Joanna Kulig – z Muszynki po Oskara

Jest przebojowa, pewna siebie i doskonale wie, dokąd zmierza. W filmach zachwyca naturalnością połączoną z nutą zadziorności. Chwalą ją krytycy, doceniają aktorzy światowego formatu, a widzowie wypełniają dla niej sale kinowe. Kariera Joanny Kulig nabiera tempa, a media nie bez powodu zgodnie nazywają ją wschodzącą gwiazdą polskiej kinematografii.

Od dziecka marzyła, aby zostać piosenkarką. Spełniło się to w połowie, bo sławę co prawda zyskała, ale jako aktorka. Dzisiaj Joanna Kulig ma za sobą role u boku gwiazd filmowych światowego formatu, a od czasu premiery „Zimnej wojny” nie milkną na jej temat głosy zachwytu. Jak skromnej dziewczynie z czterystoosobowej Muszynki udało się trafić na czerwony dywan w Cannes?

Firma Joanna Kulig

Gdy w 2008 r. składała wypowiedzenie w Teatrze Starym, powiedziała sobie, że całkowicie porzuca aktorstwo. Minął zaledwie rok od zakończenia przez nią studiów na wydziale wokalno-estradowym w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie, a ona przechodziła silny kryzys związany z pracą zawodową. Ten stan nie trwał jednak długo – kiedy jakiś czas później obejrzała siebie w „Doktor Halinie”, spektaklu Teatru Telewizji, doszła do wniosku, że podjęła zbyt pochopną decyzję. Kupiła zeszyt i wypełniła go nazwiskami znanych reżyserów, z jakimi chciałaby w przyszłości nawiązać współpracę. Na okładce napisała “Firma Joanny Kulig”. Niby żartem, który jednak, jak się szybko okazało, zamienił się w samospełniającą się przepowiednię – po dziesięciu latach nazwisko Kulig stało się uosobieniem marki aktorskiej na najwyższym poziomie. – To na pewno był jeden z punktów zwrotnych w moim życiu. Wzmocnił moje przekonanie, że warto ryzykować i iść swoją drogą – mówiła Kulig w wywiadzie dla Styl.pl.
Joanna Kulig

Wschodząca gwiazda kinematografii

Po głównej roli w „Zimnej wojnie” Pawła Pawlikowskiego, krytycy wymieniali ją wśród głównych pretendentek do nagrody dla najlepszej aktorki. Złotej Palmy co prawda nie dostała, ale zrekompensował jej to uścisk wzruszonej Julianne Moore w kuluarach po zakończeniu gali finałowej oraz słowa uznania za kreację Zuli w filmie Pawlikowskiego. Joanna Kulig wciela się w nim w rolę członkini ludowego zespołu Mazurek, powstałego tuż po II Wojnie Światowej. Film jest zapisem epizodów z piętnastu lat jej życia zawodowego i prywatnego.

Zobacz także:  Nie oczekuj zbyt wiele, a się nie rozczarujesz.

Kulig tej roli poświęciła wiele, taki ma charakter. Potrafi bez reszty oddać się temu, co robi i na kilkanaście godzin dziennie w pełni zanurzyć się w filmowej rzeczywistości. Pracuje do upadłego kilka dni z rzędu, później przychodzi czas na krótki odpoczynek, powrót do realności i regenerację, by za moment znów zacząć żyć na najwyższych obrotach. Na castingu do „Zimnej wojny” też dała z siebie wszystko, bo Pawlikowski co prawda wspominał jej wcześniej, że widziałby ją w głównej roli, ale nic nie obiecał – musiał ocenić inne kandydatki. Koniec końców Kulig i tak okazała się najlepsza. Na ponad rok, bo tyle trwała praca nad filmem, zrezygnowała ze wszystkich innych zobowiązań, zgodnie z wymogiem reżysera, któremu zależało, aby kreowała swoją postać i przeżywała jej historię nie tylko na planie filmowym. Joanna przeszła na dietę i intensywnie trenowała na siłowni, aby schudnąć – dzięki temu udało się ją wiarygodnie wystylizować na osiemnastolatkę, którą jest Zula na początku filmu. Poprawa kondycji się jej przydała – po wygranej w castingu rozpoczęła kilkumiesięczny kurs tańca z zespołem Mazowsze, który po raz pierwszy miała okazję zobaczyć podczas Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy-Zdroju. – Byłam pod ogromnym wrażeniem. Miałam 15 lat i widziałam te piękne dziewczyny z Mazowsza wychodzące z garderoby, już bez makijażu. Zamarzyłam wtedy: Czy i ja kiedyś tak będę wychodzić po przedstawieniu? – wspominała w rozmowie z Dobrym Tygodnikiem Sądeckim.

