmy gotowi, to zawsze będzie to progres i zmiana na lepsze!
Do zmiany trzeba się przygotować na poziomie mentalnym i zajrzeć do swojego wnętrza , a to jest najtrudniejsze. Łatwiej jest nam uciekać od siebie stosując „strategię zastępczą” i zajmować się „jak nigdy dotąd” dziećmi, karierą, partnerem – tylko nie sobą…
Tak więc zajrzenie w głąb siebie jest kluczowe na ścieżce zmian… Małymi kroczkami zmieniać coś na poziomie własnych myśli, swoich przekonań, postaw, zachowań, zweryfikować swoje wartości i zajrzeć do potrzeb oraz wyciągnąć cenne lekcje z kryzysów… Tylko wtedy istnieje szansa, że nie powielimy drugi raz tych samych błędów i zaprosimy nową, lepszą jakość do naszego życia, a tego przecież chcemy.
Wiele osób chce zmienić własne życie, ale zatrzymuje się tylko na pragnieniach. Zmiana dla wielu jawi się jako mrzonka.
Z pewnością każdy z nas złapał się wielokrotnie na postanowieniach o zmianie, które nie przyniosły efektów. Zwłaszcza początek roku jest swoistą euforią planowania zmian, które zostają dosyć szybko zepchnięte do „pokoju pobożnych życzeń”. Dlaczego tak się dzieje?
Gubią nas złe nawyki, brak konsekwencji, wytrwałości, a co najważniejsze w kontekście większych życiowych zmian – jak tych dotyczących związków, pracy, relacji – paraliżuje nas strach przed konfrontacją z samym sobą, z prawdą o sobie, o swoim życiu…
Zatrzymujemy się na pragnieniach także wtedy, gdy nie ma konkretnej decyzji. Właściwa decyzja to najważniejszy krok do zmiany. Gdy nie ma decyzji, nie ma działania. Zdarza się, że podejmujemy tę niewłaściwą (czyli podjętą wbrew sobie, pozbawioną emocjonalnego wymiaru) i wówczas cel jawić się będzie jako coś nierealnego, jako mrzonka, więc w efekcie wcześniej czy później zaprzestajemy działania. Należy pamiętać też o tym, że każdej zmianie towarzyszą silne emocje, takie jak lęk, obawa, zwątpienie… Pojawiają się pytania „czy dam radę?”, „czy poradzę sobie?”, „czy zasługuję na lepsze?”. To nie jedyne blokady i demony, które nas skutecznie zatrzymują przed zmianą i musimy być tego świadomi.
Mówi się, że kryzys jest ważny, żeby przewartościować swoje życie. Ale gdy jesteśmy w żałobie lub cierpimy po rozwodzie, to jak wyciągnąć z tej naszej traumy coś pozytywnego? Co nam pozwala wyjść z kryzysu?
Z kryzysu pozwala nam wyjść wewnętrzna siła. Być może sformułowanie to brzmi jak truizm, ale prawdą jest, że często nie wiemy, czym ona jest i nie zdajemy sobie sprawy, jakie drzemią w nas zasoby i jak chcemy żyć naprawdę, doświadczając siebie w pełni swojego jestestwa, dopóki nie doświadczymy kryzysu.
Kryzysy to cenne lekcje, które są chwilami zatrzymania w życiu. Powinniśmy starać się przejść przez nie jak najbardziej świadomie, pracując nad sobą i zadając sobie właściwe pytania: „co mi ta sytuacja mówi?”, „co życie chce mi powiedzieć?”, „czy ta ścieżka, którą kroczyłam przez lata, mi służyła?”, „czy w tej relacji byłam sobą?”, „jak mam żyć dalej?”. Pamiętajmy, że takie sytuacje stanowią często swoiste przebudzenie naszej wewnętrznej siły.
Kryzysy pozwalają nam zbudować nową jakość życia. To, co w życiu się nam „posypało”, nie było zbudowane na solidnych fundamentach i często trudno nam tę prawdę przyjąć.
A co z poczuciem własnej wartości?
