Internetowe mądrości narodu

Internetowe mądrości narodu

Internet to okno na świat, przy którym krzywe zwierciadło jest całkowicie bez szans. W sieci można wiele, a rosnąca szansa na popularność, spełnione marzenia i gruby portfel spowodowały, że tu nic nie ma granic. W globalnych czeluściach danych znajdziemy męża, spełnimy seksualne fantazje i staniemy się kimś, kto tak naprawdę nie istnieje.

Skoro „nie matura, a chęć szczera zrobią z ciebie oficera”, to w zgodzie z kolejną mądrością narodu „chcącemu krzywda wydarzyć się nie może”, nam w sieci wolno wszystko. O ile zapamiętamy, że internet nie zapomina i nie wybacza, więc niczym trup z szafy nagle znienacka zada cios, który zmieni tak mozolnie utkane życie.

Jak Wojtek został gwiazdorem

Całkiem nieźle to sobie Wojtek wymyślił. Z pracą krucho, on po szkole bez perspektyw, w kolorach tęczy. Przystojny, męski, podobał się nie tylko paniom, więc fikuśne zdjęcia z opisem przesłał do działu ogłoszeń pewnego portalu. Nie przeliczył się. Szybko stał się rozchwytywanym kawalerem do wzięcia dla spragnionych… męskich serc. Na tapetę wziął kilku, którzy mając „luksus” na drugie imię, nie szczędzili mu pochwał i obietnic, co to będzie, jak już będzie.

– Wpadłem w taki szał, że prawie kąpałem się w bronzerze – przyznaje z niesmakiem. –Rysowałem kosteczkę na brzuchu, podkreślałem skosy i wierzyłem, że się któryś zakocha i ustawi mnie do końca życia – opowiada pozornie dość oklepaną historię. Kłopot w tym, że Wojtek chciał luksusu tak jakby przez matrycę komputera. Rozbierał się, przebierał za najdziwniejsze postaci, spełniał fantazje, pisał o chęciach. Z tym że wszystko na odległość.

– Nie zamierzałem konsumować związku. Za żadne skarby nie chciałem iść do łóżka z facetem, tylko dostać kasę – tłumaczy.

Starsi i majętni rozumieli, że nie ma pieniędzy na podróż, że samochód zepsuty, a chora mama wymaga opieki, że złamana noga tak kiepsko się zrosła, iż teraz czekają go miesiące cierpienia. Bez zastanowienia słali środki na wskazane konto, a Wojtek, zacierając ręce, sam siebie doceniał za kreatywność.

– „Robić, aby się nie narobić”, powiedziałem kumplom pewnego razu. Któryś pozazdrościł i miesiąc później mało nie umarłem, otwierając drzwi. W progu stał narzeczony – wspomina tamten dzień.

Zdumiony chłodem narzeczony zapytał, czy aby on to na pewno on. Wojtkowi ziemia usunęła się spod stóp. Gorąco zaprzeczył i już miał zamykać drzwi, gdy pan, blokując je stopą, rzekł „Oj ryba, ryba, coś mi tu nie gra. Chłopak ten sam, adres ten sam, to ja się pytam, gdzie moje pieniądze?”.

Nigdy niekarany Wojtek wyraził skruchę i – chcąc nie chcąc – przyjął na swoje barki wyrok w zawieszeniu. Gdy już okrzepł i zapomniał o młodzieńczych wyskokach, przekonał się, że sieć nie wybacza. Zdjęcia nie znikły, a czasowe fale ich popularności sprawiają, że staje się sławny na wiele sposobów.

Poka jeża

Miała się czym pochwalić, a modeling był jej pisany. Żyleta rzuciła się przed obiektyw, a dopracowane w każdym szczególe zdjęcie natychmiast wrzucała do sieci. Z siłowni, gdzie nie tylko grała nogą, z salonu, w którym pozą mogłaby zawstydzić niejedną porno aktorkę, i z zakupów w galerii, w której swój produkt lokowała najlepiej. Dzień za dniem linkowała swoje konta, przerabiała zdjęcia i chyba w małym palcu miała wszystkie adresy, które ze światem mody mogą mieć coś wspólnego. Odzew był, ale nie taki, jakiego się spodziewała. Jej marzyła się kariera, a nie żmudne szczeble czy castingi dla młodego projektanta. Postanowiła, że pora zawalczyć odważniej.

– Zdecydowałam się na goliznę. Od przodu, od tyłu, pozy pokazywały potencjał. Zainteresowanie było, kontrakty też, ale pomysł na życie zmieniła ciąża – opowiada Żyleta. Przyszły tata poczuł się od razu w roli. Na jej palcu jaśniał monstrualny i drogi kamień, a ona, spuszczając nieco ze zdjęciowego tonu, czekała na rozwiązanie.

– Po narodzinach syna i ślubie wszystko się zmieniło. Dorosłam i zapragnęłam czegoś więcej. Postanowiłam wykorzystać ten potencjał, zabrać się za siebie i piąć po szczeblach kariery, ale w poważanym zawodzie, jak na żonę i matkę przystało – podsumowuje zmianę. Poszło niespodziewanie dobrze. Świetnie płatna praca, lista pochwał od zwierzchników dodały jej odwagi, więc idąc za ciosem, po chwili była zawodowo w miejscu, którego nie powstydziłby się najbardziej krwiożerczy rekin biznesu.

– Było i się zmyło, chociaż wcale łatwo nie przyszło. W google’u znajdziesz wszystko, więc ktoś pomysłowy trafiając na moje zdjęcia, postanowił je wykorzystać. Dość marketingowo, bo wizerunek i soczyste zapytania rekomendowały jeden z popularnych portali z filmami porno. Ja pojawiałam się z boku z zaproszeniem, że jeśli wyślesz sms, to pokażę jeża. Zwolnienie z pracy za porozumieniem stron było formalnością. Rozumieli, ale podobnie jak ja, nie wyobrażaliśmy sobie, że ktoś na moim stanowisku może się tak publicznie interesować zwierzętami pod ochroną – wzdycha.

Mąż zrozumiał, ciche dni minęły, a Żyleta żyje w strachu, co to będzie, gdy za kilka lat syn przekona się, co robiła mama. Proces z powództwa cywilnego trwa i mimo starań prawników, może nie wyjść z tego obronną ręką, ponieważ jej zdjęć nie chronią prawa autora.

„Najgorszym więzieniem jest przeszłość” miał pewność Paulo Coehlo. Ta osadzona w realiach internetu wydaje się wracać jak bumerang, trafiając w tego, kto próbował zapomnieć. Sieć jest dobrodziejstwem i przekleństwem zarazem. Od tej matni zdoła uchronić zdrowy rozsądek!. Przecież nie od dziś wiadomo, że spokojne sumienie jest kolebką rozsądku.

Polecane:

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *