Pewnego razu uczeń zapytał Mistrza:
– Jak długo trzeba oczekiwać na zmianę?
Mistrz odpowiedział:
– Jeśli chcesz oczekiwać, to długo.
Obecny rok powoli zbliża się ku końcowi, a wraz z jego odejściem pojawi się przestrzeń na noworoczne postanowienia. Nie ma chyba osoby, która z przyjściem nowego roku nie obiecywała sobie jakiejś zmiany w swoim życiu: rzucenie palenia, podjęcie aktywności fizycznej, pójście na kurs, który przybliży do realizacji życiowych marzeń, nowa praca… Co się zatem dzieje, że w większości przypadków już po kilku lub kilkunastu dniach te postanowienia idą w odstawkę, a człowiek wraca na swoją utartą drogę?
Lenistwo, brak zapału i motywacji, niewiara w swoje możliwości… Na pewno w jakimś stopniu elementy te się pojawiają. Ale przyjrzyjmy się temu, co tkwi głębiej.
Droga w nieznane
– To niemożliwe – powiedział rozsądek,
– To ryzykowne – powiedziało doświadczenie,
– To bezsensowne – powiedziała duma,
– Mimo wszystko SPRÓBUJ – powiedziało serce.
A głębiej tkwi nasze podejście do zmian, które jest mocno podejrzliwe i ostrożne. Nie ufamy sytuacjom zapowiadającym zmianę i nieznanym, gdyż wyprowadzają nas z naszej strefy komfortu i wywołują lęk przed utratą bezpieczeństwa. Nawet wtedy, gdy sytuacja jest daleka od komfortowej, często przez długi czas wolimy w niej tkwić, gdyż jest ona dla nas znana, wiemy czego możemy się po niej spodziewać i jak się zachować, by nasze reakcje były skuteczne. Musimy pamiętać, że poczucie bezpieczeństwa to druga z kolei potrzeba istot żywych (zaraz po potrzebach fizjologicznych). Nie jest ona typowo ludzka – ma ją każde żyjące stworzenie, przez co kierowana jest nie przez świadomość, która rozwinęła się u ludzi, a przez tzw. instynkt samozachowawczy. Dążenie do bezpieczeństwa pozwoliło przetrwać organizmom, mimo zachodzącej od tysiącleci ewolucji. Właśnie dlatego potrzeba bezpieczeństwa i niechęć do zmian niosących niepewność jest tak mocno wryta w nasz byt i ciężko ją nam przezwyciężyć.
Ważny jest też subiektywny charakter naszych obaw. Lęk przed zmianą nie jest obiektywny. Każda osoba inaczej postrzega określoną sytuację. A to dlatego, że rzeczy są dokładnie takie, jak je widzimy i jakie nadamy im znaczenie. Jeśli zmianę pracy oceniamy jako zagrożenie, to na samą myśl o takiej opcji pojawia się stres. Wyobrażenia sytuacji, choć sama sytuacja jeszcze nie istnieje, wzbudza w nas realne emocje, które zaczynają nami targać. Mówiąc prościej – nic się jeszcze nie wydarzyło, a już się boimy i tworzymy czarne scenariusze nowej sytuacji.
Cała ta pętla wyobrażeń i emocji ma jeszcze jeden haczyk o ogromnym znaczeniu dla naszej osobowości. Wszystkie lęki, niepokoje i obawy wpływają na spadek naszej samooceny, a przez to zmniejsza się nasze poczucie własnej wartości. „Ja się do tego nie nadaję, nie potraktują mnie poważnie, nie podołam wyzwaniu, mam zbyt małe doświadczenie” – to komunikaty wysyłane niemal automatycznie przez naszego krytyka wewnętrznego, który jest mistrzem w umniejszaniu naszej wartości. Jak po takim komunikacie mamy się czuć dobrze, pełne wartości i śmiało wyjść naprzeciw nieznanemu? Bardziej pewne jest to, że po takim monologu wewnętrznym staniemy sparaliżowane strachem i zrezygnujemy z podejmowania jakichkolwiek kroków. Często też nie pomaga najbliższe otoczenie, które utwierdza nas w przekonaniu, że faktycznie nie ma sensu ryzykować i narażać się na porażkę.
A może to ten czas, by pomyśleć o zmianie pracy
Bądź zmianą, którą chcesz widzieć w świecie.
Gandhi
No właśnie, otoczenie mówi „nie ryzykuj”, a Ty ewidentnie czujesz, że coś Cię gniecie w tym miejscu, w którym jesteś. Po czym można poznać, że to najwyższy czas, by poważnie pomyśleć o zmianie pracy? Jest kilka wskazówek, po których możesz poznać, że coś ewidentnie czas zrobić.
Wartości firmy są Ci obce – istnieje rozminięcie między wartościami Twoimi i firmy czy to w kwestiach kulturowych, podejścia do aspektów ochrony środowiska, etyki lub też odpowiedzialności społecznej.
Brak poczucia sensu – nie widzisz celu swojej pracy i masz wrażenie, że to, co robisz nie przynosi nic wartościowego.
Rutyna, stagnacja i brak wyzwań – Twoja praca nie stawia przed Tobą wyzwań, nie widzisz szans na urozmaicenie zakresu swoich obowiązków, a obecne wykonujesz mechanicznie; nic nie wskazuje też na szansę awansu czy rozwoju.
