Nepal bez trekkingu też jest piękny

Lot do Nepalu był ekscytującym przeżyciem, chociażby ze względu na widoki z samolotowego okna. Najwyższe szczyty świata tak blisko nas… Zachwyt ten nie mija po wyjściu z lotniska, kiedy to zza zielonych wzgórz widać ośnieżone Himalaje. Na taki widok czekałyśmy długo. Zwłaszcza że stęskniłyśmy się za czystym niebem, po miesięcznej przygodzie w zakurzonym New Delhi.

Przez cztery miesiące naszej podróży, szczęście wciąż sprzyjało. W każdym z krajów poznałyśmy niezwykłych i pomocnych nam ludzi. Wybierając jeden z najtańszych noclegów w Kathamndu, nie spodziewałyśmy się, że trafimy na tydzień do nepalskiej rodziny mieszkającej (jak nam się z perspektywy czasu wydaje) w dzielnicy milionerów. Spotkałyśmy się tam z prawdziwie domową atmosferą i miałyśmy okazję spróbować wybornej nepalskiej kuchni. Spędzałyśmy czas, rozmawiając przy aromatycznej kawie z gospodarzami i oglądałyśmy hinduskie telenowele.

Chcąc urozmaicić nam kolejne dni w Kathmandu, nasza gospodyni zabrała nas na wycieczkę do największej hinduskiej świątyni. Do miejsca, do którego „biali” nie mają wstępu, ale wiedziałyśmy, jak przygotować się do obcowania z kulturą na świętym terenie. Znałyśmy obrzędy związane z tradycyjną ceremonią pogrzebową, tym jak Hindusi myją i przygotowują ciała, jak układają zwłoki na drewnianych stosach i je podpalają. Jak wrzucają popiół do rzeki, która wpływa do Gangesu – ich świętej wody. W okolicach świątyni widziałyśmy dużo żebraków, ludzi trędowatych, a tego widoku nie da się wymazać z pamięci. Byłyśmy świadome tego, że podróżując po krajach Trzeciego Świata, zobaczymy prawdziwą biedę, ludzi, którzy nic nie mają. Jednak to, co ujrzałyśmy w ciągu naszej podróży, ciężko jest opisać słowami. Wyobraźnia nie jest w stanie stworzyć obrazu, który my miałyśmy przed oczami przez cały czas To, co widziałyśmy, było dla nas wielkim szokiem, tym bardziej żadna z nas nie chciałaby skorzystać z dość popularnej wycieczki z przewodnikiem, pozwalającej na zwiedzenie okolicznych slumsów. Jeszcze długo będziemy zastanawiać się nad różnicami dzielącymi nasz świat, kulturę i kraje.

W Kathmanu najpiękniejsze jest to, co można zobaczyć wokół. Całe miasto położone jest wśród zielonych wzgórz, zza których, w pogodny dzień, można ujrzeć pokryte śniegiem szczyty Himalajów. O ile nie byłyśmy nawet w okolicach żadnego masywu górskiego, to na wzgórza wokół Kathmandu wchodziłyśmy kilka razy, by nacieszyć się widokami. Była to dla nas ucieczka od wszechobecnego pyłu. Zawsze po powrocie z miasta przychodziłyśmy do domu całe pokryte solidną jego warstwą. W Kathmandu w kurzu jest dosłownie wszystko, budynki, sklepy, półki sklepowe czy towar, a drzewa i krzewy przy ulicach nabierają szarego kolorytu.

Ludzie w Nepalu, mimo natłoku ciężkiej pracy, cały czas się uśmiechają. Widziałyśmy kobiety i mężczyzn pracujących na budowach, którzy wszystkie ciężary dźwigają w koszach na… swoich głowach i plecach. Łącznie z dźwiganiem worków z cementem czy cegłami. Nie mogłyśmy się nadziwić nad wytrzymałości mięśni ich pleców. O ile silniejsi są oni od naszych rozleniwionych, wiecznie siedzących ciał!

Dni w Nepalu mijały nam z jednej strony leniwie, z drugiej zaś bardzo intensywnie. Zwiedzałyśmy niezliczone ilości miejsc, których nie ma na mapie dla turystów. Chodziłyśmy po uliczkach Kathmandu, przechadzałyśmy się trzeszczącym mostem linowym, siedziałyśmy na skałach, obserwując jak lokalni mieszkańcy robią pranie w rzece. Nie ma nic złego w powolnym i spokojnym podróżowaniu – w końcu czas tak bardzo nas nie goni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *