Nie znasz dnia ani godziny

Wieczór panieński z przyjaciółkami planowała dobre dwa miesiące. Dopinała w każdym szczególe, bo tak, jak ceremonię zaślubin, tak ostatni dzień wolności postanowiła wyprawić z rozmachem. Dziewczyny wiedziały, że będą fajerwerki, więc każda z zaproszonych przez Baśkę traktowała to wydarzenie jak imprezę stulecia.

Scenariusz obejmował zabawę do samego rana. Najpierw spotkanie w popularnym pubie, a po rozgrzewce – tańce w klubie, który słynie z niezapomnianych wrażeń. Narzeczony postanowił, że uczci ten czas z kolegami. Jednak zdecydował, że domówka zabezpieczy ich przed poczynaniami niczym z filmu „Kac Vegas”.

– Kiecki szukałam dobre dwa tygodnie. Przygotowania ślubne szły pełną parą, wspierała mnie doświadczona organizatorka, więc pozostało mi po prostu być i powiedzieć tak, ku radości licznie zebranej rodziny i znajomych – zaczyna opowieść o życiowej rewolucji Basia.

Panieński wymarzył się jej w hollywoodzkim stylu. Zamierzała lśnić i błyszczeć podczas wieczoru, który miał być tym jedynym i niezapomnianym. Biegając po centrum handlowym w poszukiwaniu oszałamiającej kiecki, nie przypuszczała, że te kilka godzin całkowicie zmieni jej życie.

– Dziewczyny przyjechały w ciągu dnia. Tak się umawiałyśmy, bo studencka paczka rozjechała się po kraju. Miały zamówione pokoje w pensjonacie, który zarezerwowaliśmy dla zaproszonych na wesele gości. Do dyspozycji miały kosmetyczkę i fryzjerkę, które każdą z osobna zrobiły na bóstwo. Ja, czując się jak gwiazda, zarządziłam w końcu ruszenie w miasto. W pubie zamawiałyśmy drink za drinkiem, rozmowy nawiązywały do dawnych dziejów i facetów, których każda z nas trochę miała, bo z rozrywki mogłybyśmy robić habilitację – wspomina.

W pewnej chwili zawiesiła oko na barmanie. Przystojny, muskularny, dobrze ubrany, należący do tych, co wiedzą, że mogą się podobać i chętnie z tego korzystają.

– Dziewczyny mnie podpuściły. Przekrzykiwały się: „sprawdź, czy na ciebie poleci”, „po ślubie dzieci będziesz niańczyć, a nie wyrywać przystojniaków”. Podeszłam do baru i poprosiłam o kartę i długopis. Podał, a ja zapisałam mój numer telefonu. Odebrałam drinki i odchodząc, powiedziałam „zadzwoń”. Długo nie musiałam czekać. Wysłał mi smsa, że o pierwszej zamyka – dodaje.

Co tu robić? Taka chwila zapomnienia to nie zdrada. – Poflirtujemy, może kilka pocałunków i po sprawie – myślała, za każdym razem odwracając głowę, czy dalej jest nią zainteresowany. Był, patrzył głęboko w oczy i się uśmiechał.

– Wymyśliłam, że upiję dziewczyny w trupa. Zamawiałyśmy kolejkę za kolejką, a ja co chwila spoglądałam na zegarek. Koleżanki były ledwo żywe i chyba już żadna nie miała świadomości, gdzie jest i co się dzieje. Poprosiłam, aby zamówił taksówkę. Podjechała, wsiadłam z ekipą, jak nigdy nic. Tyle że spod pensjonatu wróciłam z powrotem do pubu – przyznaje.

Czekał na nią. Nie zamierzał się bawić w czułe słówka, tylko od razu przeszedł do rzeczy. Baśka nawet się nie opierała, bo alkohol i adrenalina były jak największy afrodyzjak. Jednak seks szybki i słaby.

– Pożegnał mnie pocałunkiem. Zaczynałam trzeźwieć i zastanawiać się, po co mi to było. W „łóżku” masakra, nie umywał się do narzeczonego, a przy pogawędce okazał się klasycznym gościem, który tylko wygląda. Zupełnie nie była to moja bajka – podsumowuje.

Obudziła się z kacem. Wspomnienie wieczoru przyprawiało ją o niesmak, ale pocieszała się, że nikt nie widział. Ona zapomni, a przynajmniej miała porównanie i zyskała pewność, że bierze za męża fajnego faceta. Idealnego w każdym calu, a nawet rozmiarze. Jednym słowem – jest dobrze!

Gdy jej przynieśli suknię z welonem, nawet nie pomyślała, że lada moment zacznie się zabawa, którą zebrani goście będą pamiętać przez całe lata.

– Ceremonia była wzruszająca, czułam się szczęśliwa i spełniona. Po części oficjalnej postanowiłam się przebrać, by z wygodą rzucić się wir plenerowego przyjęcia nad brzegiem jeziora. W holu stanęłam jak rażona gromem! W białej koszuli z tacą w ręku szedł on – mój tajemniczy kochanek, którego imienia nawet nie była pewna. Jak nigdy nic powiedział „cześć”, a mi serce prawie stanęło. Co teraz? Będę udawać, że się nie znamy! – tak wymyśliła.

Jak postanowiła, tak zrobiła. Gdy tylko podchodził wymienić kieliszki, odwracała głowę lub odchodziła zamienić słówko z dawno niewidzianą ciotką. Były nerwy, ale wszystko się udawało. Do czasu!

– Staliśmy z mężem objęci. Podszedł, by zapytać, czy coś nam podać. Zaprzeczyłam gestem, on odszedł. Nagle się cofnął, uśmiechnął, spojrzał na mojego męża i powiedział: „wczoraj ją miałem”. Najpierw milczenie, potem niedowierzanie, na końcu ja, nie mogąc znieść sytuacji, parsknęłam śmiechem. To nie był koniec. Mąż ochłonął i wrzasnął: „co ty powiedziałeś?”. Nie spłoszył się, tylko podchodząc bliżej, wycedził: „wczoraj ją obracałem, zapytaj, jak jej było dobrze” – Baśka cała drży.

Zaczęła się bijatyka. Gdy Pan Młody podniósł się z ziemi, wyraźnie powiedział Do Basi: „nie chcę Cię znać” i tak jak stał, wyszedł za bramę.

Małżeństwo Barbary zostało anulowane. Została sukienka i garstka przemyśleń, jak dobrze byłoby cofnąć czas. Mimo że ten upłynął, były mąż na jej widok przechodzi na drugą stronę ulicy.

Oceń ten artykuł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *