Na pierwszy rzut oka historia jak z Kopciuszka – została zauważona i od tej chwili jej życie zmieniło się o 180 stopni. Ale kiedy poznałam Małgosię, zobaczyłam w niej nowoczesną, odważną kobietę, która w sposób świadomy kieruje swoim życiem i potrafi skorzystać z pojawiających się możliwości. Ma 45 lat, skończyła ekonomię, wychowała syna. Pracownik administracyjny, aktorka, a w wieku 43 lat została modelką. Poznajcie Małgorzatę Horyń-Olszewską.
Pani przygoda z modelingiem rozpoczęła się od czerwonej sukienki.
W pewnym sensie tak. Szukałam projektów wytwornych sukienek na premierę filmu „Miasto nocą” w reżyserii Pawła Lewandowskiego, w którym zagrałam u boku detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. Moją uwagę zwróciła niezwykła, czerwona kreacja Dody, Doroty Rabczewskiej z premiery filmu Wojciecha Smarzowskiego „Wołyń”. Skontaktowałam się z projektantką – Aleksandrą Młynarską, a ona zadeklarowała, że uszyje mi identyczną. Na przymiarkę umówiłyśmy się w Krakowie, gdzie wkrótce miał się odbywać Cracow Fashion Day. Juls Jay, wówczas menadżerka Aleksandry Młynarskiej, ale też innych znanych projektantów mody – po przejrzeniu mojej galerii w mediach społecznościowych zaproponowała udział w pokazie mody międzynarodowego projektanta Carmichaela Byfielda właśnie podczas Cracow Fashion Day. Był to pokaz charytatywny, a każdą markę miała otwierać inna aktorka. Bez wahania przyjęłam propozycję. Co prawda czerwona sukienka nigdy nie została uszyta, ale symbolicznie rozpoczęła zupełnie nowy rozdział w moim życiu.
Jest Pani aktorką serialową, ale czy myślała Pani wówczas o pracy modelki?
Nigdy nie myślałam o modelingu. Moją przyszłość zawodową wiązałam z aktorstwem. Co prawda jako nastolatka lubiłam oglądać wybory Miss Polonia czy pokazy mody zagranicznych projektantów w telewizji, ale gdyby ktoś w tamtym czasie powiedział mi, że zostanę modelką w wieku 43 lat i będę robić karierę ogólnopolską, brać udział w sesjach zdjęciowych na rynek zagraniczny czy otwierać pokazy mody znanych, międzynarodowych projektantów, to buchnęłabym gromkim śmiechem. Modeling nigdy nie był „moją bajką”!
Otwierać pokaz – to duża sprawa! Zawodowe modelki są uczone, jak się odpowiednio prezentować na wybiegu. Przygotowywała się Pani do swojego pierwszego pokazu?
Wiedziałam już wcześniej, jak się poruszać na wybiegu. Podczas studiów uczęszczałam do szkoły dla modelek, więc się tego nie obawiałam. O tym nie mówi się głośno, ale powszechnie wiadomo, że najważniejsza na pokazie jest ta modelka, która go otwiera. Ogromne znaczenie miał dla mnie występ u Carmichaela w przepięknej etnicznej sukience, wspaniale pasującej do mojej urody. Byłam tak bardzo podekscytowana, że wszystkie walory tej wspaniałej kreacji doceniłam dopiero po pokazie na zdjęciach. Naprawdę się sobie podobałam!
Potem pojawiły się kolejne propozycje?
Po tym pokazie zauważyła mnie międzynarodowa projektantka Maatje Fernandes. Zaprosiła do swojego pokazu mody, który miał się odbyć podczas Baltic Fashion Week w Koszalinie. Wraz ze znanym holenderskim modelem, raperem i piłkarzem – Giorgio Fernandesem – otwieraliśmy pokaz. Prezentowałam cudną, również etniczną sukienkę. Jeszcze wtedy nie myślałam o sobie jako modelce, ale przyznaję – zaczęło mi się podobać! Rozdzwoniły się telefony, pojawiły się zaproszenia do międzynarodowych sesji zdjęciowych, a ze względu na moją lekko orientalną urodę – również na Bliski Wschód. Obecnie moja przygoda z modelingiem rozwija się w niesamowitym tempie. Często piszą do mnie młode modelki, które kiedyś zaistniały, ale teraz ich telefon milczy.
