Seriale jeszcze nie tak dawno kojarzyły nam się z nudnymi, pozbawionymi emocji i zawiązania fabuły tasiemcami. Pięciotysięczne odcinki popularnych telenowel wywoływały na naszych twarzach ironiczne uśmiechy. Powtarzaliśmy, że to zabawa dla dzieci i emerytów. Co takiego wydarzyło się w ostatnich kilku latach, że odbiór odcinkowych filmów tak diametralnie się zmienił?
Dziś w serialową zabawę zostali wciągnięci nawet najwięksi sceptycy. Kolejne odsłony popularnych tytułów wywołują w nas dreszcz nerwowego oczekiwania, a ekranowi bohaterowie stali się idolami setek tysięcy ludzi na całym świecie. Trudno znaleźć dzisiaj kogoś, kto nie oglądałby przynajmniej jednego z tzw. seriali nowej generacji. Czym jest ten gatunek i dlaczego porwał nas w swój narkotyczny wir?
Niech pierwszy rzuci kamień ten, kto choć raz nie zarwał nocy wciągnięty w fabułę ulubionego serialu. „Jeszcze tylko jeden” – to mantra serialowych maniaków, którzy wolą zaryzykować niewyspaniem i postępującą apatią niż przełożyć seans kolejnego odcinka na następny dzień. Na naszym oczach, za naszego życia, wśród przedstawicieli wielu pokoleń rozegrała się rewolucja. Dzisiaj wyznanie miłości do seriali nie jest wstydem. Nawet najbardziej zagorzali przeciwnicy telewizyjnej sztuki przyznają dzisiaj z dumą: „kocham seriale”.
„Post-soap opera”, czyli seriale nowej generacji, to produkcje o wysokim poziomie artystycznym, do których zatrudniani są najlepsi reżyserzy oraz aktorzy znani z dzieł filmowych i kinowych ekranów. Ich początek datuje się mniej więcej na 2004 rok, kiedy premierę miał serial „Zagubieni” („Lost”). Ta wielowątkowa, monumentalna opowieść, którą pokochały miliony ludzi na całym świecie, uważana jest za swoisty fundament pod rozwój całego, nowego gatunku.
Od tej pory serial przestał kojarzyć się z przaśną, tandetną opowieścią o rodzinie „M” i jej dalekich od realizmu perypetiach. Seriale przejęły w dużej mierze dotychczasową funkcję filmów – intrygowały, zachwycały rozbudową fabułą i złożonymi, wielopoziomowymi kreacjami aktorskimi. Serial, trwający często kilkadziesiąt godzin, zdecydowanie silnie angażuje naszą uwagę, pozwala widzom przywiązać się do bohaterów, którzy często stają się dla nas postaciami niemal realnymi.
Powrót króla, którym od dawna był przecież serial, jest dzisiaj szczególnie jaskrawy. Na temat serialów powstają naukowe publikacje. Wielkie umysły humanistyki próbują uporać się z fenomenem telewizji, której – jeszcze nie tak dawno – wróżona rychłą śmierć. Tymczasem telewizja ma się świetnie, a jej triumf obwieszczają dumnie miliony ludzi, którzy z niecierpliwością czekają na premiery kolejnych sezonów ulubionych produkcji serialowych.
Powiedzieć, że seriale władają dzisiaj wyobraźnią ludzi na całym świecie, to powiedzieć nic. Prawdziwi fani są w stanie poświęcić całe tygodnie, miesiące i lata, by poznać dogłębnie bohaterów ukochanych opowieści. Na temat poszczególnych wątków powstają całe rozbudowane dyskusje. Ludzie niemal wydłubują sobie oczy w kłótniach na temat ulubionych seriali. To nowa literatura, nowe kino, nowy teatr. Dzisiaj to one stają się prowokatorem społecznych dyskusji, angażują całe pokolenia widzów i rozpalają wyobraźnię odbiorców na całym świecie. I inspirują. Bo nie ma wątpliwości, że życie serialowych bohaterów staje się często motywem, na którym pragniemy zbudować własne życie. Kto wie, ilu chemików po obejrzeniu „Breaking Bad” zapragnęło wyrwać się ze szkolnej sali ku wielkim laboratoriom metaamfetaminy?
Tekst: Katarzyna Sudoł