Brak docenienia starań i umiejętności – przełożony nie dostrzega Twojego wkładu w sukces firmy, nie bierze pod uwagę Twojej kandydatury przy awansach, nie docenia Twoich talentów, nie powierza Ci odpowiedzialnych zadań adekwatnych do Twoich kompetencji.
Niesprawiedliwe traktowanie – zauważasz, że Twoi koledzy dostają szanse, o których Ty możesz tylko pomarzyć.
- Twój głos nie jest słyszany – nikt nie przywiązuje większej uwagi do Twojego zdania, widzisz frustrację, gdy przychodzisz do szefa z nowym pomysłem.
Szef Cię ignoruje – wszelkie próby kontaktu bezpośredniego, telefonicznego czy mailowego spełzają na niczym, a moment, kiedy udaje Ci się złapać go przy toalecie, uznajesz za szczęście porównywalne z wygraną w totka.
Decydenci mają swoich faworytów – osoby wyższego szczebla nie traktują wszystkich równo i mają swoich pupilków, którym przyznają większość awansów i premii.
Pensja bez zmian – robisz ciągle to samo, odpowiedzialność pozostaje bez zmian, a to pociąga za sobą niezmienne wynagrodzenie i nic nie zapowiada poprawy tej sytuacji.
Nie czujesz swojego zespołu – czujesz się w nim obco i masz wrażenie, że na siłę próbujesz coś do niego wnieść.
Brak entuzjazmu i motywacji – codziennie czujesz się jak w poniedziałkowy poranek i jedyne, co Cię trzyma przy życiu to perspektywa weekendu, a praca, która kiedyś była Twoją pasją, teraz jest nie do wytrzymania.
Co Cię czeka – etapy zmiany
Ludzie boją się zmian, bo przenoszą człowieka z pozycji mistrza
do pozycji ucznia.
W języku greckim „zmiana” oznacza kryzys. Przypadek? Nie sądzę. Zwłaszcza gdy przyjrzymy się całemu procesowi przechodzenia przez zmianę. A zaczyna się on od wpadnięcia w dołek – przywołany już kryzys. Każda zmiana początkowo oznacza pogorszenie, bo musimy wyjść ze wspomnianej wcześniej strefy komfortu. Jednak z racji lęku, jaki odczuwamy, próbujemy walczyć i stawiać opór nadchodzącej zmianie. Pojawia się chaos, bo nie wiemy, jak sobie poradzić z tym wszystkim. Można powiedzieć, że potykamy się o nowe sytuacje, których się nie spodziewamy. Zazwyczaj w tym momencie dużo osób się poddaje i wraca na stare tory. To jest ten moment, który inicjuje pomysł, jak ten huragan zmiany okiełznać. Powoli wychodzimy z chaosu, zaczynamy skutecznie reagować na pojawiające się wydarzenia i wychodzimy na prostą, na której się orientujemy, że nasza sytuacja się poprawiła w stosunku do tej, która przyczyniła się do zmiany.
Jak odważnie wkroczyć na drogę zmiany?
Nie potrzebujesz zawsze planu.
Czasem wystarczy oddech, wiara, puszczenie
i obserwacja tego, co nastąpi.
By poddać się zmianie, warto zadbać o siebie i swój komfort psychiczny. Przede wszystkim popracujmy nad naszym krytykiem wewnętrznym, który ciągle nam wmawia, że nie damy rady. To my odpowiadamy za nasze myśli, zacznijmy więc je kontrolować. A możemy to zrobić poprzez zmianę naszego negatywnego monologu w dialog, którym będziemy odpowiadać na absurdalne i podważające naszą wartość tezy. Może on wyglądać następująco: „Nic mi się nie uda, jestem za stara na obracanie swojego życia do góry nogami”. „ A kto tak twierdzi? Dlaczego miałoby się nie udać? Tyle rzeczy już osiągnęłam. Co sprawi, że mi się uda? A nawet jak coś pójdzie nie po mojej myśli, to zdobędę nowe, cenne doświadczenie”. Myślmy logicznie i rozmawiajmy ze sobą. Nie dajmy się zwariować negatywnym emocjom wzbudzanym przez absurdalne przeświadczenia. Szukajmy także informacji, które pomogą nam walczyć z naszym stresem i lękiem. Im więcej informacji mamy na temat nowości, tym mniej się ich obawiamy, dlatego dążmy do tego, by móc się z nowym tematem jak najlepiej zapoznać.
Twórca taoizmu, Laozi, powiedział, że jeśli czujemy przygnębienie, to żyjemy w przeszłości. Gdy odczuwamy niepokój, to żyjemy w przyszłości. A jedynie życie w teraźniejszości przynosi spokój i poczucie pewności. Spróbujmy zatem jak najczęściej żyć chwilą obecną, całą swoją energię kierować na „tu i teraz”. Dzięki temu, po pierwsze, nie będziemy karmić swojego krytyka wewnętrznego katastroficznymi scenariuszami przyszłości, a po drugie – zyskamy więcej informacji, które mogą się przydać w przyszłości.
Z kolei Heraklit, grecki filozof, powiedział, że wszystko przemija prócz zmiany. Zatem skoro jest ona nieodzownym elementem naszego życia, dlaczego nie podejść do niej z większą ufnością, wiarą w swoje możliwości i ciekawością, co dobrego przyniesie?
Tekst: Marika Kłuskiewicz