Prezentuje Pani piękne suknie, ale wiem, że również bieliznę.
Zaczęło się od tego, że zgłosiłam się do kampanii „Naturalne piękno z Axami”. Marka bielizny Axami wybrała mnie, jako jedną z kilku kobiet, do swojej ogólnopolskiej akcji, by pokazać wszystkim Polkom, że piękno nie zna wieku ani rozmiaru. Zdjęcia nie były retuszowane, a my prezentowałyśmy się w samej bieliźnie. Najstarsza z nas miała około 60 lat.
Mam wrażenie, że zaczęła się nowa era w modelingu. Dotychczas nawet kremy na zmarszczki reklamowały nastoletnie dziewczynki, podobnie z ubraniami. Czy ten trend dopiero się zaczyna i czy Pani praca modelki niesie za sobą przesłanie, misję?
Osobiście podoba mi się, że w świecie mody królują młode dziewczyny z ich pięknymi i niemal nieskazitelnymi ciałami. Co nie znaczy, że dojrzała kobieta jest brzydka czy nieatrakcyjna. Niedawno panowała moda na modelki „plus size”, a teraz zaczęła się nowa – na modelki 45+. Dlaczego? Większości kobiet znudziły się reklamy, gdzie 20-latka ucharakteryzowana na 40-latkę reklamuje krem dla kobiet dojrzałych. Nie jest to ani właściwe, ani wiarygodne. Dzisiejsza 40-latka to nie zahukana, cicha kobietka! Jest inteligentna, świadoma siebie i nie zgadza się na to, by ją oszukiwano. Dlatego modelingiem muszą się zajmować również kobiety dojrzałe. Na szczęście domy mody posłuchały głosu klientek i właściwie dobierają swoje modelki. Kobiety dojrzałe zostały zauważone przez przemysł modowy i występują zarówno w reklamach, jak i na wybiegach. I świetnie się w tym sprawdzają – są doświadczone, zadbane, piękne, wiarygodne.
A co Pani syn na to, że jego mama została modelką?
Mój syn traktuje to jako coś zupełnie naturalnego, taką mam pracę. Nie chwali się tym ani nie wywyższa z tego powodu. Dla niego jestem po prostu mamą.
Co jest najpiękniejszego i najtrudniejszego w pracy modelki?
Dla niektórych trudny jest reżim związany z dietą i wyrzeczeniami. Dla mnie z kolei ciężka jest praca przed sesją. Nie masz czasu na luz i swobodną rozmowę. Sam pokaz trwa kilka minut, ale przygotowania – cały dzień. Zaczyna się wczesnym rankiem, a potem sztab ludzi pracuje nad tobą, by uzyskać końcowy efekt. Makijaż godzina, włosy kolejna, wielokrotne przymiarki, próby – odczuwasz duże zmęczenie, jednak w pozytywnym znaczeniu tego słowa, gdyż wiesz, że efekt będzie wspaniały i czujesz na koniec ogromną satysfakcję.
Podejrzewam, że Pani życie się zmieniło, odkąd została Pani modelką. Czy było warto?
Było warto! Na pewno podniosłam swoją samoocenę dotyczącą wyglądu. Jako dziecko miałam kompleksy. Jestem lekko orientalnej urody, a w miejscowości, z której pochodzę, żyła kiedyś duża społeczność cygańska. Dobrze nam się powodziło, więc moja mama ubierała mnie w ładne kolorowe ubrania. Ponieważ miałam długie, czarne włosy, to wystarczyło, żeby dzieciaki ze szkoły zrobiły ze mnie „Cygankę”. Tłumaczenia nie pomogły, a ja wśród rówieśników czułam się inna, gorsza, brzydsza. Na pierwszym roku studiów postanowiłam wziąć udział w castingu do szkoły modelek. Chciałam podbudować swoją samoocenę, nabrać pewności siebie, nauczyć się chodzić i poruszać w piękny sposób, ale modelką nie chciałam zostać. Teraz, dzięki tej pracy, zrozumiałam, że każda kobieta może być piękna, bez względu na wiek, rozmiar czy kolor włosów. Wiem, że jestem motywacją dla wieku kobiet i że przełamuję stereotypy, bo w każdym wieku można zacząć coś nowego i w każdym wieku można zrobić coś dla siebie.