W czasie przygotowań do roli nie martwiła się jedynie o śpiew – o jej talencie muzycznym wiadomo, odkąd jako szesnastolatka wystąpiła w programie „Szansa na sukces”. Za wykonanie piosenki „Między ciszą a ciszą” zajęła trzecie miejsce. Nie wygrała, ale zyskała motywację i pewność siebie, poczuła, że świat stoi przed nią otworem. – Dziś myślę, że to był może najważniejszy punkt zwrotny w moim życiu.(…) Uwierzyłam wtedy, że wszystko jest możliwe – przyznała w rozmowie ze Styl.pl. Na tyle, że tuż po maturze postanowiła zdawać na jazz do Katowic. Próbowała dwukrotnie i dwukrotnie, mimo ukończenia szkoły muzycznej i wieloletniej nauki śpiewu, nie została przyjęta. Bardzo przeżyła krytykę, choć dzisiaj z perspektywy czasu ocenia, że nie mogło ją spotkać nic lepszego. Dzięki temu trafiła do krakowskiej PWST i, mimo kryzysu zawodowego, przekonała się, jak niesamowitą przygodą jest aktorstwo.

Zobacz także:  Jak wybrnąć z niezręcznej sytuacji?

Przełomowy 2011 rok

Szczególnie dał jej to poznać rok 2011. To wtedy dostała dwie ważne role u znanych, polskich reżyserów – Pawła Pawlikowskiego i Małgorzaty Szumowskiej, a Krystyna Janda zaproponowała jej angaż w spektaklu „Wassa Żeleznowa”. Ten pierwszy, oczarowany kreacją Kulig w „Doktor Halinie”, specjalnie dla niej napisał rolę Anny, recepcjonistki w podrzędnym położonym na przedmieściach hoteliku, do swojej produkcji „Kobieta z piątej dzielnicy”. Joanna wystąpiła w niej u boku Ethana Hawke’a i Kristin Scott Thomas. Z Ethanem szybko nawiązała dobry kontakt, zaprzyjaźnili się. Gdy ten pod koniec zdjęć powiedział jej, że chciałby z nią jeszcze kiedyś zagrać, Joanna mogła nabrać pewności, że dorównuje pierwszoligowym aktorom. Kolejne jej filmy tylko to potwierdziły. Juliette Binoche, którą poznała przy okazji kręcenia „Sponsoringu” Szumowskiej w 2011 r., po premierze „Zimnej wojny” napisała do niej „Joanna!!! Tak bardzo się cieszę, że jesteś w Cannes! Uwielbiam cię!!!! Jesteś światłem”.

Rola w „Sponsoringu” była dla Kulig dużym wyzwaniem, przynajmniej z trzech powodów. Po pierwsze musiała opanować język francuski, którego wcześniej nie znała. Po drugie, fabuła była naszpikowana scenami erotycznymi, a te, jak sama przyznaje, są dla każdego aktora trudnym zadaniem. Po trzecie, musiała zagrać w scenach z aktorką wielkiego formatu, jaką bez wątpienia jest Juliette Binoche. – Gdy tak młoda i początkująca aktorka jak ja dowiaduje się, że będzie grać u boku Juliette Binoche, to najpierw jest ogromne szczęście, a potem najzwyczajniejszy strach. Przecież to wielka aktorka, którą podziwiam i która ma niezwykły warsztat. Jak to będzie? – myślałam. Bałam się jej… – wspomina w wywiadzie dla wp.pl.

Zobacz także:  Bardzo mocna Kapuczina

Debiuty

2011 rok przyniósł Kulig jeszcze występ w filmie Anny Justice „Zagubiony czas” opowiadającym o losach dwóch, zakochanych w sobie więźniów obozu koncentracyjnego. Reżyserka początkowo szukała do roli Magdaleny Limanowskiej dojrzałej, tęgiej kobiety, zupełnie nie w typie Joanny. Gdy jednak zobaczyła aktorkę na castingu, zupełnie zmieniła koncepcję. Przekonała do tego pomysłu producentów i w ten sposób Kulig dostała angaż w swojej pierwszej zagranicznej produkcji.

W Polsce na dużym ekranie zadebiutowała cztery lata wcześniej w filmie „Środa, czwartek rano” Grzegorza Packa. Zaczęła z rozmachem – od Prezydenta Gdyni otrzymała nagrodę za debiut aktorski na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych oraz nagrodę za debiut aktorski w głównej roli kobiecej na Koszalińskim Festiwalu Debiutów Filmowych „Młodzi i Film”. Od tej pory wystąpiła w ponad dwudziestu filmach i serialach. Dwa z nich, „I love you so much” i „Disco Polo” wyreżyserował jej mąż, Maciej Bochniak. W niektórych zagrała po spotkaniach z reżyserami, których nazwiska zapisała w notesie założonym po zakończeniu współpracy z Teatrem Starym, a w innych dostała angaż po wygranych castingach. Przyjdzie czas, że z niektórych propozycji będzie musiała rezygnować, tak jak ze zdjęć do filmu Verhoevena, które kolidowały z terminem kręcenia „Niewinnych”.

„Warsaw by night”, „Niewinne”, „Ida”, „Facet (nie)potrzebny od zaraz”, „Nieulotne” – w dorobku aktorki produkcje komercyjne przeplatają się z kinem najwyższej klasy. Można się spodziewać, że po sukcesie w Cannes kariera Joanny Kulig nabierze rozpędu, a jej filmografia wzbogaci się o kolejne poważne produkcje.


Podziel się

Archiwum magazynu