Mój ulubiony temat (śmiech). Kryzys sprawi, że poczucie własnej wartości zostanie wystawione na próbę. Najczęściej dzieje się tak za sprawą odrzucenia (które pociągnie za sobą poczucie samotności), poczucia winy, wyrzutów sumienia, doświadczenia braku skuteczności czy wypalenia się w poszczególnych rolach. Nie zawsze jest tak, że nam się układa i otrzymujemy „głaski” od życia i innych.
Na niektóre życiowe okoliczności zwyczajnie nie mamy wpływu i okazuje się, że jedyne, co nam pozostaje, to nauczenie się dawania wsparcia samemu sobie. W szczególności w chwilach, kiedy przepracowujemy życiowe „zakręty” nasze emocje, potrzeby i wartości wołają o naszą uwagę i troskę. Musimy zatem nauczyć się przekierować uwagę do wewnątrz i – pomimo okoliczności zewnętrznych – starać się być wsparciem dla siebie samej. Można więc powiedzieć, że budowanie poczucia własnej wartości to proces stawania się ważną dla samej siebie.
W jaki sposób to zrobić?
Zapytać samą siebie „czego potrzebuję?”, „co czuję?”, „z czym mi dobrze, a z czym źle?, „co mi dodaje energii, a co ją odbiera?”, „co mnie motywuje?”, „w czym tkwi źródło mojego poczucia spełnienia i radości życia?”. To ważne pytania pozwalające odnaleźć nowy kierunek w życiu. A jeśli już podejmiemy decyzję, to ten cel (kierunek zmian) powinien być nieodwracalny i emocjonalny.
Nawet jeśli mamy mnóstwo wątpliwości?
Wątpliwości powinniśmy zamienić na ufność wobec wszechświata, nie zaprzeczać, nie walczyć z losem, ale wzmacniać przekonanie, że to, co się wydarza jest dla naszego dobra, którego jeszcze nie dostrzegamy. Aby tak się zadziało musimy uwolnić siłę woli. Siła woli to przejaw ducha w działaniu, to nieskończona ilość energii, która odradza się w nas każdego dnia i wzmacnia nasze poczucie sprawczości. Warto o tym pamiętać.
Co jest ważne, żeby osiągnąć tę zmianę, sukces?
Wysoka samoświadomość, klarowna wizja tego, co chcemy przyciągnąć i determinacja w kreowaniu nowej jakości życia. Pod słowem „samoświadomość” kryje się świadomość swoich potrzeb, emocji, wartości, priorytetów, tego co nas uszczęśliwia, ale także samomotywacja, samodyscyplina, cierpliwość i wytrwałość.
O co warto zadbać w procesie zmiany? Co nas wspiera?
Największym wsparciem jesteśmy, jak wspomniałam, same dla siebie. Warto dokonać wglądu w siebie na różnych etapach życia.
Czy to prawda, że najwięcej ograniczeń w procesie zmiany – bo aż 80 proc. – stanowią wewnętrzne ograniczenia?
Niestety tak. To, co nas blokuje najbardziej na ścieżce zmiany, to my sami. Największe „spustoszenie” w temacie ograniczeń wywołują przekonania dotyczące siebie. Ale dobrą informacją jest to, że w 100 proc. mamy wpływ na tę osobę, którą widzimy w lustrze (śmiech). Nie zmienimy świata – natomiast możemy świadomie pracować nad sobą, zmieniając przekonania i tworząc nową wizję siebie samych i swojego życia. Pomagają w tym afirmacje i wizualizacje, a jeśli decyzja o zmianie jest głosem naszej duszy i naszą wewnętrzną potrzebą/pragnieniem, to wówczas jest szansa, że zaangażujemy się w proces zmiany w 100 procentach i w bardziej lub mniej świadomy sposób uruchomimy siłę przyciągania odpowiednich zdarzeń i ludzi. Proces zmiany może stać się wspaniałą wędrówką odkrywania siebie, swojej wewnętrznej siły, która pozwoli pokonać opór oraz lęki, uaktywnić siły wyższe i siłę woli drzemiącą w każdym z nas. Doceniajmy więc kryzysy i wyciągajmy z nich właściwe lekcje, a zmiana stanie się nieuchronna w naszym życiu.