Rozmowy nie tylko o modzie we współczesnym wydaniu lat 30-tych…
…z Martą Pałucką – polską reprezentantką na Miss International w Tokio, finalistką Miss World 2015, I Vice Miss Polski 2017.
Marta, jutro wylatujesz do Tokio na wybory Miss International. Denerwujesz się?
Przez ostatnie kilka tygodni bardzo dużo się działo w moim życiu. Tempo przygotowań było tak szybkie, że nawet nie zadałam sobie pytania, czy się denerwuję, czy nie. Nie są to moje pierwsze wybory międzynarodowe. Jako Miss World Poland 2015 reprezentowałam Polskę na wyborach Miss World w Chinach. Wiem już, jakie są oczekiwania organizatorów, wiem też, jakie są moje mocne i słabe strony.
Trudno mi uwierzyć, że masz słabe strony…
Zarówno na jedne, jak i na drugie patrzę dziś inaczej. Jest to raczej kwestia świadomości niż usilnej próby zmiany. Wybory miss to jednak konkurs piękności. Ogromne znaczenie mają tu umiejętności starannego doboru makijażu, ułożenia włosów, odpowiedniej stylizacji i doboru kreacji. W żadnej z tych czynności nie czuję się ekspertką. Dużo łatwiej jest przygotować dwuminutową przemowę niż nauczyć się upinania włosów (śmiech).
Masz już gotową mowę?
Mam to szczęście, że moja mama z wykształcenia jest filologiem angielskim. Mogłam zawierzyć jej doświadczeniu i to zrobiłam. Mamo, dziękuję Ci za każdą cenną minutę! W końcu nikt nie zna mnie lepiej niż mama i tylko ona intuicyjnie wie, co i jak powiedzieć, by było to bardzo osobiste i powiedziane poprawną angielszczyzną. Razem więc przygotowałyśmy mowę, a czy ją wygłoszę… czas pokaże. Zależy to od wyniku, ponieważ wypowiadać się będzie tylko finałowa ósemka dziewcząt. Prawda jest taka, że nie jest łatwo w dwie minuty powiedzieć coś, co zapadnie w pamięć. Łatwo jest mówić dużo, trudno zamknąć myśli w kilku zdaniach. Tego nie uczą w szkołach.
Marta, jak wygląda twój grafik w Tokio? Oficjalne wybory są dopiero 9 listopada. Co robicie przez te 3 tygodnie?
Miss International to jeden z najbardziej rozpoznawalnych konkursów na świecie, ale też różni się od innych atrakcjami towarzyszącymi zgrupowaniu. Ma on na celu promocję Japonii i propagowanie wymiany kulturowej. Głównym organizatorem jest odpowiednik polskiego Ministerstwa Sportu i Turystyki, więc przez te 3 tygodnie poprzedzające oficjalne wybory, mamy bardzo bogaty program zwiedzania. Odwiedzimy ośrodki hi-tech, zobaczymy parki narodowe i góry, przyjrzymy się rytuałom parzenia herbaty, będziemy degustować japońskie specjały. Wszystko po to, by zabrać z Japonii najlepsze wspomnienia i nieść je daleko poza granice kraju kwitnącej wiśni. Na tym polega również idea tego konkursu – promocja jednej z najstarszych kultur na świecie. Nie ukrywam, że jestem bardzo ciekawa Japonii.
Wszystko to brzmi bardzo atrakcyjnie.
Tak, z opowieści moich poprzedniczek wiem, że to podróż marzeń. W dodatku konkurs ten jest szczęśliwy dla Polek – mamy spore osiągnięcia na Miss International. Po części wynika to z charakteru wyborów, gdyż liczą się tam naturalność, osobowość i umiejętność współpracy. Przez cały pobyt na zgrupowaniu jesteśmy oceniane przez jury, które towarzyszy nam na wszystkich wycieczkach, rozmawia z nami i nieustannie nas obserwuje… Same wybory to już tylko ogłoszenie wyników. Pierwsza piętnastka wyłaniana jest już w trakcie zgrupowania, podczas tzw. preeliminacji w bikini, żadna z nas jednak nie wie, kto trafił na listę Top15. Stres towarzyszy nam do samego końca.
