C„Gdy cię nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę. Nie tracę zmysłów, kiedy cię zobaczę. Jednakże, gdy cię długo nie oglądam, czegoś mi braknie, kogoś widzieć żądam. I tęskniąc sobie zadaję pytanie: czy to jest przyjaźń? Czy to jest kochanie? (…)” Taki dylemat towarzyszył nie tylko Markowi Grechucie. Ile par, tyle wątpliwości. Spróbujmy przekonać się, co scala związek.
Tamten dzień pamięta, jakby wydarzył się wczoraj. Jego niski, męski głos, kurtkę, którą miał na sobie i te buty. Tak, spoglądając w dół, uśmiechnęła się. Gust mieli podobny. Spojrzał na nią przenikliwie. Na twarzy nie było widać uśmiechu, a stalowe oczy wydawały się przeszywać na wylot. Skuliła się w sobie i poczuła, jak przez ostatnie lata – nijaka, głupia i mało atrakcyjna. Opuściła wzrok. Zdziwiła się, gdy po chwili podszedł do niej i zapytał: kawa?
Żona, kumpel i kochanka
Minęło 10 lat. Mieli za sobą wszystkie porywy. Namiętność, miłość, kłótnie, kilka rozstań i wyprowadzek. Za każdym razem wracali do siebie, przekonani, że druga połowa jest jak tlen. Coś w tym było, bo nie potrafili wytrzymać bez siebie jednego dnia.
– Randki były miłe, pierwszy seks fantastyczny, ale wtedy nawet przez moment nie pomyślałam, że spędzimy ze sobą tyle lat. Był przystojny, czarujący, bardzo męski. Taki typ, który wie, że podoba się kobietom i umie z tego korzystać. Czułam, że trochę cwaniak, a do tego z zupełnie innego środowiska. Przyjaciółka poradziła, abym nie myślała za dużo i dobrze się pobawiła. Sęk w tym, że po tygodniu już nie potrafiłam bez niego żyć – opowieść Marty wydaje się banalna.
Historia idealnie nadawałaby się na filmowy scenariusz. Ona z „dobrego domu”, on wychowany na ulicy. Z asem w rękawie, którym był spryt i wielka inteligencja. W parze z atrakcyjną fizycznością cechy te sprawiały, że panie wchodziły mu do łóżka robiąc wszystko to, na co miał ochotę.
– Bez namysłu zamieszkaliśmy razem. Postawiłam na jedną kartę, wbrew woli rodziny i opinii znajomych. Przestrzegali i prosili o opamiętanie. Byłam głucha, ale nie ślepa. Widziałam w jego oczach, że tak się kocha tylko raz – Marta nie ma wątpliwości.
Najpierw kochali się jak wariaci, a dzień mieszał się z nocą. Mieli tylko siebie – Wojtek odciął się od kolegów, mówiąc, że całe życie czekał na nią. Znalazł, więc nikt nie był mu już do szczęścia potrzebny.
– Wracaliśmy z Torunia, gdy zupełnie od niechcenia przyznał, że dla niego jestem żoną, kochanką i najlepszym przyjacielem. Prawie się popłakałam – wspomina.
Jesteś jak ja
Gdy namiętność przykrył kurz codzienności, pojawiły się kłopoty. Różne oczekiwania i pomysły na życie powodowały burze z gradobiciem. Kłócili się tak intensywnie, że nawet ktoś do cna zakochany spakowałby walizkę i trzasnął drzwiami. Jednak Marta i Wojtek dalej tkwili obok siebie, wciąż trzymali się za ręce – mimo że świat wystawiał ich na coraz cięższe próby. Po burzy pojawiało się słońce, nawet gdy przyjęta z radością ciąża zakończyła się poronieniem.
– Na pozór udawał, że nie ma tematu. Jednak znaliśmy się za dobrze. Wiedziałam, że nie uzewnętrznia emocji. Tak ukształtowała go ulica – wszedł w rolę cynika, którego nic nie jest w stanie wzruszyć. Był przy mnie, ale tak inaczej. Tłumacząc, często tracił do mnie cierpliwość. Mówił mocno, obrazowo, bez taryfy ulgowej. Podkreślał, że muszę się podnieść. Żyć dalej, nie rozpamiętywać, tylko iść do przodu. Podawał to koło ratunkowe, ale jakby na opak. To był pierwszy moment, kiedy przekonałam się, że dla niego miłość oznacza oddanie i żelazne zasady. Prosto i po męsku, robiąc wszystko dla najlepszego przyjaciela.
Siła rażenia
Wzięli ślub. Nigdy nie była tak pewna drugiego człowieka. Przekonana o miłości i wartościach, które zawsze wyraźnie podkreślał.
– Nie patrzę na inne. Gdyby tak było, odszedłbym. Robiąc tobie krzywdę, raniłbym siebie – mówił Wojtek. Dorastał, co z trwogą zauważali koledzy. Zdumieni tym, że dawne, huczne życie zamienił na babę, która stała się całym jego światem. „Chcę być pantoflem”, mówił, a oni słuchali tego z niedowierzaniem. – Wiem, że mam w nim oparcie i robi wszystko, aby było nam dobrze – Marta wspomina krótkie, acz treściwe kontakty z kolegami, którzy pewnie do tej pory przeklinają chwilę ich spotkania.
Bazą, na której chcemy budować trwałą relację, nie jest fascynacja, która towarzyszy nam na początku związku. Osławione „motyle w brzuchu” sprawiają, że spoglądamy przez różowe okulary. Potem uczucie nieco hamuje, a druga połówka okazuje się mniej dopasowana. Ma wady, przyzwyczajenia i oczekiwania. Jeśli w tym wszystkim jest przyjaźń, a co za tym idzie – kompromis i tolerancja, można powiedzieć, że taki związek ma najpotężniejszą siłę rażenia. Oparty na podobnych wartościach, dopasowany pod względem cech charakteru, jest spełnieniem marzeń nie tylko kochliwych nastolatek – tłumaczy Anna, specjalizująca się mediacjach.
Każda para spotyka trudności na swojej wspólnej drodze – ważne, żeby wciąż tę drogę widzieć. Tylko wtedy taka relacja tworzy całość.