Powiedziałaś w jednym z wywiadów, że zabierasz ze sobą 3 walizki…
To też wynik doświadczenia na wyborach Miss World w Chinach (śmiech). Nie wystarczy minimum zawarte w umowie z organizatorem, czyli 3 sukienki wieczorowe i 3 koktajlowe. Spędzimy tam 3 tygodnie, a może nawet dłużej.
Więcej niż 3 tygodnie?
Tak, to też wynika z regulaminu konkursu. Jeśli uczestniczka trafi do pierwszej piątki, to jej pobyt zostanie automatycznie przedłużony.
Marta, liczysz na wygraną?
Och, oczywiście, że chciałabym wrócić do Polski z tytułem! Jest też plan minimum, a za taki uważam powtórkę sukcesu z Chin, czyli awans do Top15. Skrycie marzę o najwyższym podium, ale na to ma wpływ bardzo dużo czynników jak np. popularność konkursu w kraju uczestniczki. W Polsce wybory Miss International są prawie nieznane, nie ma transmisji w telewizji, bardzo mało się o tym pisze. Nie zmienia to jednak faktu, że – jak wspomniałam – to konkurs szczęśliwy dla Polek. I bardzo liczę, że szczęście uśmiechnie się również do mnie.
Ostatnie tygodnie to nauka japońskiego?
Ostatnie tygodnie to również nauka japońskiego (śmiech). Nauczyłam się zwrotów grzecznościowych, powitań, przedstawiania się czy pisowni swojego imienia. Jednak ten czas to także kompletowanie garderoby. Jak mówiłam, nie jestem specjalistką od stylizacji, zaufałam wiedzy polskich projektantów. Zabieram ze sobą wybrane przez siebie i dobrane przez projektantów modele z najnowszych kolekcji Angeliki Józefczyk, Leimann, COSEL, Hank Wear, Alora by Katarzyna Januszewska, Marie Zélie, Viola Piekut. La Metamorphose zaprojektowała specjalnie dla mnie suknię na galę finałową. Oprócz tego biżuterię Dall’Acqua, obuwie Lovet Shoes oraz Virino Beleco, a torebki udostępniła mi marka Valentini.
Marta, ostatnie pytanie. Co daje udział w konkursie?
Dobre pytanie (śmiech). Otwiera drzwi. Otwiera oczy. Poznajemy ludzi z całego świata, uczymy się wrażliwości i odmienności kulturowej, poruszania się w świecie mediów i biznesu. To nie jest tylko tak, że „korona wieńczy dzieło”. Po powrocie do Polski mam zapełniony kalendarz zleceń jako modelka. Dostałam propozycję pełnoetatowej pracy, a nawet dwie, w ciągu ostatnich kilku tygodni. Dzięki „koronie” mogę wspierać działania na rzecz dobroczynności. Mam za sobą już wiele projektów o charakterze charytatywnym, z których jestem bardzo dumna. Oprócz tego robię to, co każda zwyczajna dziewczyna: mam pasję, uwielbiam konie, spacery, kino, uwielbiam jeść w dobrym towarzystwie. Wybory miss to ekscytująca przygoda i unikatowe doświadczenie.
Marta, trzymam mocno zaciśnięte kciuki! Będę miała piękną pamiątkę z sesji zdjęciowej. Dziękuję ci za twój czas.
Aniu, to ja ci dziękuję! Dam z siebie wszystko i obiecuję zdawać relację na bieżąco. Co prawda będę na końcu świata, ale technologicznie… nigdy bliżej (śmiech).
Wywiad: Anna Szubert
Ubrania: Angelika Józefczyk
Fotograf: KMArt photo
Miejsce: Restauracja Secretariat Sopot/ Hipodrom